Młoda mama zakłada działalność - wywiad z Lidką Pokorską, właścicielką firmy mamine.pl

Pierwszą rzecz uszyła trzy lata temu. - Wcześniej nigdy nie miałam do czynienia z tym fachem - wspomina Lidia Jasińska-Pokorska z mamine.pl. To była pielucha dla córki, okropnie krzywa. Lidka wtedy nie umiała nawet nitki nawlec. Dziś ma działalność gospodarczą i prowadzi sklep internetowy z własnoręcznie szytymi ubraniami dla dzieci. Nie jest łatwo - wie to każda młoda mama. Ale warto. Bo może być w domu z dziećmi, a jednocześnie nie czuje się kurą domową.

Lidka przy maszynie

Zanim przyszło na świat Twoje starsze dziecko nie miałaś nic wspólnego z szyciem - byłaś analitykiem finansowym. To chyba zupełnie inna dziedzina działań zawodowych?

Jakieś 10 lat temu, to na pewno nawet mi się nie śniło. Skończyłam bardzo ciekawe studia i zostałam magistrem ekonometrii. Co prawda pracy w zawodzie nie było, ale znalazłam obiecującą posadę, ukończyłam całe mnóstwo kursów i stałam się całkiem dobrym specjalistą. Podobało mi się bycie taką ważną panią, co to pomaga rozwiązywać problemy. A potem ciąża, syn, nie wszystko poszło tak, jak miało pójść. I jak wiadro wody na głowę. Szłam do szpitala rodzić syna jako "ważna pani", a wróciłam jak Matka Polka. Wszystko się zmieniło, zupełnie przewartościowało. Zwisać mi zaczęła praca, kariera i bycie jakąś tam panią. Liczył się Jasiek i koniec. Nie wróciłam do pracy, choć pewnie nikt się tego nie spodziewał. Wzięłam urlop wychowawczy i zaszyłam się w swoim domu na wsi na całe trzy lata.

Po przyjściu na świat syna nie planowałaś się przekwalifikować?

Nie, raczej zupełnie zdziczałam. Ciągle tylko z synem, włóczyliśmy się po łąkach, po polach, uprawialiśmy warzywa. Trzy lata szybko minęły. Syn podrósł, miał iść do przedszkola, już coraz częściej chciał taty i męskich spraw, a nie tam: matka. Trzeba było pomyśleć o powrocie do pracy, tym bardziej, że miejsce czekało. Miałam naprawdę super pracę i super szefową, z którą cały czas byłam w kontakcie. Nawet zdążyłam potwierdzić, że jesienią będę. I nagle druga ciąża.

I dopiero w tej drugiej ciąży zaczęły cię nachodzić szalone pomysły na szycie?

Druga ciąża to było coś zupełnie innego. Jakiś szał. Jeszcze brzuch nie urósł, a ja miałam taką silną potrzebę "wicia gniazda", że nie mogłam tego opanować. Co gorsza, większość rzeczy przecież miałam po chłopaku, a tu miała być córka. I co zrobić? No to zaczęłam wydziwiać: a może pieluchy wielorazowe, może kocyk z bambusa, może ubranka z wełny merynosa... I tak jakoś krok po kroczku doszłam do wniosku, że ja sama to sobie uszyję! Kobiety w ciąży mają dziwne pomysły.

Maszynę pożyczyłam od mamy, nawet nawlec igły nie umiałam. Spędziłam z instrukcją dwa wieczory nim zaczęłam szyć. Potem nocami siedziałam przed maszyną z tym wielkim brzuchem, a moja córka rozwijała się tam przy dźwiękach maszyny. Szyłam pieluchy, kocyki, ubranka, czapeczki. To szycie to było dla mnie jakieś wyzwolenie. Bo ja od zawsze trochę takim dziwakiem byłam. Nie podobało mi się 95% rzeczy w sklepach. Nigdy nie byłam modna. Ale wymagania to ja miałam zawsze. Ubranka dla dzieci? Obrzydliwe. Kolory? Wstrętne. Dla chłopaków ten bladoniebieski - to jakaś masakra. I koniecznie samochody jako wzorek. A dla dziewczynek różowy i brokat, księżniczki, cekiny. No nie lubię.

