Kadr z serialu
Po pierwsze i najgorsze: ciuchy fatalnie się układają . O ile w ogóle się z tym cycem wbijesz. Nad iloma ja w życiu pięknymi sukienkami płakałam, bo w biodrach, talii to i owszem, ale w okolicy cyca - zapomnij. Nie dalej jak wczoraj kochana Miss Olgu przyniosła mi parę fatałaszków, ale głównym kryterium oceny było jak zwykle: "czy w cycu się dopniesz". Uroczo. I musiałam sobie darować cudnej urody granatową szmizjerkę. Eh.
Ale ciuchy to jeszcze pikuś - dobranie stanika to jest wyzwanie i znój . Zapomnij o fikuśnych krojach, koroneczkach, kolorach. Chomąto musi być solidne, mocne i najlepiej z żelaza. Oraz: wielkie. A i tak połowa biustu górą wypłynie, bo niestety po dwóch ciążach i karmieniu piersią jakoś tak mi się zrobiło. A propos: dzieci uważają moje piersi za swoją własność i centrum świata, gwarantujące poczucie bezpieczeństwa. Mała łapka wsadzona w stanik w poszukiwaniu maminego ciepła to standard.
Uprawianie jakiegokolwiek sportu innego niż szachy wymaga już nie tyle stanika, co mocnego bandaża, który ten cyc rozpłaszczy i unieruchomi, bo inaczej możesz sama się nim znokautować przy próbie podskoku, czy bieganiu (polecam Shock Absorber - wypróbowany w bojach). A i tak redaktor Rączka potrafiła się przez cały trening śmiać z moich cycków i mówić, że nie może być moim sparing partnerem, bo ją mój biust rozprasza. Powiem tylko, że nierozważnie tak sobie ze mnie żartować, gdy mam na sobie rękawice bokserskie (Pozdrowienia dla fajterek !).
Docinki Rączki, czy innych przyjaciół są jeszcze w miarę łatwe do przełknięcia, bo serdeczne w gruncie rzeczy. Ale uwagi obcych ludzi? Zwłaszcza panów-chamów , którzy uważają kobietę za dobro publiczne, a wygłoszenie błyskotliwego komentarza "Ale cyce/balony/mleczarnia" za swój obowiązek oraz imperatyw moralny. Obecnie naprawdę całkiem nieźle to znoszę, ale kiedy byłam młodsza potrafiłam wpaść w furię i zdrowo chamowi odszczeknąć. Podejrzewam, że trzy czwarte mojego paskudnego charakteru ukonstytuowało się w potyczkach o godność i nietykalność (także cielesną) mojego biustu.
Z wielkim popiersiem jest niewygodnie , gorąco (spocony cyc - masakra) i źle. Latem nie założysz koszulki na ramiączkach bo od razu wyglądasz jak prostytutka, zimą w ciasnej w biuście puchówce i tak jakiś baran powie ci "ale balony", choć nie wiem jak oni to widzą przez te równomiernie grube warstwy ubrań. Rentgen w oczach normalnie.
Erotyczna przydatność wielkich przydatków zresztą też jest moim zdaniem wątpliwa. Jakoś nigdy nie były to dla mnie strefy szczególnie erogenne i wszelkie męskie manipulacje przy moim biuście budziły jeno znudzenie. W seksie cyc jest mi zupełnie do niczego niepotrzebny, choć siłą rzeczy zawsze przyciągał męskie łapy. Widocznie jest tak wielki, że ma własną grawitację.
Oczywiście z wiekiem nauczyłam się z tego dobrodziejstwa inwentarza korzystać i są sytuacje, które biorę na dekolt . Bo wiem jak niebywale skuteczne to narzędzie. Wystarczy poświecić cycem w oko i sprawa załatwiona. Co nie?
foch.pl foch.pl
Cyc i nic
P.S. Aha, chłopaki: zawsze wiem kiedy gapicie się na moje cycki . Nawet kiedy udajecie, że akurat nie.