Jeśli twoje dziecko musi leżeć w szpitalu, pamiętaj: ty lub twój mąż albo babcia czy ciocia dziecka macie prawo być przy nim przez całą dobę. Masz prawo do przystępnej informacji o stanie zdrowia twojego dziecka i - jeśli nie ma przeciwwskazań medycznych - do towarzyszenia mu podczas zabiegów.
- Jesteśmy dla pacjentów, a nie oni dla nas - dr Małgorzata Frelek z Centrum Zdrowia dziecka uważa, że nie zaszkodzi powtarzać to jak najczę- ściej, szczególnie młodym lekarzom. Bo prawo mamy nie najgorsze, jednak różnie bywa z jego respektowaniem. Prawa pacjentów są zapisane w ustawach o zakładach opieki zdrowotnej, o zawodzie lekarza, o ochronie zdrowia psychicznego, w kodeksie etyki lekarskiej. Spora część białego personelu ich nie zna, a jeszcze większa nie przekłada na codzienne działanie. Po to, by martwe zapisy nabrały życia, potrzebna jest konsekwencja pacjentów.
Pobyt w szpitalu to dla małego dziecka bardzo trudne przeżycie. Ono nie rozumie, dlaczego nagle zaczęli się nad nim pochylać obcy ludzie, dlaczego robią mu coś, co boli, dlaczego mama i tata je opuszczają. Dlatego matka czy ojciec powinni zostawiać dziecko w szpitalu tylko wtedy, kiedy to jest konieczne. Jeśli ci się wydaje, że łatwiej zrobić badania, zostawiając dziecko na kilka dni, to się mylisz. Nawet kilkakrotne wyjazdy na badania nie są tak uciążliwe jak towarzyszenie dziecku w szpitalu. A na pewno są mniej stresujące dla malucha.
Upewnij się w izbie przyjęć, czy badań nie można zrobić ambulatoryjnie. Niekiedy szpital chce zatrzymać dziecko na kilka dni tylko dlatego, że to mu się bardziej opłaca.
Dzieciom zdarzają się wypadki. Bywa, że w popłochu wieziemy je do najbliższego szpitala i tam czeka nas rozczarowanie. Jeśli na przykład jest podejrzenie złamanej ręki czy nogi, a szpital nie ma ortopedii, odeślą nas gdzie indziej. Zwłaszcza w dużych miastach często trafiamy nie tam, gdzie trzeba. Zanim więc wyjedziesz, upewnij się, że szpital może pomóc dziecku. Jak? Najlepiej zadzwoń do izby przyjęć, do informacji medycznej (jeśli jest w twoim mieście) albo na pogotowie (999).
Przy wypisywaniu przez lekarza skierowania do szpitala masz prawo wybrać placówkę. Przy zaplano- wanym leczeniu tym bardziej nie należy zjawiać się w izbie przyjęć bez wcześniejszego umówienia miejsca i terminu. Może być remont oddziału, może nie być wolnych łóżek. Wcześniejsze umówienie się telefoniczne pozwala uniknąć niepotrzebnych nerwów.
Jeśli już twoje dziecko musi zostać w szpitalu, staraj się być razem z nim przez całą dobę. Nie wszystkie dzieci w nocy grzecznie śpią. Ojciec, który towarzyszył swemu synkowi w szpitalu, opowiadał, że jedno z dzieci w jego sali płakało godzinami, dopóki zdesperowani rodzice innych pacjentów nie złożyli się na prywatny dyżur pielęgniarki, by hałas nie budził ich dzieci.
Każdy oddział ma własną specyfikę, zasady i regulaminy. Każdy ma inne warunki.
Nie bój się pytać o wszystko - sanitariaty, kuchenkę, szatnię, możliwość posiłków, leżanki dla rodziców. - W mojej sali jedno z dzieci miało biegunkę. Po dziesiątej zmienionej pieluszce wrzuconej do kosza zaduch w sali nie pozwalał oddychać - skarży się matka. Może było tam inne miejsce, gdzie można wynosić zabrudzone pieluchy, ale matka o tym nie wiedziała?
Pytać można pielęgniarkę doprowadzającą pacjenta do łóżeczka, pielęgniarki z oddziału, siostrę oddziałową.
Dziel się z nimi informacjami i pytaj ich sama. - O tym, że na korytarzu mojego oddziału jest szafa, w której mogę zostawić swoje rzeczy, dowiedziałam się dopiero po dwóch dobach w szpitalu. Nie powiedziała mi o tym pielęgniarka, tylko inna matka. Kiedy ona szła się wykąpać, ja pilnowałam jej dziecka - mówi mama rocznej Neli, która kilka miesięcy temu leżała w warszawskim szpitalu.
Jeśli oddział ma regulamin, zapoznaj się z nim. Czasami zakazy wydają się bezsensowne, więc je omijasz. Lepiej spytać, po co one są, negocjować z pielęgniarką lub lekarzem.
- Inna matka poradziła mi, żebym nie wychodziła ze swojej sali, jeśli nie muszę. Mimo formalnego zakazu, matki odwiedzały się w swoich salach podczas drzemki dzieci, a potem się okazało, że prawie wszystkie dzieci na oddziale pozarażały się rotawirusem - opowiada matka półrocznej Basi.
Dziecko łatwiej znosi ból, jeśli towarzyszy mu kochająca mama czy tata, który przytuli, potrzyma na kolanach. Personel często się na to nie zgadza, czuje się jak na cenzurowanym. Przekonaj pielęgniarkę, że chcesz być przy zabiegu nie po to, by ją kontrolować, tylko po to, by pomóc dziecku, którego reakcje dobrze znasz. Przy pierwszej okazji pochwal pielęgniarkę za to, co robi.
Siostry tłumaczą, że często nie pozwalają rodzicom na obecność przy pobieraniu krwi czy zszywaniu rozciętego kolana, bo ci są tak zdenerwowani, że swoim lękiem bardziej dziecku szkodzą, niż mu pomagają. Przekonaj lekarza, że ty jesteś opanowana i nie boisz się widoku krwi.
Nasze dziecko jest najważniejsze na świecie, i to jest zrozumiałe. Ale sal jednoosobowych w naszych szpitalach jest niewiele. Jeśli towarzyszymy swojemu dziecku, starajmy się nie przeszkadzać innym - kiedy drzemią, nie bawmy się głośno, kiedy przyjeżdża z daleka rodzina, kontrolujmy wejścia do sali tak, by nie robić tłumu.
Zostawiasz dziecko w szpitalu po to, by lekarze i pielęgniarki pomogli mu dojść do zdrowia. Boisz się, ten lęk często rozładowujesz krzykiem.
Nie ustawiajmy personelu szpitalnego w pozycji wroga. Agresja rodzi agresję, atak - kontratak. Agresywna postawa - co mnie to obchodzi, że pani nie ma czasu, pani za to płacą, żeby to zrobić, proszę teraz zająć się MOIM dzieckiem - raczej pogorszy sytuację. Lekarz czy pielęgniarka muszą widzieć wszystkie dzieci.
Próbuj zaprzyjaźnić się z personelem, np. poradź się pielęgniarki, kiedy najlepiej porozmawiać z lekarzem, kiedy ma on więcej czasu. Pielęgniarka poczuje się wtedy ważniejsza i bardziej gotowa do pomocy. Jedna z matek opowiadała, że udało jej się uzyskać przywileje niedostępne dla innych dzięki uśmiechowi i pogawędkom - że widzi, jak ciężko pracują, bo rzeczywiście uwijały się jak w ukropie.
Dzięki temu jej dziecko nie było budzone o 6 rano na mierzenie temperatury. Pielęgniarka dawała jej termometr do ręki i mogła go używać bez budzenia małego.
Starajmy się rozmawiać z personelem tak, jak chcemy, by on rozmawiał z nami. W pewnym szpitalu wybuchł konflikt, który zakończył się skargą do ordynatora o drobiazg. Matka spytała, jak kąpać dziecko, a pielęgniarka odpowiedziała odruchowo: "Normalnie". Matka poczuła się zlekceważona, choć pielęgniarka wcale nie miała takiej intencji. Zdarza się, że po raz 15. zadajemy tej samej osobie to samo pytanie. Mamy do tego prawo. Jesteśmy w stresie, możemy nie zrozumieć dokładnie odpowiedzi. Nie zawsze też człowiek w stresie pyta o to, o co pyta naprawdę. Często chce się po prostu upewnić, że wszystko będzie dobrze. Chce, by ktoś inny, spe- cjalista, go o tym zapewnił.
Wyjaśnijmy to pielęgniarce: "Wie pani, ja tak zawracam pani głowę, ale strasznie się martwię o moje dziecko". Język, ton głosu, odpo- wiednie sformułowania powodują, że to samo można przekazać w formie żądania albo prośby. Prośba zwykle odnosi lepszy skutek.
Towarzyszymy dziecku w szpitalu po to, by pomóc mu przetrwać te ciężkie chwile. Czasami mamy dobre intencje, ale szkodzimy mu własną niewiedzą. Dziecko może mieć specjalną dietę - bez cukru, bez soli itp. Nie częstujmy go więc smakołykami z domu, póki się nie upewnimy, że można. Nie wynośmy do łazienki, jeśli ma dobową zbiórkę moczu. Starajmy się zawsze dowiedzieć jak najwięcej o wskazaniach lekarskich, żeby niechcący nie popełnić błędu. Nie przychodźmy do dziecka z katarem, kaszlem czy przeziębieniem.