Dojrzałość jest przereklamowana? "Wysokie obcasy" trafiają w sedno!

Wstępniak z ostatnich "WO" podziałał na mnie jak masaż serca. Dojrzałość to słowo-zmora, które straszy mnie od lat. A za nim chyłkiem podąża widmo garsonki, wąsa, niekumania żartów i ostatecznej utraty fajności. A ja chcę być fajna aż do śmierci przecież. Zaraz: co?

"Przesunął się wiek, w którym ludzie się ''stabilizują'', czytaj: dojrzewają, że dzisiejsze 30-latki to 20-latki sprzed niespełna trzech dekad, a 40-latki są jak dawni 30-letni. rzeczywiście, to trafna obserwacja. Żyjemy w kulcie młodości, świat oferuje tysiące możliwości i chce się próbować wszystkiego, stabilizacja, wiążące decyzje przychodzą z większym trudem i później niż kiedyś." - pisze w "Wysokich obcasach" Izabela Wierzbicka.

Dojrzałość jest przereklamowanaDojrzałość jest przereklamowana Wysokie Obcasy

Podobnie jak autorka tekstu zgadzam się z tą obserwacją, gotowa jestem przed dowolnym trybunałem świadczyć, że tak właśnie jest. Ha! Nie kto inny tylko niżej podpisana (z właściwą sobie przesadą) twierdzi, że jest mentalną nastolatką i że szczęśliwą nastolatką można być dopiero po trzydziestce . Woda na mój młyn po prostu. A tzw. życie dostarcza mnóstwa dodatkowych dowodów potwierdzających wzmiankowaną tezę.

Jestem dziewczyną, nie panią. Młodą, dodajmy. Jeszcze mam czas na powagę i dostojność. Jeszcze nie muszę być dorosła. Przynajmniej nie całkiem.

Znam co najmniej kilku uroczych 40-letnich chłopców, którzy żyją tak jakby matura była zupełnie nieodległym wspomnieniem i ani wyglądem, ani zachowaniem nie przypominają tzw. statecznych panów w wieku średnim. Słowo "pan" w ogóle nie ma do nich zastosowania. To są chłopcy.

Żeby nie było, że wrzucam kamyczki tylko do cudzego ogródka. Kiedy kilka tygodni temu spotkałam się z Natalią i ubrana byłam nie w swój zwyczajowy luźny strój tylko w spódniczkę, obcas i żakiecik, Natalia rzekła ni to komplementując, ni to wyśmiewając: "Ojej, wyglądasz jak PANI". Ja?! Ja jestem dziewczyną, nie panią. Młodą, dodajmy. Jeszcze mam czas na powagę i dostojność. Jeszcze nie muszę być dorosła. Przynajmniej nie całkiem.

Przecież jestem dorosła. Pomijając tak banalny fakt jak metryka: mam dzieci, pracę, kredyt, żyję w stałym związku od 10 lat.

Bo przecież jestem dorosła. Pomijając tak banalny fakt jak metryka: mam dzieci, pracę, kredyt, żyję w stałym związku od 10 lat. Jestem odpowiedzialna, obowiązkowa, umiem podejmować decyzje, panuję (w miarę, w miarę) nad emocjonalnych rozchwianiem. Jestem dojrzała, do kroćset! Tylko wolę udawać, że nie. Dlaczego? Bo dojrzałość się nie opyla. Jest nudna, smutna i wąsata. I nie chodzi tu tylko o "stabilizację".

Jak jesteś dorosły i dojrzały to nie możesz robić nic fajnego, ani dziwnego (nie wypada). Nie możesz wytaczać się z taksówki pod domem o trzeciej nad ranem tylko po to, by pójść jeszcze po sąsiedzku do kolegi napić się wina (matka dzieciom, ładne rzeczy!). Nie możesz śpiewać piosenek Davida Bowie na całe gardło, ani tańczyć do klipów z YouTube'a (ile ty masz lat, opanuj się), oglądać seriali o kowbojach w kosmosie i nieletnich zabójczyniach wampirów (to jakieś niepoważne). Nie może ci się nie chcieć. Nie może ci być wszystko jedno. Nie możesz mieć centralnie wyjebane (co to za język, doprawdy!). Zapomniałam: nie możesz przeklinać. A już na pewno nie "w gazecie" i przy dziecku. W domu, po cichu - to tak. Możesz nawet dodać "mać", ale tak żeby nikt nie widział. Za firanką.

Wolę mój niepoważny, nierozsądny i niedojrzały świat, w którym jest miejsce na popełnianie błędów i niedoskonałość. I na głupkowatą wesołość bez powodu.

I tu chyba docieram do jakiegoś sedna. Słowo "dojrzałość" tak źle mi brzmi i pachnie, bo kojarzy się hipokryzją właściwą pokoleniu moich rodziców i zapewne także dawniejszych czcigodnych antenatów (ale ci już wkurzają jakby mnie, prawda? Ach ten kojący upływ czasu, ta szlachetna patyna). Że trzeba zachowywać pozory ze względu na ludzi, bo co powiedzą? Ubrać się ładnie do kościoła. Że można być nawet gejem, ale po cichu, żeby nikt nie widział. Że nie należy poruszać i wywlekać spraw niewygodnych. Bo to niby jest "dojrzałe". Bo "tak się robi". Bo tak, i nie dyskutuj gówniaro.

Tak, dojrzałość jest dla mnie zdecydowanie przereklamowana. Wolę mój niepoważny, nierozsądny i niedojrzały świat, w którym jest miejsce na popełnianie błędów i niedoskonałość. I na głupkowatą wesołość bez powodu. Przynajmniej kumam żarty, yolo! I na pewno będę bardzo cool staruszką. Już wkrótce.

Dojrzałość jest przereklamowana Z dojrzałych to lubię sery. I szynkę

Więcej o: