Czy ja również udostępniłam na własnym wallu zdjęcie, którevobiegło chyżo cały Internet, a przynajmniej tę Internetu część, w której się poruszam i funkcjonuję na co dzień? Jasne, że udostępniłam. Kwicząc ze szczerego śmiechu. O matko, jakie to zabawne, patrzcie. Przy przeróbce zdjęcia, tej z agentem Tomkiem, prawie popłakałam się z radości. Bo mogę. Jestem stara, cyniczna i wzruszam się tylko tam, gdzie mi to pasuje. Przykro mi, taki lajf.
Czy ruszył mnie argument o tym, że biedny dzieciak nie będzie miał teraz życia? Nie, nie ruszył mnie. Jasne, słabo, że dziecko musi płacić (tymi banknotami, nie) za głupotę kogoś z rodziny, tego, kto udostępnił zdjęcie mało lojalnym znajomym. Umówmy się bowiem, że najlepszym sposobem, aby coś nie poszło w eter - jest niewysyłanie tego w eter. Czy sądzę, że dziewczynkę czekają teraz prześladowania? Szczerze wątpię. Raczej czeka ją szacun na dzielni z powodu nagłej sławy oraz zgromadzenia pokaźnych łupów na okoliczność Świętego Sakramentu. Przy czym sławy nie jestem pewna, ponieważ niektóre kręgi społeczne się nie zazębiają i to, co ja widzę w moim dzisiejszym feedzie, udostępnione siedem razy, może gdzie indziej wyścielać wirtualne kosze na śmieci. I oczywiście może to być troll. Wszystko może być trollem, pan i pani też, tak, do państwa mówię.
Co zatem mnie ruszyło? Otóż ruszyła mnie moja własna hipokryzja, Wysoki Sądzie. Z czego ja się właściwie śmieję? Przecież tak to wygląda. Wszędzie. I powszechnie. Słucham, Aleksandro, co cię tak bawi? (pamiętacie, w szkole: "Wstań i opowiedz nam ten dowcip, chcemy się wszyscy pośmiać", nie?) BŁAZERIA na ścianach i wszędzie? Sztuczne kwiatki? Wzorek na dywaniku? Och naprawdę, bo urodziłaś się w pałacu i dotąd widywałaś same marmury, co? I nic poniżej Luwru? Co jest tak naprawdę na tym zdjęciu? Dziewczynka w towarzystwie - właśnie, czyim? Jeżeli to mama, to oh, wow. Czy zabiłabym, żeby tak wyglądać? Jasne. I owszem, zazdroszczę. No więc dziewczynka w towarzystwie prawdopodobnie kogoś z rodziny prezentuje Prezenty. Otrzymane z Okazji. Od kochających Krewnych. Którzy pewnie się zdrowo wykosztowali, ponieważ Okazja i Kochają (serio, nie kpię). Zdjęcie będzie na pamiątkę Prezentów i troski rodziny. Pewnie też rodzinnego zjazdu, imprezy i tego, no, spotkania w Atmosferze (skupienia i nabożności, nie wykluczam). Prezenty i zdjęcia spełniają oczekiwania, pewnie i dziecka i dorosłych. Matka jest ładna i zgrabna, dziecko chyba przejęte i naprawdę, szczerze uważam, że wszystkim zależy. To rzeczywistość w której żyję i która mnie otacza, nieważne, jak usilnie będę udawać, odcinać się, marszczyć może i zgrabny nos, deklarować, że ja bym nigdy. I co z tego, że nigdy bym? Naprawdę, jestem w czymś lepsza? Czy ten dzieciak jest mniej kochany, niż moje dwa "to jest kościół, nie, my z tatą nie chodzimy do kościoła" Szopy? Nie sądzę.
Powtarzam, rozśmieszyło mnie to zdjęcie i jego przeróbki. Śmieszy mnie też i uwielbiam Sarah Silverman i jej anusowe dowcipy. Nie, nie zrobiłabym dziecku wystawki z komunijnych prezentów. Nie założyłabym też kabaretek i kiecki w panterkę, bo zwyczajnie byłoby mi w tym kiepsko. Nie zmienia to w niczym faktu, że Sarah jedzie po bandzie i przegina, oraz że są takie kobiety, które w kabaretkowej panterce wyglądają jak milion dolców.
A że w Pierwszej Komunii nie chodzi o kasę, laptopa i bombonierę? Błagam, nie rozśmieszajcie mnie. Chodzi o to, co jest ważne dla biorących udział w, nieprawdaż? Czy w końcu nie to jest zadaniem religii i wiary? Zapewnić bezpieczeństwo duchowe i duchowe wsparcie? Nie wiem, nie znam się, nie uprawiam. Za to nieźle cytuję: " Z czego się śmiejecie? Sami z siebie się śmiejecie!"