Od 1 kwietnia do 30 września 2021 odbywał się Narodowy Spis Powszechny Ludności i Mieszkań. Celem spisu powszechnego było zebranie informacji o stanie i strukturze ludności. W tym roku po raz pierwszy można było spisać się przez internet. Do tych, którzy nie dokonali samospisu dzwonili lub przychodzili rachmistrzowie. Niestety wiele osób padło ofiarą oszustów, którzy podszywali się pod rachmistrzów spisowych.
Niestety w trakcie spisu dotarły do nas informacje o próbach podszywania się pod rachmistrzów - telefonicznie czy podczas przeprowadzania wywiadów bezpośrednich - przyznaje Karolina Banaszek, rzecznik prasowa GUS w rozmowie z "Dziennikiem Gazetą Prawną".
Jak podaje "DGP" fałszywi rachmistrzowie wypytywali o zarobki, majątek, dane z dowodu osobistego, konta w banku. GUS nie zbierał takich informacji od respondentów w czasie Narodowego Spisu Powszechnego.
Zdarzały się przypadki, gdy dzwoniłem do danej osoby w celu jej spisania, a ta informowała mnie, że przecież już rozmawiała z rachmistrzem i podała informacje w NSP. Takich sytuacji było wiele. Gdy wskazywałem, że w bazie respondent widnieje jako osoba niespisana, wówczas zgadzała się na spis. Czasem okazywało się wtedy, że np. pytania brzmią inaczej - informuje w rozmowie z "DGP" rachmistrz.
Nie wiadomo, ile tak naprawdę osób padło ofiarą takiego oszustwa. Komenda Główna Policji co prawda przyznaje, że odnotowuje przypadki oszustw na NSP, trudno jednak o dokładną liczbę, ponieważ nie prowadzi odrębnej statystyki. Pokrzywdzone w ten sposób osoby są włączane do ogólnej liczby w rubryce: oszustwa - pisze "Dziennik Gazeta Prawna".
Fałszywi rachmistrzowie próbowali też dostać się do domów potencjalnych ofiar. "DGP" opisało sprawę mieszkańca Włocławka, do którego domofonem zadzwoniła kobieta, mówiąc, że jest pracownikiem biura spisowego i przyszła w sprawie wypełnienia formularza. Mężczyzna umówił się z nią na spotkanie w innym terminie, jednak nabrał wątpliwości, czy w rzeczywistości jest ona rachmistrzem. Sprawa trafiła na policję, która wszczęła postępowanie mające ustalić tożsamość tej osoby.
Pod koniec spisu pojawiły się problemy z dodzwonieniem na infolinię spisową. Rachmistrzowie podawali więc w internecie swoje indywidualne numery telefonów, aby ułatwić spis wszystkim, którzy czekali do ostatniej chwili. "To była jednak bardzo ryzykowna praktyka, na którą nie było przyzwolenie GUS. W ten sposób osoby nieuprawnione mogły z łatwością podszywać się pod rachmistrzów, by wyłudzić dane od respondentów" - dodaje dziennik.