"Każda kobieta jest szczęśliwa, gdy ktoś wyjada z jej miski" - czy ja naprawdę to powiedziałam?

Takie słowa skierowałam do mojego kumpla dojadającego sałatkę wprost z miski. Trochę usprawiedliwia mnie fakt, że była to schyłkowa faza imprezy i mogłam nie wiedzieć co mówię. Bo przecież nie przyznałabym się świadomie, że najbardziej uszczęśliwia mnie karmienie ludzi. Mnie, kobietę wyzwoloną?

Znajomi gruchnęli gromkim śmiechem, bo rozbawił ich ukryty w tej bełkotliwej wypowiedzi podtekst seksualny. No oczywiście, kobiety i te ich miednice, miski i inne naczynia bez dna. Freud by się uśmiał, z pewnością.

Mnie jednak zaniepokoiło co innego. Czy ja naprawdę powiedziałam na głos, że kobieta jest najszczęśliwsza w roli perfekcyjnej pani domu, która dogadza gościom i mężowi, spełniając ich kulinarne fantazje? Że satysfakcja przychodzi w momencie, gdy ktoś pochwali za pyszne jedzonko i całuję rączki pani dobrodziejki? Że te wszystkie lata walki o wyjście z kuchni i garów były po nic, bo dziś ja sama wpycham się na powrót w ten stary kierat?

Nie, nie chodzi o przyjemność jaką można czerpać z gotowania. Wiele osób, kobiet i mężczyzn, się w ten sposób relaksuje - umie i lubi kucharzyć, robi to z pasją. Podziwiam i zazdroszczę, ja gotuję wyłącznie z konieczności. Bo dzieci muszą coś jeść (muszą?), bo moi rodzice wpadają z inspekcją tzn. z wizytą, bo gości trzeba czymś poczęstować. (Gdzie etos mojej babki, która gościom przychodzącym na brydża podawała z zimną krwią wyłącznie paluszki tudzież krakersy? Bez żadnych wyrzutów sumienia?).

Nie mam więc problemu z samym faktem gotowania, jako źródłem ewentualnych życiowych spełnień. Wewnętrzną zmarszczkę spowodowało to automatyczne założenie, że skoro jestem kobietą, to moim najskrytszym marzeniem jest nakładać ludziom kopiaste dokładki, podsuwać własnoręcznie upichcone kąski i skromnie spuściwszy oczy pławić się w pochwałach nad mym talentem kulinarnym. Bo to takie kobiece. Do kości (z rosołu).

A wiecie co jest najgorsze? Że to po prostu prawda. Ja naprawdę byłam przeszczęśliwa widząc Lucasa wyjadającego tę sałatkę z miski. Smakowało? A więc jestem spełniona.

Lucas i moja miska z dodatkiem pikseli

Więcej o: