Łukasz Durajski to lekarz aktywnie udzielający się w mediach społecznościowych. Pediatra prowadzi profil na Instagramie "Doktorek radzi", który obserwuje już ponad 65 tysięcy osób. Niedawno spore zainteresowanie wzbudził jego wpis, w którym opisał sytuację pandemiczną na Zanzibarze.
Jak opisuje lekarz, lokalna społeczność nie zachowuje dystansu społecznego i nie nosi maseczek ochronnych. Rzadko przeprowadza się testy na COVID-19. Z kolei jeśli testy są już wykonywane, to zazwyczaj są mało wiarygodne, bo często są źle realizowane. - Lokalna społeczność uważa, że COVID jej nie dotyka, bo je kurkumę i pije imbir. Ochrona zdrowia nie jest obciążona, bo jej tutaj nie ma. Celebryci nie mają racji (jak zwykle), nie słuchajcie bzdur. Poznałem wspaniałych i zaangażowanych lekarzy, których jest garstka. Absolutnie odradzam - pisze pediatra.
Co skłoniło lekarza do opublikowania tego wpisu? - Absolutnie moim celem napisania tego postu jest po prostu informacja o tym, co się na Zanzibarze dzieje. Bardzo zależy mi, aby był w tym wszystkim głos rozsądku. Oczywiście Zanzibar jest niezwykle urokliwy. Jestem tutaj już drugi miesiąc w pracy i widzę, jakie braki i ile problemów ma Tanzania - wyjaśnił Durajski w rozmowie z serwisem Plejada.
Wpis lekarza wzbudził ogromne zainteresowanie. Udostępniła go między innymi dziennikarka Karolina Korwin Piotrowska. Co ciekawe, jej post skomentowała Edyta Pazura. - A pan doktor to rozumiem, że siedzi tam przynajmniej od 8 marca, bo leczy ludzi w Tanzanii, tak? Czy tylko pod przykrywką pouczania celebrytów sam podróżuje? - napisała Pazura.
Korwin Piotrowska odpasała, że lekarz jest tam w pracy. - Dystans społeczny zależy od miejsca, gdzie się przebywa. Nieprawda, że nie noszą masek. Testy trzeba zrobić w jedną i w drugą stronę, chyba że ma się zaświadczenie o odbytym szczepieniu. Są tacy, co leczą się kurkumą i imbirem, ale jak wiemy, w Polsce też są tacy, którzy wierzą w zbawienną moc oregano - skomentowała ponownie Pazura.
Warto jednak zaznaczyć, że Edyta Pazura nie do końca ma rację w kwestii testów. Zaświadczenie o negatywnym wyniku testu na obecność COVID-19 potrzebne jest tylko i wyłącznie, jeżeli kraj wylotu lub linia lotnicza wymaga takiego zaświadczenia jako warunku podróży.
- Zgodnie z wytycznymi tanzańskiego resortu zdrowia z 5 sierpnia 2020 r., wszystkich podróżujących do Zjednoczonej Republiki Tanzanii, w tym powracających do niej stałych mieszkańców/rezydentów, obowiązywać ma posiadanie przy wjeździe do Tanzanii zaświadczenia o negatywnym wyniku testu na obecność COVID-19, jeżeli kraj wylotu lub linia lotnicza wymaga takiego zaświadczenia jako warunku podróży. Po przylocie do Tanzanii osoby przybywające z pozostałych krajów, a wykazujące symptomy związane z COVID-19, będą dodatkowo sprawdzane i mogą zostać poddane badaniu w kierunku koronawirusa SARS-CoV-2 z zastosowaniem metody RT-PCR - dowiadujemy się ze strony polskiego MSZ.
Co istotne osoby, które muszą wykonać testy na obecność Covid-19 w związku z planowaną podróżą z Tanzanii do innych krajów, zobowiązane są do uprzedniej rejestracji na stronie internetowej tutejszego Ministerstwa Zdrowia: https://pimacovid.moh.go.tz/#/booking. - Wymóg ten dotyczy obecnie Tanzanii kontynentalnej, na Zanzibarze nie jest natomiast wymagane wcześniejsze umawianie wizyty za pośrednictwem ww. strony internetowej - czytamy dalej na stronie MSZ.
Może cię także zainteresować: