Na początku może powiem, że jestem dziś w bardzo udanym związku, pewnie dlatego nie odważyłam się napisać do Przemka, mimo że jakaś część mnie chciała. Dodam również, że zawsze starałam się żyć tak, by niczego nie żałować i w większości sytuacji się udało. Moje postanowienie jednak wynikło z pewnej historii, która ma już dwadzieścia parę lat.
On, jak wspomniałam, ma na imię Przemek i tak jak ja przyjeżdżał do swoich dziadków na wieś. Tam go poznałam. Nie pamiętam zresztą, jak długo trwała nasza znajomość i czy w ogóle, bo dwadzieścia lat to naprawdę dużo i pewne rzeczy już się zatarły w mojej pamięci. Pamiętam jednak jego oczy i nasze spotkanie. Pamiętam, że jego uśmiech sprawiał, że miękły mi kolana. Pamiętam też, że chciał, żebym poszła z nim i moim bratem ciotecznym na mecz, w który grali. Niestety rodzice zakazali ruszać mi się gdziekolwiek, bo niedługo mieliśmy wyjeżdżać. Chciał nawet zabrać mnie tam na rękach, ale ja jako grzeczna dziewczynka oczywiście postanowiłam słuchać rodziców.
ZOBACZ TAKŻE: "Myślę, że zrozumiesz, Jola, czemu wtedy nie pojechaliśmy w góry. Bałem się zakochać w dużo starszej kobiecie" [LIST]
Kiedy rodzice wrócili z pola, bo chcieli nazbierać trochę truskawek, stwierdzili, że jednak zostaniemy jeszcze jeden dzień i że jak chcę, mogę iść popatrzeć, jak chłopcy grają. Niestety nie było ich tam, gdzie zazwyczaj grywali. Potem jeszcze widziałam go raz, bodajże na następny dzień. O czymś rozmawialiśmy, nawet chyba ze mną flirtował.
Mogłoby się wydawać, że jedno czy dwa takie spotkania nic nie znaczą. Może po prostu był dla mnie miły, w końcu byłam od niego sporo młodsza. A jednak całe życie nie byłam w stanie o nim zapomnieć. Niestety on przestał odwiedzać dziadków. Potem od mojej siostry ciotecznej (bo jak to na wsi wszyscy się znali) dowiedziałam się, że się ożenił.
Czas mijał, a ja od czasu do czasu wracałam do tego spotkania, zastanawiałam się, co by było, gdybym wtedy z nimi poszła. Ostatnio nawet trafiłam na jego profil na Facebook'u. Nic się nie zmienił, a najmniej jego magnetyczne oczy. Wahałam się, czy nie napisać do niego, czy nie powiedzieć mu, jak duże wrażenie na mnie zrobił, jak duży ślad po sobie zostawił. Jednak moi przyjaciele odradzili mi to. W końcu on mógł już mnie nie pamiętać albo tak jak pisałam, mógł to być dla niego tylko żart, flirt albo zwykła uprzejmość.
Dziś zresztą jestem w szczęśliwym związku, a nawiązanie z nim kontaktu... No cóż, nigdy się nie dowiem. Zresztą jak to mówią, nie warto czasem kusić losu. Mam jedynie nadzieję, że jest szczęśliwy. No i dzięki niemu tak naprawdę żyłam pełnią życia, właśnie by nie żałować niczego, jak tej decyzji z dzieciństwa.
Czytelniczka
Autorce listu bardzo dziękujemy!
Nasz konkurs na najciekawszy list, opisujący wakacyjny romans, już się zakończył, ale wciąż zachęcamy do pisania maili na adres: kobieta@agora.pl. Podzielicie się z nami swoją historią!