Poznajcie dwie młode damy, które stoją za "heheszkami" na Instagramie Muzeum Narodowego w Warszawie

Ola Długołęcka
Aleksandra i Anna wnoszą do Instagrama Muzeum Narodowego w Warszawie nową jakość. Odejmują sztuce pompy, dodają lekkości i humoru. Warto czekać tydzień na ich Instastory, w których wisienką na torcie są zawsze sondaże, jak ten o motywie orki w malarstwie zatytułowany "Kto lepiej zaorał?".

Na Instastory MNW znajdują się filmiki edukacyjne, które kończą się zabawnymi sondażamiNa Instastory MNW znajdują się filmiki edukacyjne, które kończą się zabawnymi sondażami Na Instastory MNW znajdują się filmiki edukacyjne, które kończą się zabawnymi sondażami. Fot. Screen Instagram.com/MNW

Słowem wstępu i wyjaśnienia zbieżności nazwisk. Na rozmowę z pracowniczkami Muzeum Narodowego w Warszawie czekałam dość długo. Na pierwszego maila z zapytaniem nikt mi nie odpisał. Dopiero gdy się upomniałam, dostałam odpowiedź. Okazało się, że w Muzeum Narodowym pracuje osoba, która nazywa się tak samo jak ja - Aleksandra Długołęcka. Mój mail czekał, bo uznano, że to żarcik Oli z muzeum, a nie prośba Oli z Gazeta.pl. Ot, przypadkowa zbieżność nazwisk. I zabawny start.

Ola Długołęcka, Kobieta.gazeta.pl: Oglądając na Instagramie posty Muzeum Narodowego w Warszawie, mam wrażenie, że - jak w filmie "Noc w Muzeum" - dzieła sztuki ożywają i same wrzucają zdjęcia ze swoimi komentarzami. Że eksponaty same komunikują się ze światem i z humorem używają instagramowych słów kluczy. Macie dobre wyczucie kontekstu i czasu. Jak w przypadku historii z pytonem, którą żyła cała Warszawa.

 

Anna Szałas*: Sprawa pytona bardzo wszystkich fascynowała. Nie wyobrażałam sobie, żeby mogło go zabraknąć na naszym profilu.

Aleksandra Długołęcka**: Kontekst sytuacyjny jako pretekst do wrzucenia danego dzieła jest bardzo ważny. Posty nie są przypadkowe, planujemy je z wyprzedzeniem i z uwzględnieniem różnorodności kolekcji Muzeum. W tym momencie mam przygotowany projekt feedu [tablica postów na profilu - przyp. red.] na kolejne tygodnie. Nie trzymamy się go jednak sztywno, bo jak już mówiłyśmy, liczy się to, co się aktualnie dzieje.

Aleksandra Długołęcka i Anna Szałas w Galerii Sztuki DawnejAleksandra Długołęcka i Anna Szałas w Galerii Sztuki Dawnej Aleksandra Długołęcka i Anna Szałas w Galerii Sztuki Dawnej. Fot. Bartosz Bajerski

Od jak dawna prowadzicie instagramowy profil Muzeum Narodowego w Warszawie?

A.S.: Ja od wiosny 2018, od Hackathonu MNW. To był także ten moment, kiedy zaczęły się lekkie, "wakacyjne” posty. A ostatnio pałeczkę przejęła Ola.

A.D.: Dołączyłam do zespołu we wrześniu tego roku. Trzy lata temu, kiedy ruszał profil Muzeum Narodowego w Warszawie na Instagramie, byłam tu na stażu i pomagałam przy prowadzeniu Facebooka, a teraz zajmuję się wszystkimi mediami społecznościowymi muzeum.

 

Ile macie lat, jeśli mogę zapytać?

A.D., A.S.: Jesteśmy z pokolenia milenialsów - nie mamy jeszcze trzydziestu lat.

Jesteście po historii sztuki?

A.D.: Jesteśmy studentkami studiów magisterskich na historii sztuki. Ja piątego roku, Ania czwartego.

A.S.: Ja wcześniej studiowałam malarstwo.

 

Muzeum Narodowe w Warszawie nie kojarzy się z "heheszkami”. Skąd pomysł, żeby wprowadzić bardzo luźną, humorystyczną narrację? Bo na początku profil był poprawny, muzealniczy.

A.S.: Większy luz jest skutecznym sposobem na nawiązanie relacji, a my staramy się przede wszystkim nawiązać więź z naszą publicznością. Przekazać dawkę sztuki, ale w przystępny sposób.

 

A.D.: Oferujemy kontakt ze sztuką jako sposób spędzania wolnego czasu, chcemy ją oswoić, pozbawić otoczki pompy i konserwatyzmu. Zależy nam, żeby odbiorcy czuli, że Muzeum Narodowe w Warszawie tworzą ludzie tacy sami jak oni. Pokazać, że za obrazami kryją się emocje, ludzkie historie. Nasi poprzednicy prowadzący Instagrama MNW stworzyli przestrzeń do takiej narracji i dialogu, za co jesteśmy im wdzięczne.

A.S.: W przypadku swobodniejszej narracji ważne jest to, że Instagram jest dla nas naturalnym środowiskiem. Dobrze się tam czujemy, to nie jest dla nas nowe medium. To rzeczywistość, w której funkcjonujemy.

 

Czy macie odgórnie narzucone wytyczne, jak profil na Instagramie ma wyglądać? Musicie czekać na akceptację postów?

A.D.: Dano nam wolność - w ramach strategii. Mamy nadzieję, że to się nie zmieni. Instagram jest o wiele luźniejszym medium niż Facebook. Na Facebooku jest szerszy przekrój społeczny, publiczność bywa bardziej konserwatywna, wyczulona na ton, w którym się do niej zwracamy. Profilem facebookowym żyje całe muzeum, dużo jest więc związanych z nim emocji. Instagram jest naszym polem do eksperymentowania z formą. Ważne są dla nas reakcje odbiorców.

A.S.: Mamy plan i strategię, a za naszymi wyborami i pomysłami stoją konkretne argumenty. Nawet jeśli ktoś wpadnie przypadkiem na nasz post i zastanowi się, co to za jakieś, za przeproszeniem, "YOLO”, co to za profil muzealny, to my jesteśmy w stanie pokazać, że jest za tym spójna myśl.

 

Zdarza się, że dostajecie po łapach?

A.S.: Trafiają się pojedyncze komentarze. Na Instagramie gramy formą. Jeżeli dane dzieło sztuki wpisuje się w jakiś kontekst, np. II wojny światowej, to musimy być bardziej uwrażliwione.

 

Bo "nie licuje"?

A.S.: Tak. W sierpniu miałyśmy taką "nielicującą” sytuację. Na ukraiński Dzień Niepodległości wrzuciłyśmy "Kołomyjkę” Axentowicza, dodałam nawet żółte i niebieskie serduszka w opisie. Pierwszy komentarz - "co to za post, Muzeum Narodowe w Warszawie??!!”. Kolejna osoba zwróciła uwagę, że obraz przedstawia Hucułów, którzy niekoniecznie identyfikują się z Ukraińcami, więc wtopa.

 

Jak reagujecie na krytykę? Usuwacie nietrafione posty?

A.D.: Postów nie usuwamy, komentarzy także. Staramy się wchodzić w dyskusję, komentować na bieżąco, odpowiadać, nawet jeżeli ten dialog bywa trudny.

A.S.: Taka jest specyfika muzeów narodowych, że ludzie poczuwają się do zabierania głosu. Muzea narodowe są postrzegane jako wizytówka całego kraju i w takie tony wpadają niektórzy na Facebooku. Na Instagramie rzadko się to zdarza.

 

Miewacie poczucie żalu, że jakiś post nie chwycił, a powinien?

A.D.: Na Instagramie prawie nigdy, na Facebooku częściej. Zauważyłyśmy, że komentujący na Facebooku chętniej się uaktywniają, kiedy coś im się nie podoba. Na Instagramie jest odwrotnie – tam większość komentarzy jest pozytywna. Taki urok tych mediów. Facebook jest mniej przewidywalny - ciężej nam wyczuć reakcje.

A.S.: Sam algorytm Facebooka tego nie ułatwia. Wystarczy blokada na jakieś słowo, o której jeszcze nie wiemy, i już nasz post się nie wyświetla i nie ma szansy zdobyć popularności.

 

Jak wygląda wasza muzealnicza konkurencja?

A.S.: Mam wrażenie, że profile innych instytucji przede wszystkim pokazują życie galerii, pracowników, wystawy, kulisy. To jest ciekawe i wartościowe, jednak my przyjęłyśmy inną formułę.

A.D.: Prywatnie jestem użytkowniczką Instagrama i takie klasyczne posty mniej do mnie trafiają. Wydaje mi się, że muzea, zarówno w Polsce, jak i na świecie, prowadzą profile w podobnym duchu. Zamieszczają dzieła z dłuższymi opisami, informacją o autorze i historii powstania. Czołowe światowe muzea, takie jak Luwr czy MET, mają nieporównywalnie większą liczbę obserwujących i globalne zasięgi, i tak solidnie wyrobioną markę, że ta tradycyjna formuła się u nich idealnie sprawdza. My nie jesteśmy w aż tak komfortowej sytuacji. Ciągle rozbudowujemy nasz profil i szybko rośnie nam liczba obserwujących. Największą popularnością cieszą się sztuka współczesna i portrety.

Anna Szałas i Aleksandra Długołęcka w Galerii Wzornictwa PolskiegoAnna Szałas i Aleksandra Długołęcka w Galerii Wzornictwa Polskiego Anna Szałas i Aleksandra Długołęcka w Galerii Wzornictwa Polskiego. Fot. Bartosz Bajerski

Media społecznościowe mają ogromne znaczenie dla firm - liczą się wzrosty, reakcje. Jak jest u was?

A.S.: Mamy założone cele, ale MNW to nie korpo i nie wyrabiamy typowej miesięcznej normy. Liczby nie są dla nas najważniejsze, bardziej niż liczba followersów liczy się dla nas relacja z odbiorcą. Rośniemy sobie organicznie, systematycznie.

