Kwiat cukinii z zawiązanym owocem nie występuje w sprzedaży, można go co najwyżej wyłudzić od zaprzyjaźnionego ogrodnika, który pomimo zdziwienia, bo jak można zerwać cukinię, która nie osiągnęła przepisowych, polskich rozmiarów małej łodzi podwodnej, zezwoli nam na tę rabatową grabież.
Moja odpowiedź będzie przewrotna: a po co. Czyż podstawą dobrej potrawy nie są starannie dobrane i świeże składniki? Jak jesteśmy w posiadaniu kwiatów, które tylko przez kilka dni nadają się do stworzenia wyrafinowanych dań, to używajmy i jedzmy to, co piękne świeże. Zerwane powinny być użyte tego samego dnia. Żółte kwiaty z zawiązkami owoców świetnie nadają się do faszerowania, bowiem ich przepastny kielich jest zdolny pochłonąć słuszną porcję nadzienia. Kwestia wyboru składników i przypraw jest sprawą otwartą. Wierzę, że każdy amator kuchennej sztuki ma swoje ulubione, więc fillingów* będzie bogactwo. Moja propozycja to mielona cielęcina, orzechy włoskie (pozbawione skórki i drobno posiekane, podprażone na suchej patelni), jajko, pół namoczonej w mleku kajzerki i natka pietruszki, sól i świeżo zmielony pieprz. Taką miksturą wypełniamy kwiat w ilości pozwalającej zamknąć pąk jak mieszek.
Nafaszerowane kwiaty układamy na natłuszczonej blasze i umieszczamy w rozgrzanym piecu na 20 minut. Podajemy z kleksem sosu pieprzowego (majonez, jogurt i marynowany zielony pieprz).
*filling (ang.) - nadzienie, wypełnienie