BEAUTY
Hagi Phases (fot. Ake Zorn i Paweł Wyląg / mat. prasowe Hagi)
Hagi Phases (fot. Ake Zorn i Paweł Wyląg / mat. prasowe Hagi)

 Aga Kozak: Wymyśliłaś krem na różne fazy cyklu miesięcznego. Brzmi przełomowo!

Agata Borzym*: Na początku muszę zaznaczyć, że im bardziej wchodzę w ten temat - tym więcej o nim odkrywam. On pracuje. Dostajemy mnóstwo informacji zwrotnych. Ale nawet nie tyle samego produktu, lecz cykloczułości.

Obserwuję z przyjemnością, jak nasz kosmetyk doprowadza do przewartościowania, zastanowienia się nad sobą i otaczającym nas światem.  

A zaczęło się…

AB: …od obserwacji samej siebie, mojej skóry. Pewnego dnia zobaczyłam, że "znowu" coś się pojawiło na twarzy. Zatrzymałam się przy tym słowie "znowu", bo zauważyłam, że to - czyli pryszcz, wyprysk - jest powtarzalne. Że właściwie nie powinnam być zdziwiona, ten rytm znam już od kilku dobrych lat: co miesiąc w podobnej porze zaczynają wyskakiwać mi pryszcze, niedoskonałości. Chwilę później skóra się robi sucha albo przetłuszczona.

To kazało mi sobie zadać pytanie: skoro moja skóra aż tak się zmienia, skoro mam jakby trzy skóry a nie jedną w ciągu całego cyklu - to dlaczego nie zmieniam, nie dopasowuję do tego swojej pielęgnacji?

Podobno wybiegłaś z łazienki krzycząc do mamy i swojej siostry Gabrysi, z którymi prowadzicie Hagi, że masz świetny pomysł.

Hanna Kurcińska, Gabriela Kurcińska, Agata Borzym / HagiHanna Kurcińska, Gabriela Kurcińska, Agata Borzym / Hagi fot. Kinga Karpati mat. prasowe Hagi

AB: Tak było. Dziewczyny mnie wysłuchały.

Zaczęłyśmy się sobie przyglądać bardziej uważnie i po pewnym czasie doszłyśmy do wniosku, że potraktowanie skóry cykloczule to świetny pomysł i że nie znamy oraz nie jesteśmy w stanie znaleźć firmy, która by od tej strony podeszła do pielęgnacji skóry.

Zaczęłyśmy czytać, szukać sprawdzać, jak hormony wyglądają w czasie całego cyklu, kiedy "idą w górę", kiedy "w dół" i sprawdziłyśmy, co one robią skórze. Oczywiście okazało się, że robią bardzo dużo.

To, co widziałyśmy w lustrze – obserwując siebie – zostało potwierdzone naukowo.

Mianowicie skoki estrogenu czy progesteronu w ciągu trwania całego cyklu są bardzo duże i powodują zmiany parametrów naszej skóry. Raz skóra jest bardziej przesuszona, innym razem wydzielanie sebum jest większe - to jest ten moment kiedy wyskakują pryszcze - ale jest też ten moment "glow", kiedy skóra aż świeci i naprawdę niewiele potrzebuje.

Krem cykloczułyKrem cykloczuły mat. prasowe Hagi/ fot. Ake Zorn i Paweł Wyląg

Zrobiłyście więc trzy kremy.

AB: Nazwałyśmy je Phases.

Odzwierciedlają główne podstawowe fazy, czyli fazę menstruacyjną jako początek cyklu, potem fazę folikularną i lutealną na koniec.

Dla każdej zaprojektowałyśmy krem. Każdy z nich ma różne składniki i odpowiada całościowo na potrzeby skóry w tym momencie cyklu, bo każdy z nich został oparty na bardzo rzetelnych badaniach. Sprawdziłyśmy też przy okazji tego projektu, jak dodatki biotyczne mają się do kondycji naszej skóry.

I nagle okazało się, że nie zawsze, nie w każdym momencie cyklu dodatek pre czy probiotyczny jest wskazany - np. w fazie lutealnej skóra bardzo nie lubi dodatków biotycznych, nie lubi prebiotyków.

Pani Haniu, to pani jest chemiczką - proszę nam wytłumaczyć o czym mówi Agata.  