A.D.: Chciałybyśmy, żeby nasz Instagram urósł do rangi profili czołowych europejskich muzeów. Pracujemy nad relacją i wizerunkiem.

 

Wy jesteście "zacnymi ziomalkami”, które luźnymi komentarzami na Insta sprawią, że ktoś może przełożyć tę atmosferę niezobowiązującego dialogu na muzeum jako miejsce. To nie jest tak, że tam z kolei zderzy się z powagą, ciszą i dystansem?

A.S.: Zajrzyj do naszego programu wydarzeń - jest pomyślany naprawdę po ludzku. Każdy znajdzie coś dla siebie - jeśli np. przyjdzie na warsztaty dla nastolatków, to na pewno się nie rozczaruje. Nasi koledzy robią wspaniałą robotę. W każdy piątek mamy luźniejsze, tematyczne oprowadzanie. Możesz też wpaść na koncert czy do kina. Co prawda robiąc sobie selfie z rzeźbą, trzeba uważać, bo są to obiekty zabytkowe. Próbę przytulenia "Kobiety z jabłkiem” Miki Mikun pracownicy dbający o ekspozycję mogliby przypłacić palpitacją serca.

Ale tak w ogóle, to ja mam same dobre doświadczenia z paniami i panami pilnującymi. Mam wrażenie, że są bardzo otwarci i towarzyscy, zwłaszcza jak się do nich uśmiechnie i powie "dzień dobry".

 

A.D.: Panie są na pierwszej linii kontaktu, same chętnie korzystamy z ich spostrzeżeń i anegdotek. Monumentalny gmach to tylko pozory. Gdy już do niego wejdziemy, nie przestraszy nas cisza i wroga atmosfera.

A.S.: Dzięki mediom społecznościowym docierają do nas ważne informacje od zwiedzających, np. że: "wejście jest źle oznaczone", że "wszystko jest takie wielkie i ciężko coś znaleźć". Bierzemy sobie te sygnały do serca i przekazujemy je koleżankom i kolegom z działu kontaktów z publicznością, którzy starają się wyjść im naprzeciw. Tak było ze zmianą godzin otwarcia. Zrobiliśmy na Facebooku ankietę, w jaki dzień zwiedzający chcieliby mieć MNW otwarte do 21.00, i wyszło, że w piątki, a nie w czwartki, jak dotychczas. Pośredniczymy między odbiorcami a muzeum.

 

Kryzysy w mediach społecznościowych najbardziej lubią wybuchać w weekendy. Was także nie omijają?

A.D.: Może się wydawać, że profil Muzeum Narodowego w Warszawie jest oazą spokoju, ale dla nas w kryzys może przerodzić się nawet błąd w opisie obiektu. Gorący był moment otwarcia wystawy "Krzycząc: Polska! Niepodległa 1918”. Znajdująca się w holu głównym instalacja Piotra Uklańskiego była szeroko komentowana w mediach społecznościowych [pierwsze wpisy były głosami oburzenia, które wynikały z braku głębszej wiedzy na temat wystawy komentujących - przyp. red.]. Na reakcje zawsze staramy się odpowiadać na bieżąco.

Co sprawia wam największą radość w pracy?

A.S.: Jak moje "sucharki" i "heheszki" rezonują wśród ludzi.

 

To nie są suchary. To jest właśnie najlepsze! Kontekst pokazanego eksponatu ustawia te komentarze na zupełnie nowym, zabawnym poziomie. 

A.D.: Dla mnie to dostęp do jednych z największych zbiorów w Polsce. To nieskończone źródło inspiracji. Mijam Stryjeńską i Malczewskiego w drodze po herbatę. Cieszy mnie też, kiedy sztuka wzbudza emocje i zachęca do dialogu.

Zajrzyjcie na Instagram MNW i na profil MNW na Facebooku.

Aleksandra Długołęcka z Muzeum Narodowego w Warszawie pozuje na tle obrazu Wojciecha Fangora.Aleksandra Długołęcka z Muzeum Narodowego w Warszawie pozuje na tle obrazu Wojciecha Fangora. Aleksandra Długołęcka z Muzeum Narodowego w Warszawie. Fot. Patryk Gruzlewski

*Aleksandra Długołęcka - Studentka historii sztuki na Uniwersytecie Warszawskim i miłośniczka kultury francuskiej. Boi się glutenu i małych piesków. W wolnym czasie lubi grać na pianinie.

**Anna Szałas - Studiuje historię sztuki, prywatnie rysowniczka, koneserka suchych żartów słownych. Od lat praktykuje humorystyczne komentowanie dzieł sztuki, z chęcią udziela ekspertyz z zakresu Internetu stosowanego.

Dziękujemy, że przeczytałaś/eś do końca nasz artykuł. Jeżeli Ci się podobał, to wypróbuj nasz nowy newsletter z najciekawszymi i najlepszymi tekstami portalu. KLIKNIJ, BY ZAPISAĆ SIĘ NA NEWSLETTER

Więcej o: