Od lat miałam problem z puszeniem się włosów. Próbowałam już różnych specyfików. Niestety choćbym zastosowała na nie nie wiadomo ile odżywki i olejków, one po prostu ciągle wyglądały na zniszczone i zaniedbane. Próby dostosowania odpowiednich kosmetyków na własną rękę skończyły się fiaskiem - zmarnowalam dużo czasu i dużo pieniędzy na testowanie specyfików. Najlepiej byłoby wybrać się do specjalisty, ale odkładałam to w czasie, do czasu, aż sama nie wpadłam na rozwiązanie mojego problemu.
Włosy różnią się od siebie stopniem porowatości. Te o niskim stopniu są raczej gładkie i proste, zaś o wysokim są pokręcone. Moje włosy są średnioporowate, co oznacza, że się falują i lekko kręcą, ale nie są to sprężynki. Musiałam więc wypośrodkować sposób pielęgnacji "nisko- i wysokoporów". Zaczęłam od podstaw, czyli picia dużej ilości wody, bo porządnie nawodniony organizm to też odżywione i lepiej wyglądające włosy oraz poprawnego mycia skóry głowy. No właśnie - skóry głowy, a nie włosów. Włosy myją się przy okazji. O tym, jak powinno się za to zabrać, pisałam w osobnym artykule:
Po myciu na jeszcze wilgotne włosy nakładam olejek. Robię to z głową skierowaną w dół i włosy ugniatam do góry, dzięki czemu powstają ładne fale. Potem pozwalam im wyschnąć naturalnie. Można też wykorzystać suszarkę z dyfuzorem do kręconych włosów.
Poza samą pielęgnacją zauważyłam, że moje włosy bardzo ładnie się układają, gdy po umyciu pozwolę im naturalnie wyschnąć i ich nie dotykam - a już na pewno nie szczotką. Wciąż jednak walczyłam z psychiczną barierą. No bo jak to tak nie poczesać włosów? Jak to będzie wyglądało? No właśnie w tym rzecz, że... świetnie.
Czesanie włosów, szczególnie wykonane nieumiejętnie i nieodpowiednią szczotką może je mocno pouszkadzać. W przypadku średnio- i wysokoporowatych pasm to gwóźdź do trumny, bo i tak są już skłonne do przesuszania i łamania się. Po umyciu włosy układają się w naturalny sposób, a przeczesanie ich sprawia, że te fale się rozpadają. Owszem, włosy zyskują objętość, ale też... wygląd miotły. Lepszym rozwiązaniem będzie użycie grzebienia z szeroko rozstawionymi zębami. Ja z kolei z samego rana przeczesuję włosy palcami i do końca dnia właściwie ich nie dotykam.