HK: Probiotyki stały się bardzo modne w branży kosmetycznej kosmetykach – wcześniej taki boom mieliśmy w jedzeniu czy farmacji. Odkryliśmy, że bakterie mają ogromny wpływ na nasz organizm, że istnieje oś "mikrobiota skóry – mózg", czyli połączenie: bakterie potrafią wydzielać najróżniejsze substancje chemiczne, neuroprzekaźniki, które idą do mózgu i się z nim w ten sposób kontaktują. I że mózg też wysyła swoje - jest w stałym kontakcie z "mafią bakteryjną" żerującą na naszej skórze, która w zamian za pilnuje, żeby było wszystko w porządku, żeby obce patogeny się na skórze nie panoszyły.

Postanowiła pani sprawdzić jaki wpływ mają probiotyki w każdej z faz cyklu.

HK: No i zdziwienie: okazuje się, że w fazie lutealnej żaden dodatek nie jest potrzebny. To było rewolucyjne! Fascynuje mnie ta nauka, że ciągle się o skórze czegoś dowiadujemy.

AB: Mama była współprojektantką całego procesu i receptur kremów, które powstawały u nas w Hagi, w zespole technologów, który sięgnął do najnowszych badań. Sprowadzałyśmy przeróżne próbki surowcowe, często bardzo kosztowne i najlepszej jakości – tak zwariowałyśmy na punkcie tego projektu. Szukałyśmy też dla kremów odpowiednich zapachów. Np. zapach Phases 1 to naturalna mieszanka z włoskiej, starej destylarni olejków z tradycjami. 

Hagi PahasesHagi Pahases mat.prasowe Hagi/fot: Ake Zorn i Paweł Wyląg

Pracowałyście też długo nad formą wizualną: każdy krem jest inny, choć razem tworzą całość.

AB:

Etykiety miały być w kolorach, które nam się będą łatwo kojarzyć: więc Phases 1 jest krwiście czerwony, drugi to bordowa szminka, którą chcemy pomalować się w fazie glow, a pomarańczowy nas szykuje na burzę hormonów i emocji, którą mamy pod koniec cyklu.

My z siostrą Gabrysią i naszym zespołem pracowałyśmy nad tym wszystkim, mama – nad recepturą kremów.

Hagi PhasesHagi Phases mat. prasowe Hagi/fot: Ake Zorn i Paweł Wyląg

Muszę zapytać: jak się w ogóle tworzy krem?

HK: Uczyłam się tego parę lat, miedzy innymi na kosmetologii na Politechnice Łódzkiej. Trzeba się znać na dermatologii i immunologii i oczywiście chemii, mojej dziedzinie. Kremy to emulsje. Emulsja to połączenie fazy wodnej i fazy tłuszczowej – żeby to łatwiej zrozumieć, proszę sobie wyobrazić… majonez.

W majonezie też trzeba wiedzieć, co z czym połączyć.

Wybieramy więc olej, tu sprawa jest trudna, bo olejów naturalnych jest bardzo dużo, trzeba wiedzieć które do jakiej cery będą najlepsze. Czy to będą oleje schnące, czy nieschnące, czy półschnące. Musimy też zwrócić uwagę na zapach, bo np. najlepszy olej do skóry dojrzałej, to jest olej z awokado, a pachnie brzydko. Potem badamy proporcje następuje dobór emulgatorów, których jest całe mnóstwo, a które tworzą konsystencję, a przecież krem nie może być za ciężki…

Słyszałam związaną z tym opowieść o pani pierwszym kremie!

Był nie do zniesienia! Ciężki i śmierdzący - bo pachniał owcą i różą z powodu owczej lanoliny i wody różanej. Potem pierwszy krem, z którego byłam naprawdę zadowolona powstawał bardzo długo, nie przyznam się jak długo! Teraz już mi idzie superszybko. Ale robimy bardzo dużo różnych próbek zanim uznamy, że to jest dobre. Najpierw testujemy w biurze i na produkcji.

Wcierają i krytykują?

HK: Tak, dziewczyny, chłopaki – każdy. Zbieramy opinie, zmieniamy, przekazujemy potem najlepszą próbkę do laboratorium. Dobieramy zapach. Ogromnie to jest dla nas ważne.

W naszej branży teraz pojawiły się też surowce kosmetyczne, które powodują miłe uczucie sensoryczne. Rozwija cały nowy dział tzw. neurokosmetyków. Wchodzimy w dziedziny związane z obszarem psychiki, działania mózgu.

Bo człowiek nie jest składanką różnych osobnych organów, tylko całością, w której wszystko ze sobą świetnie współpracuje. Tak patrzymy teraz na kremy, na to, co nakładamy na ten wrażliwy organ, którym jest skóra. Więc jak wiemy, że receptura jest dla nas holistycznie dobra, to zaczynamy badania. Wysyłamy próbki do laboratoriów mikrobiologicznych, gdzie są poddawane wszystkim koniecznym badaniom mikrobiologicznym, dermatologicznym. A potem robimy badania aplikacyjne.

Czyli?

HK: Jeżeli chcemy napisać na kremie, że nawilża, to musimy mieć badanie potwierdzające wzrost nawilżenia. Mamy bardzo surowe prawo: wszystko musi być udowodnione badaniami. I dobrze. Nie ma ściemy.

Hagi PhasesHagi Phases fot: Ake Zorn i Paweł Wyląg

AB: Przygotowując Phases, zrobiłyśmy 100 próbek. Zanim wybrałyśmy ostateczną recepturę, dzień po dniu próbowałyśmy różnych nowych kombinacji – to była ciężka praca. Nasze podejście jest prawdziwie holistyczne: uważamy, że skóra i ciało wiedzą, co robić, że są najlepiej zaprojektowaną maszyną. I że nasza rola to wspierać naturalne procesy w działaniu. Dlatego stawiamy na takie dodatki, które w skórze już są, jak skwalan, który jest roślinną wersją obecnego w skórze skwalenu, albo beta-glukan, który uzupełnia cement międzykomórkowy, czy oleje biozgodne ze skórą przypominające naturalne lipidy.

Holistyczność tego produktu działa jeszcze w innym wymiarze.

AB: Chciałyśmy, żeby ten produkt holistycznie działał na skórę, ale jak już powstał, jak już sobie zapakowałyśmy kremy w buteleczki i postawiłyśmy je w łazience i zaczęłyśmy ich używać zgodnie z naszymi fazami cyklu, to nagle się okazało, że on robi dużo więcej niż tylko dba o skórę.

Okazało się, że to, że rano zastanawiamy się, w jakim momencie cyklu jesteśmy skutkuje niezwykłą samoświadomością.

Od kiedy wprowadziłam to jako rutynę, każdego dnia wiem, jak się dopasować do siebie i swojego cyklu. To trochę jak sprawdzanie pogody. Jak jest słoneczko i jest ciepło, to się ubiorę w krótką koszulkę, a jak deszcz, to zabiorę parasol. Ja bardzo świadomie zaczęłam planować swoje aktywności właśnie idąc za podszeptem faz cyklu.

Czyli?

AB: Nie ma mowy, żebym się zapisała na jakieś atrakcje, kiedy nadchodzi faza menstruacyjna: nie planuję wyjazdów – po co mam się męczyć podczas podróży, zwłaszcza fajnej? Z kolei dobrze wiem, że druga faza – folikularna - to świetny czas na rzeczy dla siebie, na egzotyczną randkę lub zaczęcie czegoś nowego – np. porannych ćwiczeń. Wtedy na wszystko mam najwięcej energii, największą ochotę. A z kolei jak nadchodzi faza lutealna, to wiem, że żadnych sesji zdjęciowych, bo będą pryszcze! Niby drobne rzeczy a mnóstwo zmieniły w mojej czułości na siebie i swoje potrzeby, w planowaniu pod nie kalendarza.

Hagi PhasesHagi Phases fot: Ake Zorn i Paweł Wyląg

Czy świat umie się pod to ułożyć?

Właśnie!

W momencie, w którym zobaczyłam, że ja tak po prostu funkcjonuję, że jako kobieta tak "działam", to otworzyły mi się oczy na świat, który funkcjonuje cały czas w trybie męskim - ułożonym pod mężczyzn, a nie pod nas.

I to może się zmienić, ale tylko wtedy, kiedy jako kobiety zaczniemy mówić głośniej o swoich potrzebach, o swoim naturalnym cyklu. O tym, że nie zawsze można nas podsumować w Excelu – że nasz sposób funkcjonowania po prostu jest inny. Nie lepszy, nie gorszy, po prostu inny. Z resztą z tym mówieniem o cyklu mamy związaną niesamowitą anegdotę.

Opowiedz.

AB: Phases powstało we współpracy z Narodowym Centrum Badań i Rozwoju. Wyobraź sobie, że ja i mama siedzimy przed gronem pięciu panów – poważnych profesorów. I my im opowiadamy o cyklu menstruacyjnym – a wiem, że nawet wiele kobiet nie do końca kojarzy, co to jest, jak to wygląda, z czego się składa. Ja na początku byłam przerażona: czy oni zrozumieją, czy kupią ten pomysł. I co? Udało się! Dostałyśmy zielone światło na realizację. Tak że projekt powstał przy męskim wsparciu.

Miałam wtedy taką refleksję, że zrozumiemy się i zaufamy sobie – my kobiety i mężczyźni – kiedy będziemy sobie mówić o potrzebach, tłumaczyć się sobie.

Hagi PhasesHagi Phases fot: Ake Zorn i Paweł Wyląg

W internecie wasz projekt z hasztagiem #cykloczułość wzbudził duży odzew. Kobiety dzielą się swoimi historiami na temat cyklu, piszą o zyskanej na cykl uważności.

AB: To było niesamowite: po pierwsze zobaczyć, że nawet bardzo świadome, odważne, dzielne kobiety, mieszkanki dużych miast nie do końca w zasadzie sobie zdawały sprawę ze swojego cyklu. Obserwować jak kobiety zaczynają otwierać oczy na coś tak bardzo naturalnego, co po prostu jest związane z tym, że jest się dziewczynką.

Najczęściej słyszany komentarz to "Jejku, wreszcie ktoś powiedział głośno o czymś, co jest takie niby oczywiste, ale się o tym nie mówiło!".

Pytanie, dlaczego się nie mówiło? Bo świat jest nadal zdominowany przez męskie narracje? Bo wokoło tego tematu było tyle wstydu? Wierzę, że to jest początek głośnego mówienia o cyklu. A głośne mówienie publiczne zaczyna się od głośnego powiedzenia u siebie w domu, na przykład swojemu partnerowi: "Bądź dla mnie cykloczuły, dzisiaj mam PMS-a". Albo powiedzenie sobie samej: "Kochana dzisiaj nie zrobisz treningu, bo masz okres. Bądź dla siebie cykloczuła, idź pod koc, wsuń sernik bez wyrzutów sumienia". Nadal potrzebujemy edukacji, ale cieszymy się, że może ona się rozprzestrzeniać za pomocą kremu. Dla mnie to ważne, żeby o fazach nie wiedziały tylko nasze córki, ale i synowie. Ale to się stanie tylko wtedy kiedy my kobiety nie będziemy się z cyklem kryć i chować podpasek czy tamponów jak w liceum. Żebyśmy z dumą mówiły o tym, ze z taką różnorodnością się rodzimy.

*Agata Borzym – Prezeska spółki Hagi. Od 2014 roku razem z mamą Hanną i siostrą Gabrielą rozwija markę Hagi Cosmetics. Absolwentka Akademii Teatralnej w Warszawie. Studiowała też Psychologię na Uniwersytecie Warszawskim. W Hagi zajmuje się zarządzaniem pracą centralnego biura, kwestiami negocjacji handlowych, a także ogólnym rozwojem firmy oraz częs?cią kreatywną. Rozwój, innowacja i zmiana to jej żywioł. Jest też twórczynią receptur oraz całego zamysłu linii produktów dziecięcych Hagi Baby stworzonej dla trójki własnych dzieci.

Agata Borzym/HagiAgata Borzym/Hagi fot. mat. prasowe Hagi

 

Hanna Kurcińska/HagiHanna Kurcińska/Hagi fot. Kinga Taukert STUDIO NAVIGO

*Hanna Kurcińska – chemiczka, kosmetolożka z wieloletnim doświadczeniem w dziedzinie tworzenia i badania formulacji kosmetycznych. Ukończyła chemię na Uniwersytecie Warszawskim i kosmetologię na Politechnice Łódzkiej. W 2000 roku utworzyła laboratorium badawcze zajmujące się analityką oraz produkcją przeciwutleniaczy. Od 2014 r. współtworzy markę Hagi, jest jej pomysłodawczynią i głównym specjalistą w dziedzinie recepturowania i technologii wytwarzania kosmetyków. Stale prowadzi nadzór nad pracami naukowymi prowadzonymi w firmie oraz monitoruje rynek kosmetyczny w Polsce i zagranicą.