Więcej ważnych tematów znajdziecie na Gazeta.pl
Pierwszego dnia wojny Marię obudził jej mąż. Wcześniej jego pracownicy poinformowali go o tym, że słyszeli w Kijowie jakieś wybuchy. Po przebudzeniu Maria natychmiast zaczęła sprawdzać wiadomości, skontaktowała się także z merem Kijowa, Witalijem Kliczko, aby dowiedzieć się, co tak naprawdę się dzieje. Potem przeczytała oświadczenie Putina na temat "specjalnej operacji wojskowej". Wówczas wszystko było już jasne.
- Moi redakcyjnie koledzy i koleżanki także szybko byli gotowi do pracy. Uruchomiliśmy pierwszą stronę dotyczącą wojny, śledziliśmy na bieżąco wszystkie napływające informacje. Od tego czasu każdy dzień jest niekończącym się dniem roboczym - zdradza Maria Zhartovska, dziennikarka portalu Babel.ua.
Jak zaznacza nasza rozmówczyni, mimo że o możliwej inwazji rosyjskiej mówiło się już od kilku miesięcy, chyba nikt nie podejrzewał, że będzie miała ona aż taką skalę. Co więcej, nikt nie spodziewał się aż takiego okrucieństwa.
- Życie w sąsiedztwie Rosji można porównać do życia na beczce prochu. Nigdy nie wiemy, co może się zdarzyć. Rosja to destrukcyjny kraj, którego celem jest hamowanie rozwoju sąsiadów. Spójrzmy, chociażby na Gruzję, Mołdawię, czy Ukrainę. Żaden z tych krajów nie może być spokojny - mówi Maria.
Maria Zhartovska - dziennikarka Babel.ua julia weberC
Nasza rozmówczyni wyznaje, że pracę ukraińskich dziennikarzy bardzo komplikuje to, że trudno jest w obecnej sytuacji weryfikować prawdziwość informacji. - Urzędnicy są zajęci i wolno reagują na nasze zapytania. Uzyskanie komentarzy czy umówienie się na wywiad graniczy z cudem. Do tego dochodzi stres i zmęczenie. Chciałbym robić więcej, ale na razie jest to bardzo trudne - opowiada dziennikarka.
Redakcja Babel.ua Redakcja Babel.ua
- Ogólnie rzecz biorąc, pracy jest znacznie więcej i jest ona o wiele trudniejsza. Bardzo trudno nam zachować w tej sytuacji neutralność. Poza tym wszystko przeżywamy osobiście - dodaje.
Niedawno ukraiński Forbes obliczył, że alarm przeciwlotniczy zabrzmiał w stolicy Ukrainy ponad 300 razy, a łączny czas jego trwania wynosi już ponad 500 godzin. Maria, jak większość mieszkańców miasta, nie czuje się w nim bezpiecznie.
Dziennikarze Babel.ua Dziennikarze Babel.ua
Redakcja Babel.ua Dziennikarze portalu Babel.ua
- Wyobraźcie sobie, że w czasie każdego nalotu macie świadomość tego, że rakieta może uderzyć w wasze domy. To jak gra w rosyjską ruletkę. Jakiś czas temu Rosjanie uderzyli w obszar stacji metra Łukjanowska. To było tylko 800 metrów od mojego domu. Myślę, że tutaj nikt nie może czuć się bezpiecznie - zaznacza nasza rozmówczyni.
W czasie wspomnianego ataku Maria spała w swoim mieszkaniu. To był wczesny poranek. - Usłyszałam strasznie głośny dźwięk. Obudziłam się i zaczęłam szukać informacji, gdzie to się stało. Później udałam się w te okolice, aby zrobić zdjęcia dla naszego portalu - wspomina dziennikarka.
Jak wynika z relacji Marii, w czasie pierwszych dni wojny dostanie jedzenia i innych podstawowych produktów było bardzo utrudnione. Ludzie robili ogromne zakupy na zapas w obawie przed blokadą miasta. Następnie pojawiły się problemy z zaopatrzeniem. Na szczęście w sklepach przez cały ten czas były dostępne podstawowe produkty, takie jak chleb, jajka, mleko. Był nawet świeży chleb.
Obecnie sytuacja wygląda już znacznie lepiej. Dostawy do sklepów są większe, biznesy wznawiają pracę - kawiarnie, restauracje, cukiernie, a nawet bary i centra handlowe. - Działa już nawet kilka kin. Jeśli jednak słychać sygnał nalotu, ludzie schodzą do schronu i film zostaje zatrzymany - zdradza Maria.
W ostatnim czasie coraz częściej możemy usłyszeć, że Ukraińcy zaczęli wracać do swoich domów. Jak zaznacza Maria, obecnie trudno jej to potwierdzić. - Mówi się, że ostatnio więcej ludzi wróciło, niż wyjechało. Nie wiem jednak, czy nie było to spowodowane świętami wielkanocnymi. Być może były to tylko wizyty u bliskich - podsumowuje nasza rozmówczyni.
Wasze historie i opinie są dla nas ważne. Czekamy na Wasze listy i komentarze. Piszcie do nas na adres: kobieta@agora.pl lub edziecko@agora.pl. Najciekawsze listy opublikujemy.