Biurowe obyczaje żywieniowe - korespondencja z Wydziału Odzyskiwania Zdrowego Rozsądku

Biurowe życie jest zazwyczaj nudne, godziny wloką się w nieskończoność. Ale są sprawy, które budzą emocje. Wiele komentarzy i kłótni między współpracownikami powodują na przykład pokarmy, które sobie przynosimy na drugie śniadania, lub jak kto woli być bardziej światowy to na lunch. Przecież w biurze nie żywimy się tylko plotkami!

Był piątek, godzina 10 więc każdy odliczał już godziny do weekendu. Jedni zapierniczali jak szalone roboty z nadzieją że wyrobią się przed 16. Inni leniwie snuli się po pokojach i wdawali się w konwersacje w tonie słodkopierdzącym, stosownie irytując tych pracujących. Cwana Łasica popijając kawę przeglądała katalog z bikini. Poprosiła mnie o pomoc w rozwiązaniu zagadki logicznej czyli dopasowanie koloru kostiumu do odcienia piasku na plaży na Dominikanie, dokąd zabiera ją bogaty narzeczony.

Powiedziałam, że mój plebejski gust nie sprosta jej oczekiwaniom, gdyż na plaży bywam tylko na Mazurach lub co najwyżej nad Zegrzem, ale jak mam być szczera to sugeruję niebieski bo na pewno podkreśli opaleniznę lub czarny bo wyszczupli. Cwana Łasica strzeliła małego focha i dodała, że w ogóle nie jestem empatyczna, bo nie staram się zrozumieć jej problemów. Dzięki temu osiągnęłam efekt ciszy na jakieś dwie godziny i mogłam zabrać się do zamykania raportu kwartalnego.

Kiedy zrobiłam sobie przerwę na kawę (robotem nie jestem i kawę pić muszę), koleżanka zaczęła nawijać o swoim ekstra śnie. Wzięłam dwa głębokie wdechy i udawałam, że słucham. W końcu w biurze jest o wiele więcej wkurzających rzeczy niż wysłuchiwanie opowieści o snach ludzi, których średnio się lubi.

Weźmy kwestię jedzenia. Wiele komentarzy i kłótni między współpracownikami powodują pokarmy, które sobie przynosimy na drugie śniadania, lub jak kto woli być bardziej światowy to na lunch. Standardowe kanapki nie budzą emocji, no chyba, że są z jajem na twardo. Ale już takie nóżki w galarecie polane octem - cóż, pokój jest mały i trudno go wywietrzyć. Najgorsze są jednak sałatki z pora, brokuła i białej rzodkwi, ja rozumiem, że mają wiele witamin i innych cennych składników, ale te zapachy naprawdę dają czadu w nosie. Podobny efekt mają dania z ryb, które ktoś regularnie podgrzewa sobie w mikrofalówce.

fochfoch foch

Równie wkurzająca jest taka sytuacja: przynosisz sobie coś fajnego do jedzenia, a tu zza ramienia wyskakuje głodny kolega i rzuca: "o co tam masz, ale jestem głodny, daj dziaba" - zwykle mówię w takiej sytuacji, że mam chroniczne zapalenie jamy ustnej i że jest to strasznie zaraźliwe.

Zauważyłam też, że niektórzy dorośli ludzie mlaszczą, siorbią i w ogóle jedzą w mało elegancki sposób. Dlaczego najlepszym momentem na włączenie się do dyskusji jest chwila po tym jak wziąłeś do ust wielkiego gryza kanapki z majonezem? Rozumiem, że biuro, to nie restauracja i że nie mamy wydzielonych aneksów kuchennych, w związku z tym musimy jeść przy biurkach, ale można zachować się kulturalnie.

Ale i tak największym ekstra chamstwem jest wyżarcie komuś jedzenia z lodówki. Koleżanka przyniosła sobie kiedyś naleśniki, kiedy chciała je zjeść okazało się, że jeden był do połowy nadgryziony z widocznymi śladami zębów.

"Parówkowym skrytożercom mówimy NIE."

fochfoch foch

Osobny rozdział to lodówki i zapasy w nich gromadzone. Normą, jest, że pokarmy pozostawione tam na czas nieokreślony zyskują nową jakość. Pasztety zakwitają na zielono, wędlina zaczyna się wesoło poruszać, ogólnie higieniczna zgroza. Jest jednak jeden produkt, który nigdy się nie zestarzeje: mleko do kawy, w moim urzędzie jest regularnie podpijane, podbierane, jumane przez sprytnych inaczej, po prostu mleczna afera.

Drogi petencie, jeśli kiedyś przyjdzie Ci do głowy pomysł odwdzięczenia się za jakąś przysługę typu "szybkie załatwienie sprawy", to zapomnij o kwiatach, bombonierkach i innych rajstopach - przynieś mleko.

Wasza Korespondentka z Wydziału Odzyskiwania Zdrowego Rozsądku

Więcej o: