Jestem w dziewiątym miesiącu ciąży i niestety zgadzam się z tym, że wielkim problemem jest opisane w artykule (przyp. red. Mężczyźni udawali, że śpią, żeby nie ustępować miejsca ciężarnej. 'Ustępują głównie kobiety') zachowanie ludzi wobec kobiet w ciąży.
Mieszkam za granicą, więc nie jest to tylko polski problem. W metrze miejsca ustąpiono mi raz (była to około 50-letnia kobieta, imigrantka). Czarę goryczy przelała jednak sytuacja w hipermarkecie spożywczym, który ma specjalne kasy dla przyszłych mam.
Udało nam się skorzystać z mężem z takiej kasy również jeden raz (byliśmy zachwyceni, że ktoś o ciężarnych w ogóle pomyślał). Jednak przy następnej wizycie do kasy ustawiła się kolejka pięciu, może sześciu nieciężarnych osób z pełnymi wózkami (mężczyźni, dziarscy emeryci). Byliśmy kompletnie zbici z tropu, zapytaliśmy więc panią z obsługi, o co właściwie chodzi, skoro to kasa dla ciężarnych, a inni ludzie mają przecież do dyspozycji pozostałe 29 kas. Pani stwierdziła, że tak, ale z tej "ciężarnej" też mogą korzystać wszyscy, natomiast nas pokierowała do kasy "zwykłej", gdzie oczywiście musieliśmy swoje odstać, bo żadnej z osób nie przyszło do głowy mnie przepuścić, kobiety w ósmym wówczas miesiącu. Pani w kasie też nie wykazała zainteresowania.
Złożyliśmy skargę na niezrozumiałe funkcjonowanie kas dla ciężarnych, ale nie uzyskaliśmy nic oprócz powszechnego zakłopotania pań z działu reklamacji i obietnicy, że "porozmawiają" na ten temat.
W innych sklepach takich kas nie ma i jeszcze nie zdarzyło mi się, żeby ktoś z własnej dobrej woli przepuścił mnie w kolejce. Ani na początku ciąży, ani w środku, ani pod koniec, kiedy mój brzuch jest ogromny i swoje waży. Jest to dla mnie bardzo przykre, bo jako osoby dobrze wychowane, zarówno ja, jak i mój mąż, zawsze ustępowaliśmy osobom w potrzebie zarówno miejsca w kolejce, jak i siedzeń w transporcie publicznym. Uznawaliśmy to za normę zachowania.
Na początku brak reakcji ludzi tłumaczyłam sobie faktem, że może mało widoczny jest ten mój brzuch. Ale nie to jest powodem, gdyż sytuacja nie zmieniła się o jotę nawet w ósmy i dziewiątym miesiącu ciąży.
Naprawdę, nie chodzi o to, że "ciąża to nie choroba" albo że "nic mi się nie stanie, jak postoję" pomimo moich opuchniętych jak balony kostek i dodatkowego balastu. Chodzi o zwykłe dostrzeganie tych, którym jest ciężej, trudniej.
Podobna sytuacja zdarzyła mi się na lotnisku, podczas wchodzenia na pokład jednej z tanich linii lotniczych. Biedna, wysuszona staruszka (około 80 lat) czekała na swoją kolej, ale została wyprzedzona przez niemieckiego businessmana, który oznajmił, że przecież ma "priority pass", więc idzie pierwszy... Jak tak sobie pomyślę, że mogłabym sobie wygodnie siedzieć obok kobiety w ciąży czy ledwo stojącej staruszki, to nie potrafiłabym, naprawdę.
Malwina
***
A jakie są wasze doświadczenia? Czy rzeczywiście przyszłym mamom nikt nie ustępuje? Podziel się z nami swoimi historiami i napiszcie na kobieta@agora.pl. Autorom opublikowanych przez nas listów rewanżujemy się drobnym upominkiem.