"Najlepsza Wielkanoc? Jak babcia z powodu choroby miała siłę krytykować tylko na pół mocy" [LIST]

Naszej czytelniczce w rodzinnych świętach przeszkadza jeden członek - babcia, która trzyma wszystkich w garści. Pewna Wielkanoc dała nadzieję, że ten problem to tylko kwestia czasu.

W naszej rodzinie karty rozdaje babcia. Tak było od zawsze. Pociąga za wszystkie sznurki, miesza się w życie każdego, lobbuje, naciska, mąci, rozdaje karty, ma asy w rękawie. Ojca i jego dwóch braci od lat ma w kieszeni. Podobnie wnuczęta. Jak to działa?

"Będę cię wspierała finansowo na studiach, o ile pójdziesz na medycynę", "Jeszcze nie zdecydowałam, komu zapiszę mieszkanie, ale chyba wnukowi, który pierwszy postara się o prawnuka". Słyszeliście kiedyś takie zapewnienia? Babcia jest prawdziwą dominą, szarą eminencją. Jej synowe zawsze mieli ciężko, bo jak żyć, kiedy wszystko, ale to wszystko, robi się źle? Źle się gotuje, niedokładnie sprząta, fatalnie ubiera, beznadziejne wychowuje dzieci, nie ma ręki do kwiatów ani zwierząt, gust ma się kulejący, znajomość języków zerową.

W jednym babcia jest sprawiedliwa, jej miecz siecze równo - każdemu się dostaje. Wystarczy rzut oka na członka rodziny i już jest werdykt: "Przytyłeś!", "Ale włosy mogłaś umyć", "Kiedy przyprowadzisz kawalera?".

Każde święta to dla naszej rodziny jak sesja egzaminacyjna u najgorszej siostry przełożonej w żeńskim liceum dla sierot. Babcia zasiada, komentuje i krytykuje. Do tego wszystkiego ma dość określony poglądy polityczne, mamy więc listę tematów, których przy niej w ogóle nie poruszamy, bo szkoda nerwów. Jest na niej przede wszystkim polityka, katastrofa smoleńska, zaostrzenie prawa aborcyjnego, prawa kobiet, tolerancja i temat uchodźców. Zasada jest prosta - babcia peroruje, my tylko rzucamy porozumiewawcze spojrzenia, milczymy lub przytakujemy.

W 2017 roku tuż przed Wielkanocą babcia przechodziła infekcję wirusową. Gdybym wierzyła w karmę, miałabym poczucie, że wirus przeczołgał ją za te wszystkie lata naszych upokorzeń i cierpień. W obydwa dni świąt czuła się wciąż źle - męczył ją katar, kaszlała, ogólnie była słaba. Zdecydowanie działa na połowę mocy - jakby zza mgły. Nie miała siły cedzić złośliwości, siedziała w kącie zupełnie nieaktywna.

A my mieliśmy cudowne święta. Nie mogliśmy się nagadać, naśmiać, nacieszyć towarzystwem. Babcia w ogóle nie wcinała się, właściwie to tylko przytakiwała i siedziała osowiała. Rok później była już w świetnej formie - ale tamten rok dał nam wszystkim do myślenia. Bo jesteśmy fajną rodziną. Mimo wszystko. I jest dla nas nadzieja.

Agnieszka

***

Czekamy na Wasze historie, którymi chcecie się podzielić. Wybrane teksty, za Waszą zgodą oczywiście, będą opublikowane na kobieta.gazeta.pl. Piszcie: kobieta@agora.pl.

Więcej o: