Mój mąż ma chłopaka. "Rozważaliśmy kilka opcji. Łącznie z tym, że będziemy żyć jak dotychczas" [LIST]

- Rozważaliśmy kilka opcji. Łącznie, z tym że będziemy żyć jak dotychczas i jakoś sobie poradzimy. Byle tylko nie dowiedzieli się o tym jego rodzice - pisze w liście do Gazeta.pl nasza Czytelniczka.

Miało być pięknie, radośnie, szczęśliwie. Na dobre i złe w zdrowiu i chorobie. Zapowiadało się, że tak będzie, a było diabelnie ciężko i trudno. Nieraz wszystko staje  się poplątane i jednocześnie tak proste, że można upaść. Nieraz można z bólu wyć do Księżyca i obwiniać siebie za swoją głupotę czy uległość. Ale czy to coś da?  

Moje pierwsze małżeństwo trwało dwa lata. Choroba, która dopadła mojego męża, w krótkim czasie mi go zabrała. Było potwornie ciężko. Zapadłam się w otchłań, z której nie miała ochoty  się wydostać. Jednak po pewnym czasie zaczęłam znów żyć.  Powiedzenie, że czas leczy rany jest na pewno prawdziwe. Wiem, bo doświadczyłam tego i mogę z pełną odpowiedzialnością stwierdzić, że potrafimy udźwignąć monstrualne problemy. Potrafimy także po załamaniu, rozpaczy i bólu  podnieść się, jeśli tego oczywiście usilnie chcemy. Przyszedł czas, że znów byłam pełna pasji i radości. Zdecydowałam się po raz kolejny wyjść za mąż, za lekarza. Dziewięć lat minęło, jak z bicza strzelił, urodziłam bliźniaki, po urlopie wychowawczym rozpoczęłam pracę i wszystko było niby normalne. Jednak często, to co wygląda na normalne, wcale takie nie jest. I tak było z moim małżeństwem.

Po 9 latach małżeństwa dowiedziałam się, że mój mąż nie jest mi wierny. Byłam parawanem dla jego prawdziwego „ja”. Nagle dowiedziałam się, że przez te wszystkie lata żyłam z oszustem. Przyjaciel mojego męża, który bywał w naszym domu (którego zresztą darzyłam sympatią) był przez wszystkie te lata - tym trzecim. Czułam się oszukana, zdradzona i upokorzona. Tolerancja? Miałam ją i wszystko, co się z nią wiąże w wielkim poważaniu.

Jakoś nie miałam w sobie wyrozumiałości i siły na pogodzenie się z tą odmiennością pod moim dachem. Zaczęły być dla mnie zrozumiałe jego niespodziewane wyjścia do Filipa i ich wspólne wyjazdy. Zrozumiałym stało się dla mnie jego wymigiwanie się od naszych intymnych zbliżeń. Wszystko nabrało sensu i jasności. Z ust męża usłyszałam: „Jestem gejem, kochanie, przepraszam, ale musiałem ci to w końcu powiedzieć.” Paplał o tym, że kocha mnie z całego serca, że już dłużej nie może mnie oszukiwać. Nie chce ranić dzieci, wie, że sprawił mi ból. Walczył ze sobą przez lata, lecz niestety dłużej nie może. I właśnie dlatego, że mnie tak bardzo kocha, to mi wyznaje prawdę.

Przez jakiś czas nie umiałam z nim rozmawiać. Później, gdy znów na siebie mogliśmy spojrzeć, rozważaliśmy kilka opcji. Łącznie, z tym że będziemy żyć jak dotychczas i jakoś sobie poradzimy. Byle tylko nie dowiedzieli się o tym jego rodzice. Jednak podjęłam decyzje o rozstaniu. Męczyłam się z tą myślą, lecz gdy już to z siebie wydusiłam, poczułam, że tak trzeba. Czy byłam tchórzem? Czy powinnam się siebie wstydzić? Czy postąpiłam źle? Po kilku tygodniach dowiedziałam się, że został zakwalifikowany do ekipy "Lekarzy bez granic" i wyjeżdża za granicę.

Prawie 20 lat temu, gdy mnie to spotkało, było zupełnie inaczej w odniesieniu do inności seksualnej, niż jest dzisiaj. Teraz tolerancja, w odniesieniu do gejów i lesbijek, wylewa się prawie wszystkim z każdego rękawa. Jesteśmy dla nich pełni zrozumienia. Coraz większa liczba z tych osób nie rwie sobie włosów z głowy i nie ukrywa tego przed rodziną, dziećmi oraz przed społeczeństwem. Na topie jest wylewność i otwartość. Kiedyś pręgierz publiczny był niemiłosierny i okrutny. Dzisiaj jesteśmy wyrozumiali, bardziej dojrzali i otwarci na inności.

Wtedy odjęłam decyzje, że dzieci o tym się nie dowiedzą. Stwierdziłam, że są za małe, by to zrozumieć. Powiedziałam im o tym po kilku latach, gdy miały pojechać do niego w odwiedziny do Francji. Zamieszkał tam ze swoim partnerem po powrocie z Somalii. Potwornie bałam się tej rozmowy i byłam zaskoczona ich reakcją. Przyjęły to wiele lepiej niż ja. Skłamałam, że nie mam do niego żalu, że zawsze będzie mi miło go gościć, bo przecież jest ich ojcem.

A jak wygląda dzisiaj sytuacja? Mój były mąż zmarł, jego życiowy partner jest częstym gościem w moim domu. I zarazem wielkim przyjacielem dzieci. Wprawdzie choroba, która od kilku lat mu towarzyszy, zapewne niebawem i jego także zabierze. Na razie cały czas uczestniczy w naszym życiu.

Czy teraz bym postąpiła inaczej? Z kilku opcji mojego życia wybrałam tą, która jak mniemam była dobra dla mnie i moich dzieci.

- Imię i nazwisko do wiadomości redakcji

***

"Życie jest jak pudełko czekoladek, nigdy nie wiesz na co trafisz" - ten znany cytat Forresta Gumpa, dla wielu z nas brzmi aż nazbyt znajomo. Zdarzył ci się niespodziewany zwrot w życiu? Masz za sobą albo planujesz nieoczekiwaną, wielką zmianę? A może zwykły, mały przypadek sprawił, że musiałaś obmyślić życiowy "Plan Be"? Podziel się z nami swoją historią i napisz na kobieta@agora.pl, najciekawsze historie opublikujemy i nagrodzimy.

***

Akcja #mojplanb jest połączona z premierą filmu "Plan B" Kingi Dębskiej, reżyserki hitu "Moje córki krowy". Plan B zapowiadany jest jako "historia o niełatwym poszukiwaniu miłości, o znajdowaniu sensu w relacjach z innymi i o tym, że zawsze jest nadzieja". Bohaterów poznajemy tuż przed walentynkami, w chwili, gdy w ich życiu wydarza się coś całkiem nieoczekiwanego. Sytuacje, z którymi się konfrontują, prowadzą do zaskakujących rozwiązań. Natalia, Mirek, Klara i Agnieszka spotkają na swojej drodze ludzi, którzy dają nadzieję na to, że w życiu zawsze jest jakiś plan B. W rolach głównych zobaczymy: Kingę Preis, Marcina Dorocińskiego, Edytę Olszówkę, Romę Gąsiorowską, Krzysztofa Stelmaszyka i innych. W kinach od 2 lutego.

Była dziennikarką, została fryzjerką. Małgorzata Serafin o swoim "Planie B"

Więcej o: