Ameksyka: dlaczego kartele narkotykowe nie lubią wyzwolonych kobiet

Tytułem wstępu - miałam dziś wyjątkową przyjemność rozmawiać z Edem Vulliamy'm, pisarzem, dziennikarzem, autorem książki "Ameksyka. Wojna wzdłuż granicy", nominowanej do Nagrody im. Ryszarda Kapuścińskiego za reportaż literacki. Rozmowa dotyczyła przede wszystkim nierozwiązanej wciąż zagadki morderstw z Juarez, których ofiarą padają kobiety.

Książka opowiada o pograniczu meksykańsko-amerykańskim, ziemi niczyjej, gdzie rządzą brutalne kartele narkotykowe. Miejscu, które teoretycznie należy do obu krajów, faktycznie - do żadnego z nich. Rozmawialiśmy o tym, jak celebrycki kult tzw. "kokainowych księżniczek" (jedną z nich jest Kate Moss) nakręca ten krwawy przemysł. I że u podłoża wielu problemów leży nienawiść i pogarda dla kobiet, która ujście znalazła w serii brutalnych morderstw dokonanych na kobietach z miasta Juarez. Mowa o setkach morderstw rocznie.

Do dziś nie schwytano sprawców tych zbrodni, policja nie spieszy się do łapania winnych, a przyczyny - zdaniem pisarza - leżą głęboko w strukturze społecznej:

Mordestwa te są absurdalne i mroczne. W najgorszym tego słowa znaczeniu. Groteskowe i koszmarne. Kobietobójstwa w Ciudad de Juarez zadziwiały ludzi i do dziś stanowią zagadkę. W większości były to młode robotnice z fabryk, były ich setki. Porywane, gwałcone, torturowane, kaleczone. Ich ciała znajdowano porzucane na pustyni. Często przebrane w zamienione ubrania, by matki miały problem z rozpoznaniem ich. Było w tym coś wręcz... satanistycznego.

Powstało kilka teorii na temat tego dlaczego to wszystko miało miejsce i o co chodziło:

Największe mózgi uniwersyteckie próbowały to wytłumaczyć. Powstał też film z Jennifer Lopez. Ale nikt z nich do niczego sensownego nie doszedł. Najbliżej prawdy jest chyba badaczka Cecilia Balli, która zwraca uwagę na styl mordowania, perwesyjną pomysłowość zbrodni, groteskową przemoc. I choć trudno mnie powiedzieć, czy dotarła do samego sedna problemu, po rozmowie z nią uważam, że przyczyn należy szukać w pełnej przemocy pornografii, której wszędzie jest mnóstwo, choć wszyscy udają, że nie istnieje i w maczyzmie, który wyznaje zasadę, że jeśli jesteś prawdziwym mężczyzną pomiatasz kobietami i robisz z nimi co ci się podoba.

 

Wszystko, według Eda Vulliamy, sprowadza się do mizoginii:

Jedyny opór przeciwko tym wszystkim potwornościom, jaki dostrzegłem w Meksyku, to opór kobiet przeciw męskiej wojnie i opór księży przeciw materializmowi tej wojny. Przeciw chciwości, pieniądzom i chęci posiadania coraz więcej. Blichtrowi i wulgarnemu obnoszeniu się z bogactwem. Dlatego mężczyźni muszą nieposłuszne kobiety karać. Meksykanin w życiu nie będzie w stanie przyznać, że kobiety są silniejsze niż oni. A są. Zawsze, wszędzie, pod każdą szerokością geograficzną. Kobiety są kręgosłupem społeczeństwa, dzięki nim Meksyk, jako państwo, działa. Pracują ciężej niż mężczyźni. Co - znów - jest powszechne na całym świecie, ale w Meksyku ma szczególny wyraz.

Ten szczególny wyraz sprowadza się do pieniędzy - wiele rodzin jest utrzymywanych przez kobiety, harujące w przygranicznych fabrykach maquiladoras , gdzie produkują elektonikę, zabawki i wiele innych przedmiotów dla klientów ze Stanów Zjednoczonych.

Istotą działania maquiladoras jest zatrudnianie kobiet. Z biednej prowincji, z południa kraju, na teren przygraniczny ściągają całe rodziny, migrując za chlebem. Firmy szybko wpadły na to, że kobiety pracuja lepiej, ciężej, staranniej, no i mają drobniejsze palce, więc mogą wykonywać czynności wymagające większej precyzji. Mamy więc te wszystkie rodziny, które przybyły z dziur zabitych dechami. Mężczyzna - nazwijmy go Hugo - jest bezrobotny, bo fabryki go nie potrzebują. Podczas gdy Gabriela ma pracę. Na nasze warunki bardzo źle płatną, ale dla niej to pieniądze wystarczające na utrzymanie rodziny i nawet - wyjście z koleżankami. I tu leży pies pogrzebany. W dyskotekach w Juarez 90% klientów to kobiety, które po prostu pięknie wyglądają, piją drinki, tańczą i świetnie się bawią z koleżankami. To nie do przyjęcia dla Meksykanina. Bo jak to wygląda, że Hugo siedzi w domu z dziećmi, gdy jego żona wydaje własne, ciężko zarobione pieniądze. To trzeba było ukrócić. Kobiety wyzwolone po prostu zagrażały kartelom...

Gorąco polecam "Ameksykę..." - przerażającą ale i piękną opowieść o ziemi niczyjej; jak i całą serię Reportaż z wydawnictwa Czarne, bo nigdy dotychczas mnie nie zawiodła. A ciekawych całego wywiadu zapraszam do Polsat News.

[OD REDAKCJI: Z przyjemnością donosimy, iż Ed Vulliamy został laureatem Nagrody]

Więcej o: