Wiele emerytek oraz wielu emerytów liczy na coroczny wzrost pobieranych świadczeń. Okazuje się jednak, że waloryzacja, która odbędzie się w 2024 roku nie będzie aż tak spektakularna jak przewidywano, na czym może zaoszczędzić nowy rząd, który prawdopodobnie będzie prowadzony przez Donalda Tuska. Domowe budżety zostaną zasilone dodatkową gotówką, lecz wszystko wskazuje na to, że doba rekordowych podwyżek właśnie się kończy.
Emerytury i renty są co roku waloryzowane. Wzrost świadczenia obowiązuje od 1 marca danego roku, lecz tym razem wysokość emerytur nie będzie tak spektakularna. To jak wiele zyskają emeryci oraz emerytki zależy od inflacji, ponieważ od jej wysokości uwarunkowane są podwyżki. Do tej pory Ministerstwo Finansów zakładało, że wyniesie 12% i o tyle wzrosną świadczenia. Inflacja rośnie jednak coraz wolniej, a Narodowy Bank Polski przedstawił prognozy, w których zakłada, że finalnie może ona wynieść 11,4%. Choć ceny produktów i usług będą wzrastały wolniej, emeryci oraz emerytki otrzymają mniejszą waloryzację.
Niższa inflacja wiąże się z niższymi waloryzacjami rent i emerytur, co może nie napawać optymizmem wielu osób, które pobierają świadczenia. Ile realnie mogą zyskać na podwyżkach, które nie będą już tak spektakularne? "Fakt" wyliczył, jak prawdopodobnie będzie to wyglądać od 1 marca 2024 roku.
Jak wskazuje "Fakt" nowy rząd na takich zmianach może nieco zyskać. Zakładając, że inflacja wyniosłaby 12%, szacowano koszt podwyżek na około 43 mld zł. Jeśli jednak inflacja będzie oscylowała w granicach 11,4%, jak wskazuje w prognozach NBP, wydatki na emerytury mogłyby być niższe o nawet 5 mld zł.