Wigilia z przyjaciółmi - równie ważna jak ta z rodziną

Przyjaciele, to rodzina, którą sobie wybieramy. Dlatego wielu z nas - jak z drugą rodziną - spotyka się w Święta w gronie przyjaciół na wigilię. Nie na imprezę, nie na śledzika, nie na wódeczkę, ale właśnie na wigilię.

I ja należę do tych osób. Mam wielkie szczęście mieć wielu przyjaciół (nie, nie używam tego słowa na wyrost), zawsze staramy się przy okazji Wigilii spotkać na wigilię - kilka dni wcześniej, lub "dożerki" - chwilę później. Na obu imprezach jest miło, wesoło i pysznie, z tą różnicą, że na imprezy przedwigilijne sami coś gotujemy, a na "dożerkach", jak sama nazwa wskazuje, dożeramy wyniesione z rodzinnych domów smakołyki. Często przy tej okazji prowadzimy zakrojone na naszą skromną skalę studia porównawcze, wiadomo wszak, że każdy polski dom ma własną wersję sałatki jarzynowej. Świąteczne śledziki są tradycją powszechną, ale coraz częściej słyszę o tym, że znajomi i dalsi znajomi spotykają się na przyjacielskie wigilie. I bardzo mnie to cieszy, w końcu przyjaciele, to rodzina, którą sami sobie wybieramy, a o rodzinę trzeba dbać.

Prezenty czekają pod choinką (Fot. Archiwum prywatne)Prezenty czekają pod choinką (Fot. Archiwum prywatne) Prezenty czekają pod choinką (Fot. Archiwum prywatne) Prezenty czekają pod choinką (Fot. Archiwum prywatne)

"To ogromnie ważny punkt w roku, nasza wigilia musi się odbyć, choćby miały przyjść dwie osoby. Na szczęście nigdy tak się nie stało" - mówi 34-letni Piotr, dziennikarz gazeta.pl. W gronie przyjaciół spotykają się na wigilię (małą literą, nie wielką, wszak to nie 24 grudnia) co roku od 10 lat. Jak w każdej rodzinie, ten wieczór zdążył przez lata obrosnąć w tradycje: "Każdy przynosi coś do jedzenia, poza kompletnymi antytalentami kulinarnymi, oni mają za zadanie kupić chleb i soki. Nie pijemy alkoholu, w końcu to święta a nie jakaś impreza. U mnie w domu alkoholu przy wigilijnym stole się nie pije i uważam, że to ładna tradycja. Poza tym, każdy kupuje jakiś drobiazg za 10 złotych, prezenty wrzucamy do jednego worka i co roku inny "Mikołaj" je losuje" . Przy okazji losowania oczywiście jest mnóstwo śmiechu, bo za 10 złotych to może być na przykład bukiet zapalniczek; zdarzają się też prezenty "specjalne" - "Kiedyś tworzyłem dla "Co Jest Grane" ranking warszawskich kebabów, znajomi żartowali, że już jestem ekspertem w dziedzinie, no i dla mnie tego roku święty "wylosował" kebab" .

Ich Mikołaj też nie jest typowy - ma na sobie brzydki sweter, który jest przekazywany od lat z rąk do rąk od lat. Piotr nie pamięta skąd się wziął, prawdopodobnie ktoś komuś go pożyczył podczas jednej z pierwszych wigilii i tak się zaczęło. Dziś do zadań Mikołaja należy poza losowaniem prezentów pozowanie do pamiątkowego zdjęcia. "To urocza i zabawna pamiątka, na kanapie siedzi typek starający się zachować powagę, a na jego kolanach i całej kanapie dzieci, które nie bardzo mają pojęcie, o co w tym wszystkim chodzi. Aspekt rodzinny tych spotkań też jest wzruszający - przez te lata pojawiło nam się sporo dzieciaków, patrząc na zdjęcia można powspominać kto kiedy był w ciąży, albo kto z kim przyszedł. Zawsze się spotykamy w mieszkaniu tych samych przyjaciół, dla niektórych z nas to jedyne spotkanie w roku, bo każdy ma swoje życie, pracę, sprawy. Dlatego to takie ważne" - dodaje z uśmiechem Piotr.

