Kogo lubimy, kto nam się podoba i jak postrzegamy samych siebie

Kilka dni temu wróciłam do książki "Psychologia społeczna - serce i umysł" E. Aronsona, T.D. Wilsona i R.M. Akerta. Pierwszy raz miałam z nią styczność na studiach i jakoś teraz znowu postanowiłam po nią sięgnąć. Owszem, jest napisana językiem akademickim, ale w tak przystępny sposób i z tak dużą ilością wyjaśnień, że jest zrozumiała dla osób, które nie zetknęły się wcześniej z psychologią. I tak sobie przeglądając poszczególne rozdziały doszłam do rozdziału zatytułowanego "Atrakcyjność interpersonalna: od pierwszego wrażenia do związków uczuciowych". Bo co ma wpływ na to kogo lubimy, a kogo nie?

Miss Olgu po obu stronach lustraMiss Olgu po obu stronach lustra Miss Olgu po obu stronach lustra Miss Olgu po obu stronach lustra - która podoba się Wam?

Podoba mi się to, jak autorzy wyjaśniają tę kwestię. Po pierwsze opisują efekt częstości kontaktów, czyli zjawisko, które polega na tym, że im częściej się z kimś widujemy i kontaktujemy, to tym bardziej go lubimy i jest większa szansa na zaprzyjaźnienie się. Hmm, w zasadzie to jest oczywiste, że po co mamy się spotykać z kimś, kogo nie lubimy? Bywa jednak tak, że z przyczyn np. zawodowych musicie być w częstych kontaktach z osobami, za którymi nie przepadacie - czyli w tym przypadku efekt częstości kontaktów prowadzi do zwiększenia niechęci, a czasami wręcz pogardy w stosunku do tej osoby.

A co się dzieje jeżeli osoba, którą lubiliśmy, przestaje nas lubić, a ta która nas nie lubiła, zaczyna pałać sympatią? Psycholodzy społeczni zjawisko to określają mianem efektu zysku-straty. Jeżeli ktoś nas na początku nie lubił i musieliśmy włożyć więcej wysiłku w jego zmianę nastawienia do nas, to mamy tutaj do czynienia z efektem zysku. I co się okazuje, zaczynamy taką osobę jeszcze bardziej lubić! Jeżeli zaś ktoś nas lubił, a teraz już nie, to mamy efekt straty i zaczynamy tej osoby BARDZO nie lubić.

Wydaje mi się, że z efektem zysku miałam do czynienia w przypadku redaktor Sosin . A raczej ona w moim. Bo jak mi się kiedyś przyznała, jak się pierwszy raz zobaczyłyśmy na żywo, to sądziła, że jej nienawidzę. Co ciekawe, ja byłam po prostu mega zmęczona i mało chętna na głębszą integrację z kimkolwiek, a już w szczególności z osobą, którą widzę pierwszy raz w życiu. Następne nasze spotkania udowodniły, że się lubimy i to bardzo! Więc to chyba jest prawdziwy efekt zysku.

Bardzo fajnie został też przedstawiony eksperyment dotyczący spostrzegania samego siebie - oparty na zdjęciach. Otóż badanym zostały przedstawione dwa zdjęcia tej samej osoby. Jedno było portretem danej osoby, a drugie jego lustrzanym odbiciem. Osoba, która była sfotografowana lubiła bardziej swoje lustrzane odbicie, a jej przyjaciele portret. Dlaczego tak się stało? Otóż my w lustrze widzimy właśnie swoje odbicie i do niego jesteśmy przyzwyczajeni, a nasi przyjaciele są przyzwyczajeni do tzw. portretu. Powiem Wam, że ten eksperyment tak bardzo mnie zaciekawił, że sama postanowiłam go przeprowadzić na sobie. Jak tylko go zrobię, to podzielę się z Wami moim doświadczeniem. Możliwe, że dzięki temu w jakiś sposób zacznę inaczej patrzeć na swoje zdjęcia, których po prostu nie lubię . A może w niczym mi to nie pomoże, ale i tak chcę się przekonać.

Psychologowie opisali też badanie z którego wynika, że piękno tworzy silny stereotyp, wynikiem którego jest to, że uroda idzie w parze z pozytywnymi cechami człowieka. Pokazywano badanym zdjęcia osób bardziej i mniej atrakcyjnych fizycznie. I ci, którzy według badanych byli atrakcyjniejsi, mieli odnosić w przyszłości większe sukcesy, byli bardziej inteligentni oraz oczywiście bardziej atrakcyjni seksualnie. Ciekawe jest też to, że z jednej strony osoby atrakcyjne fizycznie były określane jako inteligentne, ale z drugiej strony jako bardziej próżne i egoistyczne. Czyli nie do końca jest tak różowo. Jak wynika również z badań, jeżeli osoba atrakcyjna popełni jakieś przestępstwo, w którym wykorzystuje swoje wdzięki np. oszustwo, to jest surowiej oceniana, niż osoba mniej atrakcyjna.

To, co jest warte również wspomnienia to tzw. samospełniające się proroctwo. Najprościej to ujmując - to jak traktujemy ludzi wpływa na ich zachowanie i na to, co o sobie myślą. Niestety bywa to dość irytujące, a czasami bardzo krzywdzące.. Jeżeli mamy w swoim pobliżu osobę atrakcyjną fizycznie, to będziemy same pochwały o niej mówić. Osoba taka zaczyna myśleć o sobie, jak o miłej i dobrej (co jest spoko). Gorzej, jeżeli czyjaś fizjonomia nie przypadła nam do gustu i zaczynamy wyrażać niezbyt pochlebne opinie o takiej osobie. Wiecie, co się wtedy dzieje? Osoba taka zaczyna traktować siebie jako gorszą i mniej lubianą. Niestety, często dzieję się tak wśród dzieci, a chyba każdy wie, jak potrafią być okrutne. Wynika to z tego, że dopiero uczą się socjalizacji, więc czasami, jak coś powiedzą tak prosto z serca... to miło nie jest.

To, co przytoczyłam powyżej, to tylko część jednego z rozdziałów książki, a w szczególności fragmenty, które szczególnie mnie zainteresowały. Dajcie proszę znać, czy to jest coś, co w ogóle Was zainteresowało, czy raczej - oezuuu, co za pierdolety, idź babo do kuchni, bo tam twoje miejsce. Bo jeżeli to pierwsze, to naskrobię coś w podobnym temacie jeszcze.

Więcej o: