Drogie dzieci, chcę od was tylko jednego: żebyście czytały

"Och, przestań, oczywiście, że będą czytać. Dom pełen książek, wszędzie porozkładane, wy ciągle czytacie, to będzie dla nich naturalne." No, nie wiem. A co jeżeli tak właśnie postanowią się zbuntować?

Mam wizję łysego neo-nazisty, który w przerwach między antysemickimi demonstracjami czyta tylko ulotki propagandowe i jego zapiętej pod szyję siostry, która z zaciętymi usty ryje w kółko jedną książeczkę do nabożeństwa i nic więcej, nigdy, wcale.

Widzę, jak skaczę wokół nich, załamana, natrętna i rozpaczliwa - kochanie, może chociaż Putramenta? On też był mało tolerancyjny.  Syneczku, Nabokova? Ty tak lubisz, kontrowersyjnie.  Córeczko, zobacz, "Imię róży", mnóstwo o Kościele, spodoba ci się no proszę cię, mamusia da na tacę, wyszyje ornat, wyprasuję ci, chłopcze, bluzę i wypastuję glany, tylko jeden rozdział, jak nie zaskoczy - możesz przestać, umowa?

Łysy neonazista czyta z wypiekami na twarzy

Kiedyś myślałam, że kluczowe jest, żeby nauczyć je wcześnie alfabetu. Skoro ja poszłam do pierwszej klasy płynnie czytając, to na pewno o to chodzi, tu jest tajemnica sukcesu. Już, już zaczęłam potomstwu namolnie podsuwać kolorowe plansze i dyskretnie nakłaniać do składania słówek, oraz nudnie pytać w sklepach "a co to za literka, no powiedz?" kiedy załapałam, że nie tędy droga. Że w ten sposób łatwiej te niezależne dusze zniechęcę, niż porwę zaplanowaną przez siebie trasą. Dobił mnie przykład córeczki koleżanki, która to córeczka czytać nauczyła się normalnie, w pierwszej klasie, jak większość dzieci. Obecnie (druga klasa) nie można oderwać jej od książek, książka jest najlepszym prezentem, towarzystwem i rozrywką.

- Jak? Jak to zrobiliście? - dowiadywałam się z zazdrością.

- No jakoś samo wyszło. Zaczęła czytać i tyle.

Samo, samo, fajnie, zaczęła. A JAK NIE WYJDZIE? Jak nie zacznie, nie samo, jak się nie uda?

Tu jestem gotowa porzucić moją starannie pielęgnowaną postawę leniwej matki i walczyć, wspomagać, uczyć, nakłaniać, dbać. Jeszcze zanim się urodziły z błyskiem w oku i niezdrową zachłannością, zamiast kolekcjonować podwójną wyprawkę - skupowałam po antykwariatach i na allegro stare wydania moich młodzieńczych książkowych miłości. Dla dzieci, oczywiście, wszystko dla maleństw, dlatego też zakupy natychmiast zagarniałam do swojej nory i z zapałem odświeżałam wspomnienia.

Powiem tyle - do niektórych rzek nie da się wejść po raz drugi i nie należy próbować, czasem odświeżanie wspomnień kończy się stęchłym niesmaczkiem. Wbrew (dobrze podbudowanym) pogłoskom o moim infantylizmie - większości tych bajek nie cierpię, jak prawicowego betonu, ale nie można dzieci ciągle raczyć tylko i w kółko Bechlerową i Januszewską. Więc czytam. Zaciskam zęby i przez zwarte szczęki czytam im codziennie te - w większości, dla mnie - bzdety, sączę w podatne umysły słodką truciznę, zarażam czytaniem, wierząc, że to coś da, że musi przecież, no.

Bo nie ma dla mnie ważniejszej, bardziej otwierającej umysł i świat rzeczy, niż czytanie. Dla mnie to podwalina wykształcenia, jego oś i - w razie czego - doskonały zamiennik, nie wiem, czy nie lepszy niż produkt główny. To coś, czego nie odpuszczę, choć może właśnie należy odpuścić, ba, zabronić, jak nie zjesz obiadu to zabiorę ci Daniela Pennaca, zostaw tego D' Ormessona, za mała jesteś. O nie, żadnego czytania po 22, trzeba spać, nie kupię ci książki, dostaniesz sukienkę, nie wyj mi tu, masz karę, do końca dnia bez książek.

Na razie "kotki" później Colette

Może to jest metoda? Na zakazany owoc?

Proszę, czytajcie. Nawet przy jedzeniu (uwielbiam, jeden z najlepszych aspektów samodzielności to swobodne czytanie przy stole), nawet Żeromskiego, nawet mnie na złość. Byle dużo, zachłannie, z entuzjazmem, byleście nie miały nigdy dosyć. Topcie sobie w wannie moje ukochane egzemplarze, zawalajcie klasówkę, bo jeszcze jeden rozdział. Wyjmujcie mi spod ręki i umykajcie z tylko w połowie przeczytaną nowością, chlapcie czerwonym winem na świeże kartki, zostawiajcie w tramwaju, trudno, coś wymyślimy, wybaczam wam z góry, macie wieczny odpust na wszystkie grzechy, które popełnicie w imię miłości do czytania.

Czy chcę od was zbyt wiele?

Zobacz wideo
Więcej o: