Na Instastory MNW znajdują się filmiki edukacyjne, które kończą się zabawnymi sondażami Na Instastory MNW znajdują się filmiki edukacyjne, które kończą się zabawnymi sondażami. Fot. Screen Instagram.com/MNW
Słowem wstępu i wyjaśnienia zbieżności nazwisk. Na rozmowę z pracowniczkami Muzeum Narodowego w Warszawie czekałam dość długo. Na pierwszego maila z zapytaniem nikt mi nie odpisał. Dopiero gdy się upomniałam, dostałam odpowiedź. Okazało się, że w Muzeum Narodowym pracuje osoba, która nazywa się tak samo jak ja - Aleksandra Długołęcka. Mój mail czekał, bo uznano, że to żarcik Oli z muzeum, a nie prośba Oli z Gazeta.pl. Ot, przypadkowa zbieżność nazwisk. I zabawny start.
Anna Szałas*: Sprawa pytona bardzo wszystkich fascynowała. Nie wyobrażałam sobie, żeby mogło go zabraknąć na naszym profilu.
Aleksandra Długołęcka**: Kontekst sytuacyjny jako pretekst do wrzucenia danego dzieła jest bardzo ważny. Posty nie są przypadkowe, planujemy je z wyprzedzeniem i z uwzględnieniem różnorodności kolekcji Muzeum. W tym momencie mam przygotowany projekt feedu [tablica postów na profilu - przyp. red.] na kolejne tygodnie. Nie trzymamy się go jednak sztywno, bo jak już mówiłyśmy, liczy się to, co się aktualnie dzieje.
Aleksandra Długołęcka i Anna Szałas w Galerii Sztuki Dawnej Aleksandra Długołęcka i Anna Szałas w Galerii Sztuki Dawnej. Fot. Bartosz Bajerski
A.S.: Ja od wiosny 2018, od Hackathonu MNW. To był także ten moment, kiedy zaczęły się lekkie, "wakacyjne” posty. A ostatnio pałeczkę przejęła Ola.
A.D.: Dołączyłam do zespołu we wrześniu tego roku. Trzy lata temu, kiedy ruszał profil Muzeum Narodowego w Warszawie na Instagramie, byłam tu na stażu i pomagałam przy prowadzeniu Facebooka, a teraz zajmuję się wszystkimi mediami społecznościowymi muzeum.
A.D., A.S.: Jesteśmy z pokolenia milenialsów - nie mamy jeszcze trzydziestu lat.
A.D.: Jesteśmy studentkami studiów magisterskich na historii sztuki. Ja piątego roku, Ania czwartego.
A.S.: Ja wcześniej studiowałam malarstwo.
A.S.: Większy luz jest skutecznym sposobem na nawiązanie relacji, a my staramy się przede wszystkim nawiązać więź z naszą publicznością. Przekazać dawkę sztuki, ale w przystępny sposób.
A.D.: Oferujemy kontakt ze sztuką jako sposób spędzania wolnego czasu, chcemy ją oswoić, pozbawić otoczki pompy i konserwatyzmu. Zależy nam, żeby odbiorcy czuli, że Muzeum Narodowe w Warszawie tworzą ludzie tacy sami jak oni. Pokazać, że za obrazami kryją się emocje, ludzkie historie. Nasi poprzednicy prowadzący Instagrama MNW stworzyli przestrzeń do takiej narracji i dialogu, za co jesteśmy im wdzięczne.
A.S.: W przypadku swobodniejszej narracji ważne jest to, że Instagram jest dla nas naturalnym środowiskiem. Dobrze się tam czujemy, to nie jest dla nas nowe medium. To rzeczywistość, w której funkcjonujemy.
A.D.: Dano nam wolność - w ramach strategii. Mamy nadzieję, że to się nie zmieni. Instagram jest o wiele luźniejszym medium niż Facebook. Na Facebooku jest szerszy przekrój społeczny, publiczność bywa bardziej konserwatywna, wyczulona na ton, w którym się do niej zwracamy. Profilem facebookowym żyje całe muzeum, dużo jest więc związanych z nim emocji. Instagram jest naszym polem do eksperymentowania z formą. Ważne są dla nas reakcje odbiorców.
A.S.: Mamy plan i strategię, a za naszymi wyborami i pomysłami stoją konkretne argumenty. Nawet jeśli ktoś wpadnie przypadkiem na nasz post i zastanowi się, co to za jakieś, za przeproszeniem, "YOLO”, co to za profil muzealny, to my jesteśmy w stanie pokazać, że jest za tym spójna myśl.
A.S.: Trafiają się pojedyncze komentarze. Na Instagramie gramy formą. Jeżeli dane dzieło sztuki wpisuje się w jakiś kontekst, np. II wojny światowej, to musimy być bardziej uwrażliwione.
A.S.: Tak. W sierpniu miałyśmy taką "nielicującą” sytuację. Na ukraiński Dzień Niepodległości wrzuciłyśmy "Kołomyjkę” Axentowicza, dodałam nawet żółte i niebieskie serduszka w opisie. Pierwszy komentarz - "co to za post, Muzeum Narodowe w Warszawie??!!”. Kolejna osoba zwróciła uwagę, że obraz przedstawia Hucułów, którzy niekoniecznie identyfikują się z Ukraińcami, więc wtopa.
A.D.: Postów nie usuwamy, komentarzy także. Staramy się wchodzić w dyskusję, komentować na bieżąco, odpowiadać, nawet jeżeli ten dialog bywa trudny.
A.S.: Taka jest specyfika muzeów narodowych, że ludzie poczuwają się do zabierania głosu. Muzea narodowe są postrzegane jako wizytówka całego kraju i w takie tony wpadają niektórzy na Facebooku. Na Instagramie rzadko się to zdarza.
A.D.: Na Instagramie prawie nigdy, na Facebooku częściej. Zauważyłyśmy, że komentujący na Facebooku chętniej się uaktywniają, kiedy coś im się nie podoba. Na Instagramie jest odwrotnie – tam większość komentarzy jest pozytywna. Taki urok tych mediów. Facebook jest mniej przewidywalny - ciężej nam wyczuć reakcje.
A.S.: Sam algorytm Facebooka tego nie ułatwia. Wystarczy blokada na jakieś słowo, o której jeszcze nie wiemy, i już nasz post się nie wyświetla i nie ma szansy zdobyć popularności.
A.S.: Mam wrażenie, że profile innych instytucji przede wszystkim pokazują życie galerii, pracowników, wystawy, kulisy. To jest ciekawe i wartościowe, jednak my przyjęłyśmy inną formułę.
A.D.: Prywatnie jestem użytkowniczką Instagrama i takie klasyczne posty mniej do mnie trafiają. Wydaje mi się, że muzea, zarówno w Polsce, jak i na świecie, prowadzą profile w podobnym duchu. Zamieszczają dzieła z dłuższymi opisami, informacją o autorze i historii powstania. Czołowe światowe muzea, takie jak Luwr czy MET, mają nieporównywalnie większą liczbę obserwujących i globalne zasięgi, i tak solidnie wyrobioną markę, że ta tradycyjna formuła się u nich idealnie sprawdza. My nie jesteśmy w aż tak komfortowej sytuacji. Ciągle rozbudowujemy nasz profil i szybko rośnie nam liczba obserwujących. Największą popularnością cieszą się sztuka współczesna i portrety.
Anna Szałas i Aleksandra Długołęcka w Galerii Wzornictwa Polskiego Anna Szałas i Aleksandra Długołęcka w Galerii Wzornictwa Polskiego. Fot. Bartosz Bajerski
A.S.: Mamy założone cele, ale MNW to nie korpo i nie wyrabiamy typowej miesięcznej normy. Liczby nie są dla nas najważniejsze, bardziej niż liczba followersów liczy się dla nas relacja z odbiorcą. Rośniemy sobie organicznie, systematycznie.
A.D.: Chciałybyśmy, żeby nasz Instagram urósł do rangi profili czołowych europejskich muzeów. Pracujemy nad relacją i wizerunkiem.