Wigilia The Gustators (Fot. Grzegorz Młynarski)Wigilia The Gustators (Fot. Grzegorz Młynarski) Wigilia The Gustators (Fot. Grzegorz Młynarski) Wigilia The Gustators (Fot. Grzegorz Młynarski)

Dla Pauliny - naszej redakcyjnej autorki kulinarnej - nie mniej ważne jest przygotowanie wigilijnych dań. "Kiedyś, z naszym kulinarnym kolektywem The Gustators , zrobiliśmy kolację przedwigilijną dla dwunastu osób. Mieliśmy ustalone menu świąteczne - tradycyjne, ale trochę "podkręcone", naszymi regionalnymi akcentami. Był więc barszcz czerwony, ale jak u Michała na Podkarpaciu, z białą fasolą w maśle. Nie było śledzia, tylko zapiekanka rybna naszego ukochanego kucharza, Gordona Ramsaya" - wylicza Paulina i razem rozmarzamy się na wspomnienie ubiegłorocznej wigilii u niej w domu, na której i ja miałam zaszczyt i przyjemność być obecna. Nie było śledzia ani bigosu pod wódkę i nikt nie narzekał. Była natomiast wytrawna kutia, tarta z kurkami, bryndzą i karmelizowaną cebulą, pieczona kaczka i pieczona brukselka. A, i cytrynowo-makowe babeczki z jagodowym kremem. Na samo wspomnienie zgłodniałam.

Ja, to w ogóle mam szczęście, bo mam dużo przyjaciół i dwa miasta, w których są ludzie, z którymi chcę w święta się spotkać. Drugą wigilię - krakowską, zwaną "ziomową" - organizuje moja przyjaciółka jeszcze z czasów liceum, Kasia. "Ziomowa powstała w 2005 albo 2006 roku. Sporo z nas wyjechało do Anglii w 2004 roku i przyjeżdżaliśmy tylko z rzadka na urlop do Krakowa. Wtedy narodził się pomysł, żeby na kilka dni przed Wigilią spotkać się w naszym gronie" . Przez te prawie dziesięć lat zmieniali się chłopcy i dziewczyny a potem - narzeczeni, mężowie i żony ludzi z paczki, ale trzon pierwszego składu jest taki sam i to samo jest miejsce: zawsze spotykamy się w domu Kasi. "Fajne jest to, jaka ewolucja nastąpiła w oprawie tych spotkań, jak one razem z nami stały się dorosłe" - mówi Kasia. "Na początku były papierowe talerzyki i kubeczki, a w tym roku musi być już zorganizowany kącik malucha, bo inaczej rozniosłyby chałupę" . "Ziomowa", wbrew swojej nazwie, która wzięła się z przeszłości hiphopowej części z nas, nie jest spotkaniem przy wódce i zakąsce. Każdy przynosi jakieś danie - wcześniej ustalamy co kto gotuje - i spotykamy się przy stole. Niektórzy tylko raz do roku, przy tej okazji, i są to spotkania wyjątkowe, szczególnie, że część z nas nie ma, z różnych powodów, takich wigilii w rodzinie.

O przyjaciół trzeba dbać, to chyba jeden z największych truizmów i, jak każdy truizm, jest prawdziwy. Dodam też - że warto, choćby dlatego, że na stare lata, jak dzieci dorosną i wyfruną z gniazd, oni pozostaną. A w dodatku, jako jedyni będą nas znać jak nikt. Może nawet lepiej niż własne dzieci i małżonkowie, bo - jak powiedziała moja mama, zapytana na okoliczność o jej przyjaciółki (paczkę "jej dziewczyn" znających się od pierwszej klasy podstawówki, pozostających w kontakcie mimo różnych życiowych zawieruch) - "miłość jest ślepa, a przyjaźń dobrowolnie zamyka oczy". Wesołych Świąt! I nie zapomnijcie o życzeniach dla przyjaciół! Czy macie takie grono z którym spotykacie się wigilijnie? Jeżeli tak i chcecie się podzielić z nami podzielić ciepłą historią o Waszej przyjaźni, czekamy na listy: kobieta@agora.pl.

Zobacz wideo
Więcej o: