Nie mówię już o zwichnięciach i otarciach jakich można się nabawić przy tej zabawie, ale rak (RAK!!!) to poważna sprawa i nie w kij dmuchał (przepraszam). Co prawda pierwszą moją reakcją na doniesienia o Strasznych Skutkach Minety był serdeczny śmiech (czego to ludzie nie wymyślą i nie powiedzą dla rozgłosu) i trochę żal ze względu na tę biedną Kaśkę Zeta-Jones (małżonkę aktora, też gwiazdę ekranu, jakby ktoś nie wiedział). Pewnie czuje się teraz okropnie.
Ale potem musiałam ukorzyć się w swej ignorancji i przyjąć do wiadomości stanowisko autorytetów medycznych, takich jak WHO (Światowa Organizacja Zdrowia). Owszem: zakażenie wirusem brodawczaka ludzkiego HPV (Human Papilloma Virus) grozi chorobą nowotworową wielu narządów, w tym odbytnicy (nawet 90% przypadków), prącia, sromu i pochwy (40%), a nawet skóry czy płuc. I gardła też. A skąd się w gardle bierze? Ano, imaginujcie sobie.
Czyli oralny odpada (choroba Douglasa), analny broń boże (HIV, żółtaczka typu B i C, ameba, chlamydia, E.Coli, HPV, Shigella, wirus opryszczki), a nawet szybki numerek po ciemku i na misjonarza może się skończyć rakiem szyjki macicy (oraz wszystkimi wesołymi schorzeniami przenoszonymi drogą płciową, rzecz jasna). Oczywiście jeśli partnerzy są sobie wierni, przebadali się i zaszczepili na wszystko na co się da, to blablabla - wszyscy zdrowi. Ale nie mydlmy sobie oczu i nie owijajmy ich w bawełnę: seks to zło.
Komentarz pod newsem o Douglasie w serwisie fronda.pl
Ciekawe kiedy okaże się, że nawet mówienie o seksie szkodzi i że mi pypeć na języku wyrośnie - jak zawsze ostrzegała Babcia.