Wściekłe gacie - dlaczego faceci tak lubią chodzić bez spodni?

To jedna z największych zagadek wszechświata: dlaczego facet po przyjściu do domu ściąga spodnie i paraduje - excusez le mot - w gaciach? A spodnie pokłada po rozmaitych powierzchniach płaskich (i nie tylko)? Nie wiem, nie ogarniam rozumem - ale spróbuję.

Zaczęłam szukać w przepastnych domowych archiwach zdjęć Konkubenta w gaciach (wiem na bank że mam gdzieś złoty strzał: gacie i Kuboty , ale nie odnalazłam, cholera jasna). Bo Konkubent w gaciach to widok tak codzienny, powszedni i normalny, że i na rodzinne foty się przedarł. A nie jest to widok tak zupełnie przyjemny i raczej daleki od seksownych piktoriali panów modeli reklamujących bieliznę męską. Też żałuję, choć pies pogrzebany jest nie w braku urody męskiej (ta występuje) tylko w przykrym wrażeniu flejowatości. Zwłaszcza gdy gatki wymięte po całym dniu pod spodniami. OHYDA.

Nie, nie opublikuję tych zdjęć - należy mieć jakiś dobry materiał do szantażu. Na wszelki wypadek, bo niby Konkubent nie może się rozwieść, ale lepiej niech wie, że w razie jakby co, jeden mail na Plotka i po ptakach. Że się tak metaforycznie wyrażę. Chichocik.

Zwis męski

Wracając do naszych baranów: oczywiście gdy wykrzeszę z siebie tę odrobinę empatii, której brakuje mi w codziennych kontaktach, to świetnie rozumiem - spodnie są niewygodne. Cisną i w ogóle. Zwłaszcza, gdy zła matka natura wyposażyła cię w detale anatomiczne, które nie lubią ucisku. Tak, mam na myśli jaja (strasznie trudno być damą i wyrażać się oględnie, ehhh). A jaja wiadomo: wypychają spodnie i tak dalej. Oddam może głos klasykowi:

 

Więc tak: rozumiem. Ale czy to nie można założyć dresiku? Szlafroka? Bonżurki? Nie, bonżurka to od góry więc problemu nie rozwiązuje (gacie i bonżurka? aż mnie zabolała wyobraźnia), ale wiadomo: dla chcącego nic trudnego, można jakoś z tego wybrnąć i jednak nie paradować w gaciach. W gaciach przy stole i na kanapie.

Zwłaszcza, że zdjęte spodnie (i tu docieramy do prawdziwego epicentrum wkurwu) zostają ciśnięte gdzie popadnie: krzesła, fotele, podłogi - mężczyzna nasz kochany wiadomo: ma gest szeroki i sobie (ani nam) nie żałuje. Mój osobisty Konkubent szczególnie upodobał sobie parapet w sypialni, który ozdabia kolejnymi piętrami z kolejnych par spodni. Po latach walki dałam już sobie spokój i zamiast się wściekać, chować do szafy, czy wynosić do brudów (no raczej) pytam tylko cierpko, czy ludzie z Guggenheima już byli i czy w związku z tym możemy uprzątnąć instalację. O dziwo - działa. Niestety tylko krótkoterminowo i kolejne dzieło sztuki nowoczesnej powstaje w ciągu góra kilku dni.

Osobną kategorią są tzw. "gniazda orła" czyli spodnie zdjęte razem z gatkami i skarpetami a następnie porzucone na środku podłogi, gdyż albowiem pan nie dał rady już nic więcej zdziałać, bo jak na orła przystało lał w dziób. I dużo w ten dziób sobie nalał. Orzeł może, wiadomo.

P.S. Temat gaci ukradłam kochanemu koledze Robertowi - Robert, wiem że mi wybaczysz. Po prostu MUSIAŁAM.

Więcej o: