Psycholog: "Słyszę: to na pewno potrwa rok. Albo: wszyscy umrzemy. Człowiek to jest taki badacz z ulicy"

Strategia hurraoptymizmu, tego "przetrwamy z uśmiechem na ustach", może zadziałać w krótkiej perspektywie, przynieść najmniejszy koszt psychologiczny. Ale wiele wskazuje na to, że nas czeka dłuższa perspektywa - mówi psycholog Ewa Jarczewska-Gerc.

Na słynnej skali najbardziej stresujących wydarzeń w życiu pierwsze miejsce zajmuje śmierć współmałżonka. Dalej są m.in. rozwód, zmiana pracy, konflikty w rodzinie itd. Gdzie na tej liście umieściłaby pani sytuację, w której znaleźliśmy się teraz?

Myślę, że obecna sytuacja jest na samym szczycie listy czynników stresujących ludzi. Bo daje poczucie całkowitej utraty kontroli nad własnym życiem, a właśnie potrzeba kontroli jest jedną z najbardziej fundamentalnych w świecie człowieka. Straciliśmy grunt pod nogami i nie wiemy, jak może wyglądać przyszłość.

Nad czym straciliśmy kontrolę?

W pewnym sensie nad wszystkim. Realnie zagrożone są nasze finanse, bo wielu ludzi traci możliwość zarobienia pieniędzy. Ale zagrożone są też małżeństwa, relacje. Nie wiem, jaki metraż statystycznie przypada obecnie na jednego Polaka, ale wspólne zamknięcie na niedużej przestrzeni na pewno jest czynnikiem konfliktogennym i już to odczuwamy.

Nie jesteśmy w stanie przewidywać, co się dalej wydarzy, a z tego biorą się lęki. Człowiek z wiekiem tworzy sobie różnego rodzaju scenariusze, wypróbowuje je, buduje pewną konstrukcję świata, która wydaje mu się bezpieczna. To "wydawanie się” jest de facto najważniejsze. Inna kwestia, czy rzeczywistość naprawdę jest bezpieczna. Ale chodzi o to, jak my postrzegamy świat. Wszelka niepewność jest dla człowieka bardzo niekomfortowa. Mózg zrobi wszystko, żeby jej unikać.

Pandemia koronawirusa. Pierwszy dzień funkcjonowania ograniczeń w poruszaniu się. Wyjść z domu można tylko na krótki spacer, do pracy, do lekarza i po zakupy... Kraków, 25 marca 2020Pandemia koronawirusa. Pierwszy dzień funkcjonowania ograniczeń w poruszaniu się. Wyjść z domu można tylko na krótki spacer, do pracy, do lekarza i po zakupy... Kraków, 25 marca 2020 Fot. Jakub Porzycki / Agencja Wyborcza.pl

Co na przykład?

Będzie nam np. podsuwał dogmaty. Człowiek to jest taki badacz z ulicy. Słyszę więc: "to na pewno będzie trwać rok". Albo: "w przyszłym roku wszyscy umrzemy". Albo: "zaraz wszyscy stracimy pracę". Albo: "to jest wirus, który się wziął z białka, którego nie ma na Ziemi".

Te wszystkie wypowiadane z taką pewnością zdania świadczą o jednym: trwa wielka walka człowieka o to, żeby wiedzieć. Bo jak wiemy, to kontrolujemy.

Walka walką, ale wiele osób twierdzi, że właśnie teraz czuje się świetnie: odpoczywa w domu, gotuje smaczne rzeczy, czyta książki, angażuje się w przeróżne akcje pomocowe. "Właściwie to jest fajnie, wyjdzie nam to na dobre, przetrwamy z uśmiechem na ustach".

To jest mechanizm obronny. Wiele osób naprawdę wierzy, że zmienimy się, nie zniszczymy planety, będziemy dla siebie lepsi, już sobie przecież tak pomagamy. Niestety, to jest dość naiwne, bo obserwacja ludzi w dłuższej perspektywie czasowej przy takich kryzysach pokazuje, że po okresie hurraoptymistycznym następują jeszcze głębsze podziały. Tak było np. po 10 kwietnia, kiedy apelowaliśmy wszyscy o wzajemne porozumienie, pogodzenie się. W praktyce wyszło jak zawsze.

Spodziewam się więc, że po pierwszej fali hurraoptymizmu ludzie będą zwyczajnie zmęczeni, i to zmieni nastroje. Poza tym przyjdą realne problemy finansowe.

Na razie czujemy mobilizację?

Zdecydowanie tak. Ale nasz system afektywny działa tak, że zawsze po "górce" przychodzi "dołek". Choć w tym konkretnym momencie trudno nam sobie wyobrazić, że za chwilę będziemy się czuć inaczej, to tak po prostu jest. Trzeba więc mieć świadomość, że w pewnym momencie pogorszenie nadejdzie, nie ma wątpliwości. Ale po tym pogorszeniu znów mamy możliwość się odbić.

Ale co jest w tym złego, jeśli ktoś stara się patrzeć pozytywnie w przyszłość i jest nawet odrobinę naiwny?

Nie ma w tym nic złego, pod warunkiem że optymizm, a wręcz hurraoptymizm, całe to malowanie trawy na zielono, nie jest formą mechanizmu obronnego przed zmierzeniem się z lękiem. Prędzej czy później i tak trzeba będzie się z nim skonfrontować. Nagły upadek może być bardziej bolesny niż stopniowe, choć wciąż niewygodne i niemiłe, konfrontowanie się z rzeczywistością już w tej chwili.

I to jest trudne, dlatego tak wielu z nas teraz zaprzecza, że w ogóle dzieje się coś bardzo niepokojącego. Ta strategia może zadziałać w krótkiej perspektywie. Ale wiele wskazuje na to, że nas czeka dłuższa perspektywa.

Fotograf Jakub Orzechowski: Życie mojej rodziny po zamknięciu szkol i wprowadzeniu pracy zdalnej z powodu epidemii koronawirusa. Zona Katarzyna , córka Zofia i syn Jan Fotograf Jakub Orzechowski: Życie mojej rodziny po zamknięciu szkol i wprowadzeniu pracy zdalnej z powodu epidemii koronawirusa. Zona Katarzyna , córka Zofia i syn Jan  Fot. Jakub Orzechowski / Agencja Wyborcza.pl

Mechanizmy obronne chyba nie są niczym złym.

Pozwalają nam funkcjonować. Ale bardzo wiele osób korzysta z mechanizmów, które powodują, że w ogóle się nie konfrontują. Coś boli - uciekam. Partnerka ma jakieś wymagania - odchodzę, szukam nowej. Bo dlaczego ma być trudniej, jeśli może być łatwiej? Problem w tym, że nowa partnerka może nie mieć wielkich wymagań wobec nas na początku związku, kiedy samo nasze istnienie jest dla niej formą gratyfikacji. Ale w każdej relacji po jakimś czasie pojawią się oczekiwania, trudności, niewygody. I co, znów uciekniemy gdzieś indziej?

Jako społeczeństwo staramy się iść na łatwiznę. A sytuacja, w której się znaleźliśmy, wręcz zmusza nas do tego, żeby skonfrontować się z różnymi trudnymi emocjami. Bardzo często najgłośniej krzyczą, że jest super, ci ludzie, którzy nie ogarniają swojego życia w normalnych warunkach. I paradoksalnie dla nich ta terapia wstrząsowa może okazać się najbardziej inspirująca.

Wszystkie emocje są ważne, nie tylko pozytywne, mówi psycholog Ewa Karczewska-GercWszystkie emocje są ważne, nie tylko pozytywne, mówi psycholog Ewa Karczewska-Gerc Fot. Shutterstock

Smutna konkluzja.

Ale rozwojowa. Dzięki sytuacji, w której się znaleźliśmy, możemy się przekonać, że cały wachlarz emocji jest ważny i wartościowy. Nie tylko te pozytywne. Z każdej trudniejszej sytuacji jesteśmy w stanie coś dla siebie wziąć, co posłuży nam do rozwoju.

Czego możemy się teraz nauczyć?

Tego, jak działa świat. Bo makroskala przekłada się na mikroskalę i rozumiejąc pewne mechanizmy, możemy lepiej zaadaptować się do zmian. Ja śledzę artykuły o gospodarce i giełdę. Bardzo zachęcam do uczenia się świata, właśnie teraz mamy na to czas.

Lekcja dotyczy też zrozumienia, że nie samą przyjemnością żyje człowiek. Jeszcze dwa tygodnie temu, jak gdzieś mówiłam o wdzięczności, o docenianiu każdego dnia, swojego zdrowia - część osób się dziwiła, protestowała, ironicznie uśmiechała. Za co on ma być wdzięczny, jak jest przepracowany, nie ma na nic czasu, wszystko idzie nie tak? I nagle przychodzi sytuacja, w której to może zostać nam odebrane. Dlatego paradoksalnie, jeśli ktoś jest otwarty i elastyczny, teraz może się całkiem sporo nauczyć o tym, jak być szczęśliwym.

Ja póki co mam pracę i jestem zdrowa, ale doskwiera mi mocno ograniczona mobilność. Usłyszałam jednak, że nie mam prawa narzekać na odwołane wakacje, bo ludzie mają dużo poważniejsze problemy.

Takie uwagi mogą bardzo zdenerwować. I nic dziwnego. Ludzie mają prawo wyrażać swoje emocje i myśli. Zdrowa reakcja polega na tym, że się mówi: tego mi brakuje, za tym tęsknię. Samo głośne wyrażenie tych trudnych emocji często sprawia, że jest nam łatwiej się z tym pogodzić.

Ja też chciałabym wyjechać i żeby moje dzieci normalnie poszły do szkoły, żebym ja poszła do pracy, żeby życie toczyło się rytmem, który mi odpowiada. Nie narzekałam jakoś nadmiernie na co dzień. Więc jednak zachęcam do większej tolerancji.

Koronawirus. Poznańska komunikacja miejska w środę ranoKoronawirus. Poznańska komunikacja miejska w środę rano Fot. Lukasz Cynalewski / Agencja Wyborcza.pl

Na ile ważne jest to, że nie mamy do kogo zaadresować złości? Nie ma na kogo zrzucić winy.

To znowu jest cudowna lekcja radzenia sobie z własnymi emocjami. Przyznam, że trudna. Łatwa byłaby wtedy, gdybyśmy znaleźli winnego. Choć przypuszczalnie wiele osób będzie tego winnego szukać i w końcu go sobie znajdzie. Ale bezprecedensowa sytuacja, w której nie ma kogo obwinić, jest dla ludzi bardzo rozwojowa.

Dużo tych lekcji. Niektórzy twierdzą, że to już raczej jest egzamin.

Nie, egzamin przyjdzie za parę tygodni, miesięcy, gdy sytuacja się przedłuży, a my będziemy coraz bardziej sfrustrowani. Teraz się do tego sprawdzianu przygotowujemy.

Jakie stany czy zachowania są w obecnej sytuacji "normalne”?

Trudno powiedzieć, które są “nienormalne”, bo każdy z nas może reagować inaczej. Ludzie w sytuacjach utraty kontroli, nieprzewidywalności doświadczają całego wachlarza emocji. Najczęściej są one związane właśnie z mechanizmami obronnymi. Czyli jedni będą wpadać w histeryczny śmiech, inni w ten hurraoptymizm: Bóg, kosmos, Matka Natura, wspólnota.

I trudno powiedzieć, która reakcja jest bardziej, a która mniej adekwatna. Natomiast są bardziej i mniej dojrzałe. Im dojrzalsze są system nerwowy i osobowość - co tylko trochę jest skorelowane z wiekiem, bardziej z wykształceniem, otwartością na wiedzę, na nowość i wieloznaczność - tym reakcje będą dojrzalsze.

Zatem jaka reakcja jest dojrzała?

Jakby ktoś teraz z całą pewnością odpowiedział na to pytanie, znaczyłoby to na pewno tylko tyle, że sam znajduje się w fazie nieświadomej niewiedzy. Czyli nawet nie wie, ile nie wie. Mnie też trudno jest przewidzieć, co się wydarzy. Czy wykupywanie papieru toaletowego jest już objawem paniki, czy zapobiegliwością? Dane na dziś pokazują, że to jest jednak panika i niedojrzały sposób reagowania. Tak samo jeśli ktoś teraz wypłaca całą gotówkę i chowa ją pod materacem. Ale sytuacja jest dynamiczna, a granica między przezornością i paniką cienka.

Podsumujmy: czego się trzymać w czasach, kiedy nie ma się czego trzymać?

Trudne pytanie. Na pewno bliskich relacji z ludźmi. Miłości, która nie musi być doświadczana bezpośrednio. Oczywiście tak byłoby najlepiej, ale można więcej rozmawiać przez telefon, używać nowych technologii. Niech to będą szczere, prawdziwe relacje międzyludzkie. Z ciotką, rodzicem, partnerem.

Okaże się teraz, że wiele osób nie ma się czego złapać, bo na co dzień nie ma kontaktu z samym sobą. Ludzie, którzy jeszcze wcześniej, przed koronawirusem, zadbali o swój rozwój osobisty - czyli poznali się lepiej, nauczyli samokontroli, ale też zdrowych sposobów samoregulacji, wpływania na swoje nastroje - przetrwają ten okres w lepszej kondycji psychofizycznej. Im jest teraz łatwiej się odnaleźć. Bo siebie znają i wiedzą, co można robić, żeby przetrwać z podniesioną głową, a nie z tym zawoalowanym, tylko przykrytym radością, bólem.

Egzamin zdadzą ci, którzy pamiętają, że czas dany nam na życie na tej pięknej planecie jest ograniczony. A sam fakt bycia – nieoczywisty. Za to jakże cenny i piękny.

Ewa Jarczewska-GercEwa Jarczewska-Gerc 

Ewa Jarczewska-Gerc. Psycholog społeczny, trener biznesu, wykładowczyni na Uniwersytecie SWPS. Zajmuje się psychologią motywacji, efektywnością i wytrwałością w działaniu oraz symulacjami mentalnymi. Interesuje się związkami między różnymi formami myślenia i wyobrażania sobie a efektywnością i wytrwałością w działaniu, a także stresem i jego korelatami.

Paulina Dudek. Absolwentka Wydziału Dziennikarstwa i Komunikacji Społecznej UJ. Dziennikarka, redaktorka, twórczyni cyklu mikroreportaży wideo "Zwykli Niezwykli". Nagrodzona Grand Video Awards, nominowana do nagrody Grand Press. Lubi chodzić, jeździć pociągami i urządzać mieszkania.