"W co mam się ubrać?": stylowy poradnik dla posiadaczek nóg nieidealnych
Miss Olgu i nóżki grzmotki
Tak, nie mam nóg Heidi Klum - wiem, że ciężko Wam w to uwierzyć, ale taka jest prawda (khe, khe, khe - suchy żarcik). Nie mogę, jak Heidi, ubezpieczyć nóg na 2 miliony dolarów, pewnie nawet na 2 dolary by się nie udało. No ale takie mam nogi i trzeba jakoś żyć. No i w końcu doszłam do tego, o czym chcę napisać - jak się nosić, kiedy nasze nogi nie są super ekstra. Znaczy, to są moje własne obserwacje i szereg testów przeprowadzonych na samej sobie, ale może coś z tego wykorzystacie dla siebie.
Jak mamy przysadziste nogi + wystającą pupę nie nośmy biodrówek. Wyglądamy wtedy jeszcze gorzej. Jakoś optycznie robimy się "nisko skanalizowane". Dużo lepiej wyglądają spodnie, które kończą się pod pępkiem - mniej więcej trzy palce pod. U mnie to działa. Optycznie wydłużają mi się uda, a pupa dobrze wygląda i nic mi się nie wylewa bokami.
Solidne nogi niezbyt dobrze wyglądają w jasnych kolorach - dodajemy sobie optycznie objętości. Tutaj jest gorzej, jeżeli pracujesz np. w biurze i musisz nosić kostium plus rajstopy/pończochy w kolorze skóry. Trudno, pewnych rzeczy nie jesteśmy w stanie przeskoczyć, ale możemy spróbować zamaskować nasze niedoskonałości odpowiednią długością spódnicy. I tutaj najfajniej wygląda się w spódnicach, które kończą się za kolanem. Taka długość ukrywa kolana, które nie są zbyt ładne, przykrywa duże uda i jeszcze wysmukla łydkę.
Jest jeszcze jedna długość spódnicy/sukienki, która moim zdaniem fajnie wygląda. To jest opcja dla bardziej odważnych kobiet, które pogodziły się ze swoimi mankamentami i po prostu polubiły swoje nóżki kolumienki - spódnica/sukienka do połowy uda. Nie jakaś bardzo mini, co ledwo przykrywa nam PANIĄ, ale taka wyważona - do połowy górnej części nogi. Tutaj trzeba się przełamać, trzeba uwierzyć, że te nasze nogi nie są wcale tak straszne, jak nam się wydawało do tej pory. Pamiętajmy jednak, że w przypadku takiej długości jasne rajstopy, to nie jest dobry pomysł. Lepiej pójść w bezpieczną czerń/szarość, albo przekornie w jaskrawe kolory! I tutaj serdeczne pozdrowienia dla mojej koleżanki P., która mi to pokazała. Jejkuuuu, jak ona świetnie wygląda w jaskrawoniebieskich rajstopach. Dla mnie to jest mistrzostwo świata. Dzięki P. sama zaczęłam nosić jaskrawe legginsy - różowe.
I właśnie - legginsy!!! Pokochałam je miłością wielką i jak raz w nie weszłam, to nie wyobrażam sobie już życia bez nich. Do tego stopnia pokochałam legginsy, że w mojej szafie znajduje się już z 10 par i na pewno jeszcze kilka się pojawi. Dzięki legginsom zaczęłam nosić spódnice i sukienki, przed którymi w zasadzie całe życie uciekałam. Legginsy są kryjące, legginsy są wygodne, legginsy są mięciutkie i nie dodają nam optycznie centymetrów, które chcąc nie chcąc dodają nam dżinsy lub spodnie z innego materiału. Trzeba jednak pamiętać, że legginsy nie są spodniami i jednak dobrze mieć na sobie coś dłuższego, co zakrywa nam pupę. Nośmy tuniki, spódnice, sukienki i długie swetry. Do tych pań, które jeszcze nie przekonały się do legginsów, powiem - dziewczyny, nie ma się czego bać! Spróbujcie chociaż. Kupcie sobie na początek jedną parę i spróbujcie w zaciszu domowym, stopniowo wychodząc na dwór. Najpierw idźcie wyrzucić śmieci, później do pobliskiego sklepu, a na koniec chodźcie w nich codziennie :)
Legginsy są różne - gładkie, pstrokate, w paski, w kwiatki i w zasadzie we wszystko, co można sobie wyobrazić. Ja widziałam nawet legginsy "w Lenina". Drogie panie, legginsy nie są tylko dla bardzo młodych dziewczyn - te z Was, które są w średnim wieku też mogą w nich chodzić. Wiecie, to nie są spódniczki mini, w których rzeczywiście może wyglądać jak dzidzia piernik - to są takie pseudo rajstopy i tak do tego podchodźcie.
To, co jeszcze ukryje nasze mankamenty, to spódnice/sukienki maxi. Ale tak zupełnie szczerze, to ja jestem średnią fanką tych długości. Tak po prostu, bez żadnego powodu. Mam jedną sukienkę i jedną spódnicę i wystarczy. Natomiast jeżeli dobrze się czujecie w długich kiecach, to noście.
Powinnam napisać też coś o plażowaniu, które czeka nas latem. Ale nie ma co. W kostiumie kąpielowym i tak będzie widać, jakie te nasze nogi są. Można nosić pareo, ale można też po prostu mieć to wszystko w nosie i cieszyć się słońcem i wodą. Ja jestem za tą drugą opcją. Kurde, przecież nie odrąbiemy sobie nóg, nie kupimy nowych, nie poddamy się operacji plastycznej wydłużania nóg i odsysania tłuszczu z ud (znaczy może któraś się podda, jeżeli ma to jej pomóc) - walić to. Korzystajmy po prostu z ładnej pogody i cieszmy się zasłużonym urlopem.
P.S. Laski, jak macie swoje sprawdzone sposoby na nóżki grzmotki, to piszcie w komentarzach. Ja z chęcią poczytam i może nawet zastosuję u siebie.
-
Do niedawna znienawidzone i obciachowe. Dziś te sandały to hit. Tylko spójrzcie na Małgorzatę Rozenek
-
Jak często podlewać pomidory? Wystarczy jeden trik. Będą rosły jak na drożdżach. "Potwierdzam"
-
Wesele przyjaciółki - jaką stylizację wybierasz? Glamour, minimalistyczną czy boho?MATERIAŁ PROMOCYJNY
-
42-letnia modelka pokazała odważne zdjęcia. Fani wprost oszaleli. "Jak obraz słynnego malarza"
-
Miała 9 mężów. Z ostatnim spędziła 30 lat i to on był miłością jej życia
- Na Dzień Dziecka tata wręczył córce dwie kartki. Od nich zależało, co będzie dalej
- Mam po dziurki w nosie rodzinnych wesel. Na kolejne nie idę. Mama już się odgraża
- Peeling do skóry głowy w domu? Połącz moc składników z szafki kuchennej. Nie da żadnych szans łupieżowi
- Cleo od lat nosi doczepy na głowie i mocny makijaż. A jak wygląda bez? Fani: "Boże"
- Wyrzucasz po zjedzeniu? To błąd! Zasil nią bratki. Zaczną uginać się od kwiatów