Obie niezwykle atrakcyjne, zadbane, wysportowane. Z rozmów z nimi wywnioskowałem, że mają czas na to, żeby o siebie dbać - chodzą na zajęcia z prywatnymi trenerami, dodatkowo biegają na jogę i basen. Gdy potrzeba, idą do fryzjera, regularnie chodzą do kosmetyczki. Kupują dobre, markowe kosmetyki, podczas wyjazdu były zawsze starannie i dyskretnie umalowane. To duży kontrast z moją żoną i siostrami, które mają po dwoje dzieci każda i czasu dla siebie mają podobnie niewiele: 10 minut rano, godzinę wieczorem, trzy godziny w weekend. Taka sytuacja, jak większą część doby jest się na usługach dzieci.
Atrakcyjność nowych znajomych to nie tylko piękna powłoka. To także bogate wnętrze stymulowane codziennymi wydarzeniami i atrakcjami. Te kobiety miały czas, siłę, chęci i potrzebę chodzić na wystawy, na premiery kinowe i teatralne, brać udział w panelach dyskusyjnych, czytać najnowsze głośne książki i o nich dyskutować. Ja z moimi aktualnymi zainteresowaniami i tematami, którymi żyję, byłem dla nich zabawny przez jakieś pół godziny, kiedy śmieszyły je opowieści o tym, jak wpływa na człowieka długotrwała deprywacja senna i czym kończy się odpieluchowanie w podróży. O światowych trendach w ekologii, ostatniej sensacji literackiej i tej świetnej wystawie w Zachęcie... nie miałem niestety nic do powiedzenia.
Przez cały czas czułem oczekiwania wobec mnie, tę wysoko postawioną poprzeczkę. I rozumiem mężczyzn, którzy nie mają siły ciągle trzymać intelektualnej gardy, zawsze męsko wyglądać, trzymać leniwego siebie w nieustającym zamknięciu. Być gotowym na celną puentę, świetną ripostę i słowną szaradę. Rozumiem mężczyzn, którzy odpuszczają, uciekają i zniechęcają się. Jesteście dla nas zbyt energochłonne, wymagające. Macie za duże oczekiwania, niespożyte siły i ciągłą potrzebę stawiania wyzwań. A ja wolę poleżeć na kanapie pod kocem, poprzytulać się i oglądać seriale na komputerze. Tak wiem, wy też je oglądacie - te zaskakujące, mądre, dające do myślenia i dobrze wyreżyserowane. Ale potem lecicie dalej - na zajęcia z burleski, a ja chcę zasnąć z pokruszonymi chipsami na swetrze. I obawiam się, że nie ja jedyny.
- Tomasz Kozłowski
"Życie jest jak pudełko czekoladek, nigdy nie wiesz na co trafisz" - ten znany cytat Forresta Gumpa, dla wielu z nas brzmi aż nazbyt znajomo. Zdarzył ci się niespodziewany zwrot w życiu? Masz za sobą albo planujesz nieoczekiwaną, wielką zmianę? A może zwykły, mały przypadek sprawił, że musiałaś obmyślić życiowy "Plan Be"? Podziel się z nami swoją historią i napisz na kobieta@agora.pl, najciekawsze historie opublikujemy i nagrodzimy.Autor tego listu otrzymuje książkę Chrisa Barez-Browna "Obudź się! Jak uciec od życia na autopilocie".
***
Akcja #mojplanb jest połączona z premierą filmu "Plan B" Kingi Dębskiej, reżyserki hitu "Moje córki krowy". Plan B zapowiadany jest jako "historia o niełatwym poszukiwaniu miłości, o znajdowaniu sensu w relacjach z innymi i o tym, że zawsze jest nadzieja". Bohaterów poznajemy tuż przed walentynkami, w chwili, gdy w ich życiu wydarza się coś całkiem nieoczekiwanego. Sytuacje, z którymi się konfrontują, prowadzą do zaskakujących rozwiązań. Natalia, Mirek, Klara i Agnieszka spotkają na swojej drodze ludzi, którzy dają nadzieję na to, że w życiu zawsze jest jakiś plan B. W rolach głównych zobaczymy: Kingę Preis, Marcina Dorocińskiego, Edytę Olszówkę, Romę Gąsiorowską, Krzysztofa Stelmaszyka i innych. W kinach od 2 lutego.