Nie rozumiem też zupełnie koszul do karmienia. Dlaczego kobieta karmiąca ma się ubierać na noc w worek z rozcięciami na cycki, w misie lub kotki?! Albo to uwielbienie dla granatu. Torby granatowe. Pokrowce granatowe. No wiem, niebrudzące, ale są naprawdę wstrętne. No więc kiedy w końcu odkryłam, że to szycie nie jest takie trudne wcale, to normalnie jakbym w raju się znalazła. Mogłam sobie przebierać w tkaninach, w kolorach. Wymyślać do woli i wreszcie nosić to, co mi się żywnie podoba.

mamine.pl

Robienie ubranek dla własnego dziecka, a otwieranie sklepu, w którym sprzedajesz swoje produkty to co innego. Co cię skłoniło do tego, by powołać do życia mamine.pl?

Hormony chyba.... Tak naprawdę to nie wiem sama, jak to się stało. Z jednej strony po tylu latach bycia w domu z dziećmi, zupełnie nie wyobrażałam sobie powrotu do pracy. Tego, że gdy dzieci mnie potrzebują - ja muszę je zostawić, bo praca. Tego, że nie mogę się z nimi wygłupiać w łóżku rano, bo gdzieś się spieszę. A z drugiej strony, zaczęłam już odczuwać potrzebę pracy - takiej odskoczni od domu. Kobieta, która zdecyduje się na urlop wychowawczy, jest przez społeczeństwo traktowana trochę jak darmozjad. Bo wiadomo - siedzę w domu, nic nie robię, leń. Ten kto posiedzi, zrozumie, że dużo łatwiej jest tak naprawdę iść do pracy - bo tam odpoczywa się od domu. No ale łatkę się dostaje i inni, a zwłaszcza matki pracujące, patrzą na ciebie z góry. Z czasem sama tak zaczęłam się czuć, bezwartościowa, nijaka, bezproduktywna... Żeby więc odżyć, musiałam coś ROBIĆ. Coś twórczego, coś zupełnie własnego. I tak jakoś po troszku wykluło się mamine.

Dziewczyny, które mają już dziecko często boją się podejmować wyzwania i zmieniać zawód, ty mając na głowie dwójkę maluchów otworzyłaś działalność gospodarczą, to łatwe zadanie?

Nie, to nie jest łatwe zadanie. I szczerze mówiąc, to odradzam. Po kilku miesiącach musiałam zawiesić działalność. Tola miała wtedy jakieś półtora roku, Jasiek miał pięć lat. Dzieciaki pozbawione nagle mojej uwagi zaczęły się jej strasznie domagać, zaczęły się problemy, bunty i co tam jeszcze. Płakałam, gdy pisałam na swoim facebookowym profilu info o zamknięciu sklepu na jakiś czas. To była moja porażka: nie dałam rady i poległam. I to akurat wtedy, gdy już takie małe skrzydełka mi rosły - zostały mi podcięte i znów kura domowa. Jeszcze na dodatek kura domowa bez perspektyw....

Samo otworzenie działalności to pikuś. Ja zakładałam już przez internet, potem musiałam tylko udać się do urzędów podpisać. Tolę w chustę zapakowałam i po sprawie. Ale, kurczę, znaleźć czas i pogodzić dzieci, dom i pracę?! Tu jest ból. Ile razy mam coś pilnego takiego, że muszę się sprężyć i zrobić, to oczywiście domowa katastrofa. Jedno chore, drugie chore, jedno płacze, drugie wyje. Jak mam luz i nic nie pili - to dzieci jak aniołki.....

Czego przy okazji musiałaś się nauczyć?

Nie ma takiej rzeczy, której bym się nie mogła nauczyć. Tak mi się przynajmniej zdaje. Czasami śmieję się z mojego męża, który jest gitarzystą (świetnym zresztą), że gra na gitarze też nie może być trudna i gdybym tylko chciała to się nauczę.

Mamine to tylko i wyłącznie moja działka. Wszystkim zajmuję się sama. Dlatego sklep jest kulejący i w powijakach. Sama robię zdjęcia, grafiki, nie mam nikogo kto zająłby się marketingiem i reklamą, czy choćby wymyślił logo. Sama projektuję, nie korzystam z gotowych wykrojów - wszystko co jest u mnie jest wymyślone przeze mnie od podstaw. Sama opisuję produkty. Sama prowadzę fanpage. Wszystko to jest dla mnie nowością. Wszystkiego się uczę. Raz wychodzi lepiej - raz gorzej, niemniej i tak jestem z tego dumna. Do tego ja przecież jestem typowy umysł ścisły, całki różniczki i te sprawy mnie zawsze ciągnęły. Kto mnie zna z czasów szkolnych - nie może uwierzyć.

mamine.pl

Jak wygląda Twój dzień pracy, podział prac maminych i "maminych"?

Mój dzień pracy wygląda tak: latam jak najęta, sprzątam, gotuję, niańczę. Jedną ręką piszę posta, drugą mieszam zupę. Jedną połową mózgu słucham, co mówią dzieci, drugą połową planuję kolejny projekt. Potem jest wielka klapa, bo pracując trochę tu, a trochę tu, nie udaje się nic. Przypali się kasza, wyjmuję ze zmywarki nieumyte naczynia, włożę palec w blender.....

Idę po rozum do głowy i zajmuję się w dzień wyłącznie sprawami domowymi. A sprawami firmowymi - po nocach. Jak dzieci pójdą spać. I zazwyczaj raz w tygodniu mąż zostaje w domu, a ja do południa nadrabiam zaległości.

Nie jest łatwo i tyle. Wie to każda młoda mama, która decyduje się na otwarcie działalności. A znam ich dużo. Ale - przynajmniej ja tak uważam - naprawdę warto. Nie zostawiam dzieciaków, mam dla nich czas, a jednocześnie spełniam się zawodowo. Za nic nie chciałabym tego porzucić i iść do pracy w tradycyjnym rozumieniu.

Co w robieniu ubranek dla dzieci sprawia ci największą frajdę, a czego robić nie lubisz i najchętniej zleciłabyś innym? Kto cię przy pracach wspiera?

Ja uwielbiam fazę projektową. Szukanie tkanin, łączenie kolorów i faktur. A już wymyślanie nowych wykrojów to uwielbiam. Jakiś czas temu wymyśliłam sobie taką kolekcję akcesoriów dla kobiet: przeróżne etui, pokrowce, kosmetyczki, torby... ciągle siedzą mi w głowie i co rusz wymyślam coś nowego do kolekcji. Ten proces twórczy tak mnie kręci, że potem gdy mam coś uszyć na zamówienie, to mi się nie chce. No przyznam - samego szycia to nie lubię. Dlatego gdy mam szczególnie dużo pomysłów, to wykrojone rzeczy daję do szwalni. A ja skupiam się na projektowaniu.

Z tym wsparciem to różnie bywa. Mam kilka wirtualnych koleżanek, które dodają mi skrzydeł. Które zawsze podniosą na duchu, poprą, napiszą że super, podlinkują i pomogą jak mogą. I to jest kurczę niesamowite, bo ja tych osób nie znam, są "tylko" wirtualnymi znajomymi. Niesamowite jest "posiadanie" ponad tysiąca fanów na Facebooku. Niby to mało, ale to mój prywatny tysiąc osób, którym chciało się kliknąć "lubie to". To na prawdę dodaje skrzydeł. Ja jedna, a was tysiąc. Każdy komentarz czytam, każdy mnie cieszy, nawet wklejone jedno serduszko, a TAKA frajda.

Ale dla większości osób ta moja firma to jakaś fanaberia, mimo że prowadzę działalność uważają mnie wciąż za kobietę na wychowawczym, wciąż tym bezproduktywnym leniem jestem, bo przecież nie chodzę do pracy...

mamine.pl

Jakie plany ma teraz mamine.pl?

Mamine nie planuje. Bo jak tylko coś zaplanuję, to kończy się katastrofą... Chciałabym bardzo przetrwać. Bo to mamine, to takie moje trzecie dziecko. Chciałabym aby istniało również za rok, gdy młodsza córka pójdzie do przedszkola i gdy trzeba będzie podjąć decyzję, czy "iść do pracy", czy prowadzenie firmy jest pracą. Bo z zarobkami póki co różnie bywa, a bez dużych nakładów finansowych na marketing i reklamę raczej marne szanse mam. Chociaż kto wie...

Marzy mi się też ukończenie kursów choćby z projektowania. Marzy mi się jeszcze, żeby jakimś cudem moja doba miała tak chociaż ze 30 godzin. Wtedy mogłabym zacząć planować.

Mama szyje sama!

Więcej o: