Lubię mieć ładnie w domu. Niby każdy lubi, tylko jak to zrobić nie mając kasy?

Wiem jak jest. Mieszkania remontuje się latami, wyposażenie zbiera się jeszcze dłużej. Sama zgrzytam zębami gdy przechodzę przez przedpokój cały w boazerii. Wiecie, trzypokojowe mieszkanie w trzydziestoletnim bloku. Nie, nie jest nasze. Dwa lata temu zrobiliśmy biznes życia - dosłownie, bo spłacać go będziemy do wesołej starości - kupiliśmy małe mieszkanko teściowej w zamian za te trzy pokoje. Chciałabym, żeby było ładniej, ale cały hajs znów wydaliśmy na inne rzeczy.

I tak co miesiąc. Bo wolę mieć ładne płyty! I te komiksy też! Kupiłam kilka ładnych plansz od rysowników, tłumaczę sobie, że pomagam artystom i inwestuję w prywatną kolekcję. Tylko nie mówcie mężowi. Bo odkładamy na wakacje. Zawsze odkładamy na wakacje, bo rok bez jakiegoś szalonego wyjazdu to rok stracony.

Jak widać poza zwyczajowymi wydatkami typu kredyt, szkoła, żłobek, parówki z Biedronki, luksusowe towary typu ser na promocji w Lidlu, tanie wino z Gruzji mamy gdzie tracić ten banknot. Szafki poczekają. Udaję, że ich nie widzę, unikam ich, dlatego też często ubrania są takie nieposkładane, na pych dociśnięte i drzwi - krzywe zresztą, bo tak się panu omskło w obliczeniach, a potem zawiaski nie wytrzymały - drzwi owe blokuję starym drewnianym wieszakiem.

Porządne panie domu tak nie robią. Dla uciszenia nerwowego sumienia zaspokajam swoje potrzeby ładności rzeczami drobnymi. I użytecznymi. Oczywiście bardzo chętnie wykupiłabym pół katalogu firmy Koziol , nie pogardziłabym jakimiś pierdółkami od Black and Blum , zawsze ciepło myślę też o skandynawskim dizajnie nie tylko z Ikei. Chociaż trzeba przyznać, że tak, jak w latach 60.  w wielu polskich domach było sporo nowoczesnego polskiego dizajnu (bo nie było wyboru, bierzesz pani te zasłonkie, albo cześć), tak teraz przyzwoite wzornictwo przemysłowe w przystępnych cenach oferuje właśnie wspomniana sieć sklepów.

Tymczasem odkreślam dni do kolejnych urodzin i czekam aż ktoś spyta co by mi tu kupić. Dzięki temu weszłam już w posiadanie całkiem jak się okazało niepraktycznych (kto by przypuszczał, że w tej rodzinie się tyle soli , albo - co gorsza - pieprzy?) mikroludzików z przyprawami od Alessi , mam też cztery kubki o godziwej pojemności z Bodum i świetne kwadratowe talerze z krzyżówką, taką prawdziwą, można rozwiązywać, jak komuś się nudzi.

Cieszy oko

To takie drobiazgi na osłodę. Spokojnie. Na horyzoncie majaczy już październik (lato? Jakie znów lato po drodze?!) i okrągła rocznica moich narodzin. Także w wolnych chwilach układam listę w głowie, lada moment udostępnię gościom. Aha, czy wspominałam, że wszyscy jesteście mile widziani na moich urodzinach?

Więcej o: