"Nosem odbiła się od mojego wielkiego brzucha, ale nadal go nie widziała. Z kolejki wyprosiły ją pielęgniarki" [LIST]

Aleksandra jest w dziewiątym miesiącu ciąży. Uważa, że dopóki dobrze czuje się, nic jej się nie należy. Jest na zwolnieniu, więc ma czas stać w kolejkach. Sytuacja zmienia się, kiedy zaczynają dokuczać jej upały.

Jestem w dziewiątym miesiącu ciąży. Ponieważ w tym roku przyszła do nas bardzo szybko upalna wiosna, a mój organizm działa jak piec hutniczy, od kwietnia chodzę bardzo lekko ubrana - czyli brzuch jest doskonale widoczny. Utwierdzają mnie o tym wszyscy przechodnie, którzy zdają się zachowywać, jakbym była jedyną ciężarną kobietą w dużym mieście.

Miejsca w kolejce ustąpiono mi dwa razy. Zawsze to były kobiety po czterdziestce. Za pierwszym razem sytuacja skończyła się kłótnią w poczekalni jednego z wydziałów urzędu miasta. Gdy stanęłam w kolejce, dwóch mężczyzn (lat około 50-55) odwróciło się, żeby nie widzieć, że wypadałoby mnie przepuścić.

Podeszła za to do mnie kobieta, która powiedziała że jest następna w kolejce i mam miejsce przed nią. Gdy poproszono mnie do okienka, jeden z mężczyzn, którego wyprzedziłam, zaczął robić awanturę. Twierdził, że kobieta powinna zapytać innych osób z kolejki, czy mają ochotę kogoś przepuszczać...

Za drugim razem przepuściła mnie kobieta w sklepie spożywczym, co mnie troszkę skrępowało, bo kupowałam alkohol dla koleżanki w podziękowaniu za użyczenie mebelków dla dziecka...

Przeżyłam też koszmar w miejscu, gdzie nie powinno być wątpliwości. W miejscu, gdzie na drzwiach wisi ogromna kartka z obrazkiem ciężarnej i widnieje na niej napis "KOBIETY W WIDOCZNEJ CIĄŻY WCHODZĄ POZA KOLEJKĄ". Ja byłam w ósmym miesiącu, nie wiem, co było większe - mój brzuch czy spuchnięte stopy. Była to oczywiście przychodnia, gdzie pobierano mi krew do badań.

Przede mną była jedna osoba. Ustawiłam się w kolejce. Wychodzę z założenia, że póki się dobrze czuję, nic mi się nie należy. Byłam już wtedy na zwolnieniu lekarskim, więc miałam czas. Gdy ta osoba weszła do laboratorium, pojawiła się kobieta, która po prostu sobie weszła, kiedy poproszono następnego z kolejki. Za mną ustawiło się już kilka osób. Interweniowałam, ale nie powoływałam się na ciążę, tylko na kolejkę. Kobieta stwierdziła, że była u lekarza w tej samej przychodni i kazał jej wchodzić bez kolejki. Gdy pielęgniarki ją wyprosiły, dopiero się zaczęło. Zdeptała mnie, przepychała się przede mnie. A to dziewczyna w moim wieku! Oświadczyła mi, że jest w ciąży i jej kolejka nie obowiązuje.

Sytuacja o tyle kuriozalna, że ona była wyjątkowo niska, a ja mam 180 cm wzrostu i prawie się nosem odbiła od mojego brzucha, ale nadal go nie widziała. W końcu pielęgniarki opanowały sytuację, ale pod gabinetem zrobiło się naprawdę nieprzyjemnie. Dodam tylko, że dziewczyna, która mnie tak "potraktowała" w drzwiach, sama musiała potem walczyć, bo do bitwy włączył się pan, który "miał bardzo mało czasu i musiał zrobić badania od ręki". Chyba stwierdził, że w poczekalni nie musi siedzieć.

Odniosę się jeszcze do sytuacji innej czytelniczki przy kasie w supermarkecie (przyp. red. "Do kasy dla ciężarnych ustawili się mężczyźni i dziarscy emeryci. Ja w 9. miesiącu musiałam odstać swoje"). Ja również robię zakupy w takim miejscu. Jest kasa dla kobiet w ciąży, rodzin z małymi dziećmi oraz osób niepełnosprawnych. W kolejce mężczyźni w sile wieku. Zawsze mam ochotę podejść i zapytać, czy są niepełnosprawni, czy ciężarni, ale jakoś nie mam odwagi i nie chce mi się słuchać komentarzy pod moim adresem.

Aleksandra

***

A jakie są wasze doświadczenia? Czy rzeczywiście przyszłym mamom nikt nie ustępuje? Podziel się z nami swoimi historiami i napiszcie na kobieta@agora.pl. Autorom opublikowanych przez nas listów rewanżujemy się drobnym upominkiem.

TO TEŻ MOŻE CIĘ ZAINTERESOWAĆ >> "Do kasy dla ciężarnych ustawili się mężczyźni i dziarscy emeryci. Ja w 9. miesiącu musiałam odstać swoje" [LIST]

TO TEŻ MOŻE CIĘ ZAINTERESOWAĆ >> "Jestem w 7. miesiącu ciąży. Usiadłam w metrze i nagle słyszę, jak kobieta się na mnie wydziera" [LIST]

Więcej o: