Ale tylko tym mentalnym. Na codzień nosiłam glany, jednak zaraz po przejściu przez drzwi domu rodzinnego wbijałam się w dresiwo. Gust muzyczny mi się zmieniał i zmieniały mi się dresy. Miałam kreszowy (OMG, ale był paskudny), brązowy, granatowy i wiele innych.
Od kilku lat dres jest oficjalnie na pierwszym miejscu w mojej garderobie. Dzień bez dresu to dzień stracony. Po prostu jest to najwygodniejsza rzecz na świecie. Osoba, która wymyśliła dresy to prawdziwy geniusz. Nawet najwygodniejsze dżinsy czy spódnica nie umywają sie do tego ubrania. Nic się nie wbija w brzuch, jest dużo miejsca, nic nie obciera, jest miękko i ciepło. Nie ma problemu, że ubranie jest niewyprasowane. Dresy mają to do siebie, że się nie gniotą.
Jak pracowałam w biurze, to nie bardzo wypadało mi chodzić w dresie do pracy, bo czasami musiałam chodzić na spotkania z klientami. Ale w ostatniej mojej biurowej pracy miałam na tyle fajnych szefów, że przymyklali oko na to, że czasami przychodziłam w moim ukochanym ciuchu. Jeżeli jednak szłam do pracy w dżinsach to pierwszą rzeczą jaką robiłam po powrocie do domu było zrzucenie spodni, stanika (nie lubię, oj nie lubię) i przywdzianie dresu. To był jakiś element odcięcia się od życia zawodowego na rzecz życia prywatnego.
Pierwsze kroki w świecie mody - Miss Olgu wybiera dres
Weekend był tym cudownym czasem, kiedy przez całe dwa dni mogłam non stop chodzić w dresie. W pewnym momencie chodziłam w nim wszędzie: do kina, knajpy, sklepu, na spotkania ze znajomymi. Nosiłam go z futrem, z kaloszami i z japonkami. I jak zaczęłam się nad tym zastanawiać, to takich osób jak ja jest więcej. Wiem też oczywiście, że istnieją też osoby, które nie uznają dresu i nigdy, ale to przenigdy go nie zakładają. Cóż...
Teraz, kiedy pracuję w domu, to trochę mi się to zmienia. Pracuję w dresie, ale jak gdzieś wychodzę "na miasto" to zakładam dżinsy, albo legginsy z tuniką. Ale powód tej tymczasowej zmiany jest prozaiczny. Schudłam i moje ukochany dresy za bardzo na mnie wiszą. Obiecałam sobie jednak, że jutro pójdę do sklepu i kupię nowe. Dopasowane, na tyle żeby wyglądać w nich dobrze, a nie jak kocmołuch. Bo dla mnie tylko dres ma sens:).
XOXO
P.S. Czy jest na sali osoba, która nie nosi dresu?
Dresiara z kumplami