Więcej podobnych treści znajdziesz na Gazeta.pl
Sztuka kintsugi nazywana jest też kintsukuro. Narodziła się w XVI wieku w Japonii. Szogun Yoshimasa Ashikaga zbił swoje ulubione naczynie do podawania herbaty i kazał je naprawić. Rozbite fragmenty zostały ze sobą na nowo połączone za pomocą metalowych zacisków. Później technika została udoskonalona i pęknięcia ozdabiano sproszkowanym złotem albo srebrem.
Kintsugi dotarło także do branży beauty i odniosło sukces na całym świecie. Orientalne akcenty szybko wpasowały się w gusta pań i obecnie to jedna z najmodniejszych metod stylizacji.
Manicure przypomina pęknięcia, które ktoś ozdobił złotym wzorem. Kolor bazowy może być naturalny, zbliżony do odcienia płytki, np. beżowy albo jasnoróżowy. Wypełnienia po pęknięciach mogą mieć nieco ciemniejszy kolor, a linie przypominające żyłki najlepiej namalować cienkim pędzelkiem.
Kintsugi nails mają przypominać potłuczony wyrób ceramiczny. Piękno tkwi w technice i subtelności. Całość wygląda jak prawdziwe dzieło sztuki na paznokciach. Jeśli nie boisz się szaleć z kolorami, możesz urozmaicić stylizację i połączyć kilka lakierów. Każdą niedoskonałość łatwo naprawić, bo wystarczy namalować pędzelkiem kolejne pęknięcie.
Fenomen paznokci kintsugi polega też na łatwym wykonaniu. Bez problemu zrobi go każda z nas w domu. Nawet jeśli nie masz cienkiego pędzelka do rysowania charakterystycznych cienkich linii, możesz użyć wykałaczki albo szpilki. Efekt końcowy naprawdę robi wrażenie.