Iain Banks nie żyje - jestem w żałobie po doskonałym autorze
Nie łącząc w żaden sposób tych dwóch faktów, to znaczy posiłku i zgonu (mimo, że mięso), ba, nie przerywając wymiany soczystych ploteczek o życiu uczuciowym redaktor Połajewskiej - posmutniałam i zapadłam się w sobie. I wiem, jestem pewna, że Banks nie miałby mi za złe gorzko - frywolnego tonu tej wypowiedzi. Nie on.
Krótko i serio: jestem w żałobie. Ale jak to, już nic nie napisze? Nigdy? W ogóle co to ma być, przecież to był młody facet. Lecę na panów w jego wieku (żywych), na panów z jego intelektem lecę podwójnie.
Nie, nie mówcie mi, że to była nisza i że mało kto go nie czytał. Nie wierzę. A jeżeli nawet - hej, jest nadzieja, nikt nie zgarnia tyle sławy, fanów, nowych wydań i tantiem, co trupy. Wiadomo, nic się tak dobrze nie sprzedaje, jak to, czego już nie będzie. A Iana Banksa nie będzie już wcale.
Drżącą ze smutku (i tłumionej uciechy, bo pamięć podsuwa mi, jak na zamówienie, pyszne fragmenty jednej z moich ukochanych książek) dłonią nalewam sobie kapkę szkockiej whisky i zanim wezmę na język pierwszy łyk - chcę wam powiedzieć, że:
- jeżeli kiedykolwiek kochaliście się w dziewczynie, która w noc sylwestrową skoczyła z dachu samochodu prosto w objęcia waszego starszego brata i musieliście patrzeć, jak owija go w pasie nogami, a jej białe uda błyskają spod krótkiej sukienki,
- jeżeli kiedykolwiek poszliście do łóżka z własną ciotką, to znaczy technicznie nie była ona ciotką, a zresztą, kogo to obchodzi, seks był super,
- jeżeli smutek, żal i gniew kiedykolwiek pozwoliły wam zaciąć się tak, żeby na wszystko było już za późno i żeby nic nie można było naprawić, gdyż - dosłownie - piorun z jasnego nieba,
- jeżeli w pewnym momencie życia dotarło do was, że bardzo rzadko jest na wszystko za późno i bardzo rzadko nie można już nic naprawić
- jeżeli rozumiecie, jak to jest, kiedy w trakcie kremacji wasz krewny wybucha sobie ot tak, omal na żałobników,
- jeżeli kiedykolwiek powiedzieliście współlokatorowi, że jest brązową plamą na muszli klozetowej życia,
- jeżeli czuliście, że w waszym świecie jest ostatnio stanowczo zbyt wiele pogrzebów, a mimo to nie możecie przestać się śmiać, twoje zdrowie, babciu Margot,
- jeżeli whisky, piwo i inne alkohole zmieszały się choć raz tak, żeby w waszym imieniu zdrowo narozrabiać,
- jeżeli szkockie zamki, wielopokoleniowe szkockie rodziny, sardoniczny humor, opary trawki i wyziewy alkoholu, filozoficzne podejście do cudzego dramatu i bardzo emocjonalne (wiadomo) przeżywanie swojego złamanego paznokcia, ponure rodzinne tajemnice, przyjemnie doprawione patologią, ulotne łamigłówki i miks tragedii z farsą, oraz doskonała literatura są tym, co robi wam dobrze w mózg - to serdecznie polecam najlepszą moim zdaniem książkę Banksa - "Ulica Czarnych Ptaków" . Polujcie w antykwariatach i na Allegro, bo wydaje mi się, że w Polsce było tylko jedno wydanie. Co oczywiście może się wkrótce zmienić, gdyż trup i tak dalej.
Pana zdrowie, panie Banks. Odszedł Pan z hukiem, nie ze skomleniem. Ulicą Czarnych Ptaków. Będzie mi Pana brakowało. I tego, dziękuję, nie?
-
Skórzane buty na lato za 46,99 zł w Lidlu. Hity w Born2be, butosklep
-
Koniec marynarek? Gwiazdy stawiają lżejszy zamiennik. Wakacyjną perełkę noszą już Kożuchowska i Sykut-Jeżyna
-
7 przepisów dla zdrowych jelit, czyli jak zadbać o spokój brzuchaMATERIAŁ PROMOCYJNY
-
Położna zdradza, co znajduje wewnątrz ciężarnych podczas porodu
-
Dodaj do wody i spryskaj ogród. Ślimaki uciekną gdzie pieprz rośnie
- Z trzech kosmetyków zrezygnuj latem. Skóra będzie promienna
- Trzy impulsywne znaki zodiaku. Spontaniczne decyzje to dla nich norma
- Prysznic rano czy wieczorem? Ekspertka zdradza wpływ pory na organizm
- Pobrali się na afrykańskiej plaży. Na ślub zaprosili 25 osób
- Pojechała na zabieg do Turcji. Nie mogła po nim mrugać