Nie ma już dolnego ogrodu klasztornego. W XIX wieku rozgościł się tam przemysł, obecnie jest tu park i ulica... Browarna. Jej nazwa pochodzi jednak nie od warzelni piwa należącej do sprowadzonych z Francji zakonnic, lecz od działającego w pobliżu browaru królewskiego.
Siostry przybyły do Polski z inicjatywy ich rodaczki, królowej Ludwiki Marii Gonzagi, wówczas żony króla Władysława IV. W roku 1654 podjęto budowę istniejącego do dziś kościoła przy Krakowskim Przedmieściu.
Piwo za murami klasztorów nie dziwiło. Jak pisze Małgorzata Borkowska, badaczka życia codziennego klasztorów polskich XVII i XVIII wieku, browar przy klasztorze był równie niezbędny i konieczny jak piekarnia czy stodoła. W 1609 roku opat węgrowiecki wizytując jeden z klasztorów cysterek zarządził, by podawano siostrom "piwo wystałe, które by posiłek dawało, a zdrowiu szkodliwych wilgoci nie mnożyło".
Wizytki pochodziły z Francji. Ale szybko przyjęły miejscowe obyczaje. Zresztą jaka była inna możliwość? - pyta retorycznie Małgorzata Borkowska. "Tylko woda. A nie wiedząc nic o bakteriach ani jak szybko się w niej rozwijają, wiedziano z doświadczenia, że to niezdrowo. Mleko zaś pierwotnie służyło tylko do wyrobu masła i sera. Pić je zaczęto chyba dopiero w XVIII wieku".
W tym samym stuleciu pojawiły się też kawa i herbata. Pierwszy z napojów był bardzo drogi, drugi aż do XIX wieku traktowano w Polsce jako zioło lecznicze. W rezultacie mniszkom pozostawało tylko piwo.