- Mamo, patrz, truskawki! - woła dziewczynka w kucykach. Ekspedientka zauważa zainteresowanych, zaczyna więc zachwalać: to nasze, krajowe, spod folii, nie ma w nich grama chemii - mówi zadowolona z siebie.
Mama nie ma wyboru, ale bierze tylko pół kilograma, bo drogie - w centrum Katowic 12 zł za kg. Od kilku dni truskawki na dobre zawitały na stragany i do warzywniaków. Spytaliśmy więc specjalistę o ich zalety.
- Przede wszystkim mają sporo składników mineralnych i witamin, zwłaszcza witaminy C, dzięki której stajemy się odporniejsi - mówi prof. Barbara Zahorska-Markiewicz ze Śląskiej Akademii Medycznej. Z wyjątkiem osób uczulonych na ten owoc, każdy może się nimi zajadać. - Osoby otyłe nie powinny jednak przesadzać, bo truskawki są kaloryczne. W 100 g jest 27 kalorii, podczas gdy w takiej samej ilości grejpfruta jest ich 23, a arbuza - 19. Niektóre otyłe pacjentki sądzą, że jedząc owoce, można schudnąć. Tymczasem można przytyć. Chudzi niech jedzą, ile chcą - dodaje.
Zahorska-Markiewicz mówi, że najsmaczniejsze truskawki pochodzą z pierwszego, ewentualnie drugiego wysypu. Z kolei w Polskim Klubie Ekologicznym nie mają najlepszego zdania o pierwszych truskawkach: - Wszędzie jest chemia. Jeżeli ekspedientka mówi, że jej nie ma, nic na ten temat nie wie. Radzę nie rzucać się na pierwsze truskawki, bo pojawiły się po pierwszym pryskaniu. Lepiej będzie poczekać jeszcze 10 dni, bo sposób produkcji truskawek w Polsce wcale nie różni się od tego w Grecji czy Hiszpanii, gdzie chemia jest na porządku dziennym - mówi Maria Staniszewska z Polskiego Klubu Ekologicznego w Gliwicach.