"Miałam 16 lat, a matka urządzała dom dla mnie i mojego chłopaka" [LIST]

Przez wiele lat Edyta męczyła się w toksycznej relacji z matką, która nie potrafiła pozwolić jej żyć własnym życiem. Minęło wiele lat. Uwolniła się od wpływów matki i zaczyna nowe życie.

Moi rodzice stale dawali mi odczuć, że ich złości moja wrażliwość na bezdomne zwierzęta i troska o przyszłość świata, śmiali się z mojej wiary w wyższe wartości. Ignorowali moje zainteresowania, uważali za głupią. Przemoc fizyczna i psychiczna były moją codziennością. Wmawiano mi, że inni na pewno się ze mnie śmieją. Śmiali się, gdy chciałam kogoś nazwać przyjacielem. Wtedy czułam, że jestem inna niż moja rodzina, że świat książek jest bardziej moim światem, niż dom rodziców.

Pewnego dnia moja mama zapytała, czy sypiam ze swoim chłopakiem. Przytaknęłam. „O Boże” - zawołała. Nie było rozmowy o antykoncepcji, o relacji z tym chłopakiem, o moich uczuciach. Moja mama najpierw zachowywała się, jakbym zrobiła coś strasznego, później zaczęła planować rozbudowę domu.

Poinformowała mnie, gdzie będzie nasza sypialnia, gdzie będziemy mieć kuchnię. Nie zapytała, czy w ogóle chcę się z nim wiązać, czy myślałam o zamieszkaniu razem. Dla mnie było zdecydowanie za wcześnie na takie plany, chciałam się uczyć, studiować, zupełnie nie myślałam o zakładaniu rodziny. Miałam 16 lat.

Całą relacja trwałą parę miesięcy. Chłopak przychodził codziennie, zaraz jak wracałam ze szkoły. Czułam, że się duszę, i że nie mam czasu na swoje sprawy, na naukę. Zaczęłam wracać do domu coraz później, licząc, że sobie pójdzie, jak mnie nie będzie. W końcu zerwałam z nim.

Ale nie moja mama. Ona zdążyła się przyzwyczaić, że ma darmowego pracownika w domu, który robił dla niej drobne remonty. Robili mi więc niespodzianki: mama wpuszczała go, aby czekał w domu, gdy wrócę. Była zadowolona, że mnie nie ma, w międzyczasie mogła mu kazać coś zrobić. A jemu to odpowiadało.

Kiedy powiedziałam kolejny raz, że nie chcę, żeby przychodził, wypomniał mi: to po co ja to wszystko robiłem? Przecież to miało być dla nas. Tak mu powiedziała moja mama.

Później miałam męża. On też był zadowolony, że część domu moich rodziców ma być "dla nas". A ja przeżywałam piekło z moją mamą, chciałam się wyprowadzić. Mąż nie chciał słuchać o moich problemach, męczyło go to. Czuł się jakby złapał Pana Boga za nogi: jako dziecko nie miał nawet swojego pokoju, a tu dostał całe mieszkanie. Nie podobało mu się tylko, że byłam tam taka smutna.

Gdy urodziłam dziecko, mama codziennie wypominała mi, że wszystko robię nie tak, że "wpędzę dzieciaka do grobu". W dodatku domagała się, bym wciąż jej pomagała, robiła coś za nią, bo ona nie umiała nawet zapłacić rachunków. Dziś wiem, że tak robi wiele matek, które nie potrafią pozwolić dorosłym dzieciom żyć własnym życiem.

Codziennie byłam narażona na przemoc psychiczną, przed którą nie miałam się gdzie schronić. Mój dom był przecież jej domem. Moje dziecko codziennie słuchało awantur.

Wreszcie udało się wyprowadzić. Miałam 30 lat i zaczęłam wszystko od początku. Mój mąż dostał lepszą pracę, ja dostałam pracę. Mieliśmy ładne mieszkanie, ja kupiłam wymarzonego psa. Okoliczności sprzyjały, zaszłam drugi raz w ciążę.

Było idealnie - jeśli patrzeć z zewnątrz. Mieszkając bez rodziców, sądów i oczekiwań, czułam, że jest nie tak. Nie takiego małżeństwa chcę, nie takich relacji. Mnie i mężowi chodziło o coś zupełnie innego w życiu.

Z trzylatkiem i w ciąży znów zaczynałam od początku. Byłam w obcym kraju, nie znałam języka, byłam niewyobrażalnie samotna. Ale znalazłam mieszkanie, pracę. Zaczęłam studia. I udało się - moi dwaj synowie oklaskiwali mnie, gdy odbierałam dyplom pedagoga szkolnego.

Mam 40 lat i znów zaczynam od początku... Ale znacznie mocniejsza. 

Edyta

***

"Życie jest jak pudełko czekoladek, nigdy nie wiesz na co trafisz" - ten znany cytat Forresta Gumpa, dla wielu z nas brzmi aż nazbyt znajomo. Zdarzył ci się niespodziewany zwrot w życiu? Masz za sobą albo planujesz nieoczekiwaną, wielką zmianę? A może zwykły, mały przypadek sprawił, że musiałaś obmyślić życiowy "Plan Be"? Podziel się z nami swoją historią i napisz na kobieta@agora.pl, najciekawsze historie opublikujemy i nagrodzimy.

Akcja #mojplanb jest połączona z premierą filmu "Plan B" Kingi Dębskiej, reżyserki hitu "Moje córki krowy". Plan B zapowiadany jest jako "historia o niełatwym poszukiwaniu miłości, o znajdowaniu sensu w relacjach z innymi i o tym, że zawsze jest nadzieja". Bohaterów poznajemy tuż przed walentynkami, w chwili, gdy w ich życiu wydarza się coś całkiem nieoczekiwanego. Sytuacje, z którymi się konfrontują, prowadzą do zaskakujących rozwiązań. Natalia, Mirek, Klara i Agnieszka spotkają na swojej drodze ludzi, którzy dają nadzieję na to, że w życiu zawsze jest jakiś plan B. W rolach głównych zobaczymy: Kingę Preis, Marcina Dorocińskiego, Edytę Olszówkę, Romę Gąsiorowską, Krzysztofa Stelmaszyka i innych. W kinach od 2 lutego.

Była dziennikarką, została fryzjerką. Małgorzata Serafin o swoim "Planie B"