A.S.: Zajrzyj do naszego programu wydarzeń - jest pomyślany naprawdę po ludzku. Każdy znajdzie coś dla siebie - jeśli np. przyjdzie na warsztaty dla nastolatków, to na pewno się nie rozczaruje. Nasi koledzy robią wspaniałą robotę. W każdy piątek mamy luźniejsze, tematyczne oprowadzanie. Możesz też wpaść na koncert czy do kina. Co prawda robiąc sobie selfie z rzeźbą, trzeba uważać, bo są to obiekty zabytkowe. Próbę przytulenia "Kobiety z jabłkiem” Miki Mikun pracownicy dbający o ekspozycję mogliby przypłacić palpitacją serca.
Ale tak w ogóle, to ja mam same dobre doświadczenia z paniami i panami pilnującymi. Mam wrażenie, że są bardzo otwarci i towarzyscy, zwłaszcza jak się do nich uśmiechnie i powie "dzień dobry".
A.D.: Panie są na pierwszej linii kontaktu, same chętnie korzystamy z ich spostrzeżeń i anegdotek. Monumentalny gmach to tylko pozory. Gdy już do niego wejdziemy, nie przestraszy nas cisza i wroga atmosfera.
A.S.: Dzięki mediom społecznościowym docierają do nas ważne informacje od zwiedzających, np. że: "wejście jest źle oznaczone", że "wszystko jest takie wielkie i ciężko coś znaleźć". Bierzemy sobie te sygnały do serca i przekazujemy je koleżankom i kolegom z działu kontaktów z publicznością, którzy starają się wyjść im naprzeciw. Tak było ze zmianą godzin otwarcia. Zrobiliśmy na Facebooku ankietę, w jaki dzień zwiedzający chcieliby mieć MNW otwarte do 21.00, i wyszło, że w piątki, a nie w czwartki, jak dotychczas. Pośredniczymy między odbiorcami a muzeum.
A.D.: Może się wydawać, że profil Muzeum Narodowego w Warszawie jest oazą spokoju, ale dla nas w kryzys może przerodzić się nawet błąd w opisie obiektu. Gorący był moment otwarcia wystawy "Krzycząc: Polska! Niepodległa 1918”. Znajdująca się w holu głównym instalacja Piotra Uklańskiego była szeroko komentowana w mediach społecznościowych [pierwsze wpisy były głosami oburzenia, które wynikały z braku głębszej wiedzy na temat wystawy komentujących - przyp. red.]. Na reakcje zawsze staramy się odpowiadać na bieżąco.
A.S.: Jak moje "sucharki" i "heheszki" rezonują wśród ludzi.
A.D.: Dla mnie to dostęp do jednych z największych zbiorów w Polsce. To nieskończone źródło inspiracji. Mijam Stryjeńską i Malczewskiego w drodze po herbatę. Cieszy mnie też, kiedy sztuka wzbudza emocje i zachęca do dialogu.
Zajrzyjcie na Instagram MNW i na profil MNW na Facebooku.
Aleksandra Długołęcka z Muzeum Narodowego w Warszawie pozuje na tle obrazu Wojciecha Fangora. Aleksandra Długołęcka z Muzeum Narodowego w Warszawie. Fot. Patryk Gruzlewski
*Aleksandra Długołęcka - Studentka historii sztuki na Uniwersytecie Warszawskim i miłośniczka kultury francuskiej. Boi się glutenu i małych piesków. W wolnym czasie lubi grać na pianinie.
**Anna Szałas - Studiuje historię sztuki, prywatnie rysowniczka, koneserka suchych żartów słownych. Od lat praktykuje humorystyczne komentowanie dzieł sztuki, z chęcią udziela ekspertyz z zakresu Internetu stosowanego.
Dziękujemy, że przeczytałaś/eś do końca nasz artykuł. Jeżeli Ci się podobał, to wypróbuj nasz nowy newsletter z najciekawszymi i najlepszymi tekstami portalu. KLIKNIJ, BY ZAPISAĆ SIĘ NA NEWSLETTER