
Jej studio to połączenie ekskluzywnego butiku i eleganckiego paryskiego salonu z laboratorium. Pomalowane na ciemne kolory, ale oświetlone kosmicznymi, zebranymi w przypominające UFO pęki diodami pomieszczenia w starej warszawskiej kamienicy pachną niebywale.
Wychodząc z pracowni Polasense, będziecie na pewno ciągnąć za sobą "ogon" zapachu, za którym odwrócą się przechodnie.
Winne tym zapachom są niezliczone, mieszczące się na regałach apteczne butelki wyglądające jak szalony zbiór leków, trucizn i miłosnych napojów alchemiczki czy wiedźmy. Rządząca w tym niezwykłym miejscu Pola Dzwigała jest po trosze i jedną, i drugą.
Pracownia Polasense fot. mat. prasowe Polasense
Na atramentowej ścianie wiszą certyfikaty zebrane przez perfumiarkę Polę (wcześniej studentkę prawa i jedną z cenionych warszawskich makijażystek) w zapachowych mekkach – np. we francuskim GIP (Grasse Institute of Perfumery) na południu Francji. Sama Pola od razu na myśl nasuwa mi Edith Piaf, czyli "paryskiego wróbelka" – jest malutka, drobniutka, ale ma przepiękny, chropowaty, silny głos i taką też – kruchą, delikatną lecz charyzmatyczną – osobowość.
Rozmowa z nią to jak jazda rollercoasterem złożonym z konkretnej geekowskiej wręcz wiedzy – ale brzmiącej jak tajemna – a do tego poezji i zmysłowych wrażeń
Pola wyraża to, co czuje, nie ukrywa ekscytacji, szybko się wzrusza. Jest superwyczulona na otoczenie – to tworzy z niej idealną twórczynię zapachów "na wymiar", na zamówienie, na człowieka. Tworząc zapachy perfumiarka jest nie tylko alchemiczką, jest też psychoanalityczką czy detektywką.
Atelier Polasense. fot. mat. prasowe Polasense
Skomponować miłość. Do siebie. Zamknąć w szkle emocje. Stworzyć zapach, który daje siłę realizować niemożliwe. Poszerzać, otwierać, zmieniać. Poczuć wszystko. Powrócić do perfum wysokiej jakości. Pełnych piękna i czułości dla wszechświata
– brzmi motto Polasense. Jak egzekwuje je Pola? Potrzebuje czasu, twojej obecności i uwagi. – Zazwyczaj nie zaczynamy od "jakie zapachy lubisz?". Czasem gościni lub gość, którym otwieram drzwi, dostaje do powąchania coś, co właśnie rozpuściłam w kuchni przerobionej na laboratorium, i wspólnie wąchamy tę esencję pierwszy raz. To bardzo ciekawe doświadczenie – mówi Pola. To jakie może być pierwsze pytanie twojego "wywiadu"? – rzucam.
Przyjemny czy nie? Ciepły? Zimny? Niebieski czy może czerwony? Wysoki czy niski?
– odpowiada Pola. - Tak powstaje obraz malowany przez grę skojarzeń – tłumaczy. W Polasense nie wąchamy ziaren kawy, by zneutralizować powonienia, raczej dostajesz szklankę wody lub kawę do wypicia, wychodzimy na podwórze przedwojennej kamienicy Jakuba Rotbauma. Czasem po prostu rozmawiamy, jeśli ktoś nie ma pomysłu na swoje perfumy, to proponuję, by wrócił do domu i zastanowił się nad tym, czego oczekuje od perfum, bo ja nie czytam ze szklanej kuli. Czasem proponuję przeniesienie się w miejscu i czasie za pomocą aplikacji Radiooooo, czyli stacji radiowej, w której możesz posłuchać nagrań z prawie każdego miejsca na świecie od początku ery eteru, czyli od 1900 roku – zachwyca się Pola.
Możemy przenieść się na Antarktydę do 1904 i posłuchać mrozu i łamiącego się lodu. Chcę dowiedzieć się czegoś o esencji osoby, zanim skomponuję dla niej zapach – mówi
A zdarza się, że ludzie przychodzą do niej, żeby skomponować perfumy, które będą przypominać im o czymś w życiu ważnym: zapach omszałego, zmurszałego pomostu, przy którym w dzieciństwie cumowali kajaki, perfumy ukochanej przed laty osoby. Albo miejsca, w którym czuli się szczęśliwi. I nie muszą to być wcale zapachy postrzegane jako "piękne", bywa, że nie są łatwe do wąchania. - Zdarza się też, że komponujemy w 15 minut albo że komponujemy cały dzień - dopowiada perfumiarka.
- Po co nam w ogóle nos? – rzuca Pola prowokacyjnie. I odpowiada, że to właśnie nos wpływa niezauważalnie na wiele z naszych decyzji. Zapachy, które do nas docierają, a których świadomie nawet nie zauważamy, bo przetwarza je tylko nasz układ węchowy, gadzi mózg, lemiesz. – Czyli to miejsce, które niektórzy nazywają "trzecim okiem" – opowiada Pola i dodaje historię tym, jak powstaje nos w człowieku: a dzieje się to już w czwartym tygodniu życia płodowego.
Nos jest przecież naszym bezpośrednim połączeniem z mózgiem, korytarzem do niego – dodaje. Rządzi choćby naszym życiem miłosnym i doborem partnera, bo wybieramy osoby, których zapach nam odpowiada, podoba się, zgadza się z nami
Pola Dźwigała z Polasense zapisuje receptury fot. mat. prasowe Polasense
– Biochemia musi się zgadzać, jest duża szansa, że pary, które do siebie pod tym względem nie będą pasować, rozpadną się – mówi Pola i dorzuca, że my często czujemy nie tyle zapachy, które nam się podobają, lecz właśnie te, które nas drażnią, co często jest po prostu ostrzeżeniem. - Czasem podejmujemy decyzje na podstawie "intuicji" – a to po prostu informacje, które docierają do nas przez węch – twierdzi Pola. - No bo są np. substancje, które tak pobudzają nasze receptory, że zaczynamy się śmiać, poprawiają nastrój, jedna z nich, Cis-4-hexen-1-ol pachnie jak ziemniak w wodzie przed gotowaniem – śmieje się perfumiarka.
Jest też np. mój ulubiony Hedione, który "zagrzewa" receptory odpowiedzialne za odczuwanie przyjemności, pięknie to widać na skanach mózgu. To taka substancja, która potęguje uczucia - więc także i gniew! Nie dodaje balansu jak białe piżmo, które stało się ogromnie ważnym składnikiem naszego życia w XIX wieku, kiedy to człowiek zaczął regularnie używać kąpieli.
Atelier Polasense fot. materiały prasowe Polasense
- Udowodniono, że osoby które utraciły zmysł węchu, w niedługim czasie zapadły również na depresję, a nawet próbowały odebrać sobie życie. Utrata zapachu wiąże się z utratą poczucia bezpieczeństwa, ale też emocji - mówi Pola i opowiada o eksperymencie, w którym niemowlaki, mając położone koło siebie biustonosz mamy i nie mamy, bezbłędnie po zapachu rozpoznawały bieliznę matki, odwracając do niej głowę. – To bardzo w nas też zwierzęce, pierwotne, atawistyczne – mówi Pola i dodaje, że człowiek mógłby mieć węch zbliżony do węchu psa (7 razy lepszego niż nasz!), tylko musiałby po prostu ćwiczyć. To na takim ćwiczeniu i zapamiętywaniu polegają zresztą wszelakie perfumiarskie studia.
Wąchasz i zapamiętujesz. Wąchasz i zapamiętujesz – powtarza Pola
- Siadaj przy stole! Skomponujemy ci zapach. – mówi do mnie perfumiarka, gdy docieram do studio i zalegam na jednej z mieszczących się tam również kanap. - Czuję cię dziś jak śliwkę mirabelkę, tylko czym ją dopełnimy? – zastanawia się na głos, podczas gdy ja zajmuję miejsce przy wielgachnym blacie, na którym stoi niezliczona ilość czegoś, co dla mnie wygląda jak zlewki, pipety. Pola czasem nabiera komponentów na perfumy, wciągając je przez szklane rurki ustami, co sprawia, że szaleństwo jest jeszcze większe, a zapach jeszcze bardziej osobisty. No i oczywiście oldschoolowe, apteczne butelki z zapachami.
Pola Dźwigała z Polasense Fot. Instagram Polasense
Proszę o tytoń, miód, wanilię, lubię być słodka. Pola pokazuje esencję miodu z prowansji i podsuwa mi też absolut z ziaren owsa
A potem 20 innych komponentów, co do których myśli, że mogłyby mi się spodobać. Wiele z nich nie "pokrywa się z nazwą" – pachną zupełnie inaczej, niż się spodziewałam, do czego byłam przyzwyczajona. Na szczęście perfumiarka potrafi to wytłumaczyć i to w taki sposób, że o każdym z tych zapachów mogłabym napisać opowiadanie lub wiersz. – Właśnie miałam warsztaty z osobami niewidzącymi i część z nich totalnie wsiąkła w piżmo! – ekscytuje się Pola. – Ale czy ty wiesz, ile jest w ogóle rodzajów piżma? – rzuca.
Piżm mamy około 100 rodzajów! Niektóre pachną jak pióra, inne jak mleko, jeszcze inne nutami floralnymi, jeszcze inne powodują, że mamy ochotę się przytulać, imitują świeżo wyprasowane pranie czy mokre psie futro – objaśnia, dorzucając historyjki o twórcach perfum, skandalach, niegdysiejszym nie mogącym obejść się bez piżma świecie
- Acha, a tu, proszę, zapach przypalonego spodu chałki – powąchaj – perfumiarka podsuwa mi kolejne naczynie. - Ostatnio blisko mi do róży – mówię Poli, która od razu się zapala.
Czy ty wiesz, że litr olejku z róży damasceńskiej powstaje z sześciu i pół tony płatków tych kwiatów? Róża damasceńska kwietnie na przełomie maja i czerwca, zbiera się ją od czwartej nad ranem do ósmej, zanim jeszcze otworzy swoje kwiaty.
Wyobraź to sobie! Przecież ta ilość płatków nie zmieściłaby się w tym pomieszczeniu! – ekscytuje się perfumiarka. Podobnie jest z resztą z absolutem z płatków magnolii – też potrzeba na litr około pięć ton płatków.
W robionych dla mnie specjalnie perfumach najpierw powstają nuty bazy, te najsilniejsze, które zostają na kilka godzin lub kilka dni, pachną najdłużej, ale też to one najczęściej denerwują nas po czasie, jeśli nasz nos nie polubi jakiegoś z nich. Podstawowe nuty bazy to: drzewo sandałowe, wanilia, piżmo. Potem dorzucamy nuty serca, ciało zapachu, które pozwala mu się unieść – zazwyczaj, ale niekoniecznie – kwiaty. I jeszcze później "przyprawy", "wisienki na torcie", "brokacik", czyli ulotne nuty głowy. Oszołomią, ale nie zostaną na dłużej. Pola często opowiada, ze np. takie są nuty cytrusa: "krzyczą jak małe pieski – są hałaśliwe, ale łatwo je uspokoić i szczekają krótko, prawda?". Dodaje jednak, że mimo swej ulotności potrafią przedostać się do bazy i przedłużyć trwałość perfum.
Oprócz klasycznych składników, których spodziewałabym się w perfumach w szklanym naczyniu, w którym mieszają się moje perfumy, lądują też tzw. "molekuły" – owe odkrywane na przestrzeni ostatnich lat składniki, które mogą np. aktywować receptory odpowiedzialne np. za przyjemność.
Atelier Polasense fot. instagram Polasense
Pola może rozpoznać ponad 400 zapachów, a jej supermocą jest to, że pamięta co jak pachnie, wie jak co będzie z czym grało, co to zrobi innym składnikom. - Wąchaj i zapamiętuj, ćwicz węch - mówi Pola, a ja przypominam sobie, co mówił Aleksander Graham Bell: "Jeśli chcecie odkryć nową dziedzinę nauki, zacznijcie mierzyć zapach".
W pewnym momencie nie liczę już składników, ale liczy je Pola, która, wraz z ilościami zapisuje je w notesie. Żeby powstały z nich perfumy, które pojawiłyby się np. w popularnej sieciówce, ta mieszanka musiałby przejść przez proces certyfikacji. Ale i tak nie byłaby "właściwa", bo pewnie za droga w produkcji. To dlatego Pola zajmuje się komponowaniem zapachów dla konkretnych osób i na konkretne okazje.
Właśnie pracuje nad mieszankami na wystawę poświęconą Wandzie Rutkiewicz i nad zapachem Krakowa. Wcześniej opracowała choćby recepturę warszawskiego Bazaru Różyckiego pachnącego czekoladą, goździkami i… pończochami z poliestru
Wychodzę od Poli z laboratorium ze szklaną, prostą butelką, którą równie dobrze mógłby mi podarować ktoś w 1920 roku. Na etykiecie ręcznie wypisana jest nazwa moich własnych perfum, moje imię, podstawowe składniki, data. Pola w jednym ze swoich magicznych kajecików zapisała skład "mnie" śliwkowej, który może teraz odtworzyć, ale tylko częściowo. Na tym polega magia szytych na miarę człowieka zapachów: dopasują się do mnie - również do zmian, które we mnie zajdą - kiedy poproszę o następne. - Smutne jest tylko to, że jeśli mamy idealnie dobrany do siebie zapach, to nie zawsze je czujemy - mówi Pola - ale to na pewno czują go inni.
Pola Dźwigała - perfumiarka ze studia/atelier Polasense. Studiowała prawo, była makijażystką, ale od paru lat dobiera i komponuje indywidualnie perfumy dla osób fizycznych i instytucji.