Detektyw Luther - nim powróci z trzecim sezonem serialu został bohaterem powieści

"Odcinek zero" Neila Crossa to trzymający za gardło kryminał, a zarazem wstęp i wprowadzenie do wydarzeń znanych z brytyjskiego serialu LUTHER. Po lekturze mam nadzieję, że telewizyjny scenariusz Crossa dorówna poziomem tej książce. Bo londyński mroczny rycerz zasługuje na dobrą historię.

Jeśli należycie do fanów granego przez Idrisa Elbę czarnoskórego detektywa, to pewnie już czekacie na trzeci sezon serii. Wedle najnowszych wieści z facebookowego profilu produkcji John Luther powróci jeszcze tego lata, co zapowiada już seria stylowych fotosów. Jeśli zaś nie należycie do fanów (bo nie widzieliście serialu, albo Wam się nie podobał) to i tak warto sięgnąć po książkę.

Luther czeka na trzeci sazon /BBC One

Serial ma wiele zalet i ogląda się go przyjemnie (o ile ponury kryminał to gatunek obliczony na wywołanie przyjemności u widza). Główny bohater świetnie łączy chandlerowską tradycję noir (nieludzko zmęczony, emocjonalnie poharatany detektyw z życiem osobistym w efektownej ruinie) z komiksowymi kliszami (wiedziony wewnętrznym poczuciem sprawiedliwości nieugięty mściciel, wciąż na krawędzi dobra i zła). Osobiście zawsze widzę w nim Mrocznego Rycerza, choć trop taki jak "Sin City" Franka Millera też nie jest tu całkiem od rzeczy. Nakręcone to jest stylowo: kolory, montaż, muzyka. Obsada: świetna. Niestety scenariuszowo już nie tak dobrze - o ile początek pierwszej serii mnie zachwycił, to im dalej, tym gorzej.

Na szczęście Neil Cross swoją powieścią potwierdza, że umie stworzyć spójny, przemyślany i wywołujący dreszcze scenariusz. "Odcinek zero" dopowiada historię, której gorzki finał poznaliśmy w pierwszym odcinku serialu. Dlaczego przedstawiciel londyńskiej policji łamiąc wszelkie procedury próbował zabić ściganego przestępcę? Co takiego zrobił Henry Madsen, że detektyw Luther gotów był zaryzykować swoją karierę, by wymierzyć mu sprawiedliwość?

Wszystkiego dowiadujemy się z książki. I nie jest to wiedza przyjemna - raczej będziecie po lekturze starannie zamykać drzwi do domu i oglądać się przez ramię na ulicy. Poznajemy też tło rozpadu małżeństwa detektywa i jego relacje z kolegami w pracy. Kilka wydarzeń z serii nabierze teraz nowych znaczeń, inaczej będziemy oceniać pewne postępki. Jeśli czegoś brakuje to barwnej postaci Alice - rudowłosej psychopatki, morderczyni i przyjaciółki pana policjanta - no ale ona pojawiła się dopiero w pierwszym odcinku serialu, więc tu jej być nie mogło.

Red.nacz., Luther i Corto Maltese - z taką ekipą można ruszać w miasto

Coraz częściej obserwuję jak bohaterowie popkultury migrują z seriali do książek, gier, czy komiksów (i w odwrotnym kierunku oczywiście też), jak tworzy się skomplikowana, międzygatunkowa siatka fabularna. Jest to bardzo ciekawe zjawisko i choć nie zawsze efekty takich przenosin są dobre (czytam właśnie komiksową wersję "Mężczyzn, którzy nienawidzą kobiet" Stiega Larssona i ma ona więcej wspólnego z filmem Finchera niż książką, no ale o tym napiszę może innym razem), to ma to swój urok. Daje fanom możliwość obcowania z ulubioną historią, czy bohaterem, na wiele różnych sposobów.

Mroczne lektury red.nacz.

Ponieważ nie mam żadnej dobrej pointy to ucieknę się do niezawodnego chwytu: przywołam na ratunek Davida Bowie. Bo przynajmniej połowa mojej sympatii do Johna Luthera wynika z tego, że on też jest fanem Davida. Tropienie wątków i cytatów dejwidologicznych w tym serialu sprawia mi zawsze dziką frajdę (oszczędzę wam szczegółów, ale Neil Cross - również fan DB - zawsze umieszcza w scenariuszu drobne smaczki czytelne dla innych wyznawców). Dla niedowiarków (też se wymyśliła! akurat!) taki drobny wycinek:

 

Teraz już wiecie, że znajomość twórczości Bowie'go NAPRAWDĘ przydaje się w życiu. Nie tylko angielskim detektywom na skraju załamania.

Więcej o: