Bar mleczny to jest to! Niech ta moda opanuje całą Polskę

Podoba mi się powrót mody na bary mleczne. Tanio i smacznie. Plusem są też wspólne stoliki. Wiem, że to nie wszystkich może cieszyć, ale moim zdaniem to fajna sprawa. Piszę to siedząc przy stoliku z trzema panami, którzy pracują jako konserwatorzy wind. A skąd to wiem? Właśnie podjęliśmy dialog o kotlecie. Ja jem kotleta schabowego, a panowie mielone i karkówkę. Od kotleta do kotleta i wiem, gdzie panowie pracują.

Nie jestem osobą, która zbyt dużo chodzi po mieście, więc może się okazać, że powrót barów mlecznych przeszedł mi koło nosa i wcale nie jest to jakaś specjalna nowość. No, ale w moim świecie z pogranicza głupich zdjęć z internetu, thrillerów i spotkań w gronie znajomych jest to zupełna świeżynka.

Powinnam pewnie zrobić research, jak to wygląda w innych miastach i miasteczkach, ale wolę się tego dowiedzieć od Was - ludzi, którzy chodzicie i konsumujecie. Może powstanie fajna lista barów mlecznych w całej Polsce. Tak, pewnie to w googlu jest, ale mnie nie interesuje gugiel, mnie interesujecie Wy.

To, co mi się najbardziej podoba w takich miejscach, to brak zadęcia zarówno wśród stołujących się, jak i wśród obsługi. Jest po prostu normalnie, mimo że patrzymy sobie w talerze. To jest takie fajne, jak nie musisz się przejmować, czy nie zamówiłaś za dużego kotleta, czy Twoje paznokcie pasują do wystroju wnętrza i czy przypadkiem inna pani nie ma na sobie takiej samej sukienki (tak, to jest najgorsze co może nas spotkać, gorsze niż mokra włoszka na głowie). W barze mlecznym też wszystkie troski odchodzą w siną dal. Liczę się tylko ja i kotlet.

Kucharek sześć - ale jest co jeść

Pasuje mi też element samoobsługi - pójść do okienka, złożyć zamówienie, a później posprzątać po sobie! Nie ma problemu, że czekamy na coś pół godziny albo więcej, że kelnerka/ kelner nas olewa, a na koniec dostajemy nie to, co zamówiliśmy i jeszcze do tego zimne.

Podoba mi się zróżnicowanie klienteli, od matek z dziećmi, poprzez korpoludki w graniturach, aż do ludzi starszych. To jest chyba moja ulubiona grupa klientów. Z namaszczeniem delektują się tym, co jedzą. Serio, przyjrzyjcie się czasami, jak jedzą  starsze osoby. Nie spieszą się, przeżuwają każdy kęs powoli. Młode matki są w gorszej sytuacji, bo najpierw muszą nakarmić małych ludzi, a dopiero później mogą coś podjeść. Ale też bez przesady, bo młode już chce iść, spać itd. - nie ma czasu. Ludzie pracy zawodowej - Ci już w ogóle nie mają czasu, no bo szybko trzeba wracać do pracy, bo wiadomo, szef będzie się krzywo patrzył, że w czasie pracy JEMY... Tak, kurwa, ludzie mają prawo jeść w godzinach pracy, a przełożony, który patrzy na to krzywo nie powinien być przełożonym. Nie nadaje się do tego. Jest jeszcze grupa wolnych zawodów, która  podczas posiłku je, pisze coś (to chyba o mnie), czyta, słucha muzyki, nie spieszy się w sumie.

Podoba mi się to, że w barze mlecznym Kucharek sześć , w którym właśnie siedzę jest wifi. Podoba mi się to, że są wygodne stoliki i krzesła. No dobra, jest jedna rzecz, która mi się nie podoba - telewizor, z którego leci VIVA. Ale nie można mieć wszystkiego, prawda? Zdążyłam napisać to zdanie o Vivie, a poleciał kawałek "Jestem Bogiem" i kilka osób zaczęło nucić pod nosem wcinając kotlety. JEDNAK TO JEST SUPER!!!!

 

Moda na bary mleczne niech opanuje całą Polskę, każde miasto i miasteczko. Trochę nie ma jak wepchnąć barów mlecznych na wieś. A może jednak się da? Trzeba to zrobić!

P.S. Cieszą mnie małe radości: kawałek kotleta, słońce i zafarbowane włosy na głowie.

[dopisek red.nacz.: Miss Olgu bawi w Chinach (czy są tam bary mleczne?), ale zostawiła dla was ten smaczny kawałek ;)]

Więcej o: