"Mnie się podobają melodie, które już raz słyszałem" - czyli książki, które muszę raz do roku

Życie jest krótkie i coraz krótsze, spoglądanie za siebie i polityka trzech kroczków w tył to jednak mocno nieekonomiczne metody. Wszystko jedno, raz do roku wracam do niektórych książek, jak chore zwierzę do nory, są książki jak plaster, wódka i placebo, czytam znane na pamięć zdania i ciągle mi mało, ciągle znajduję coś nowego, zasłaniam się okładką i mówię światu, żeby oddalił się szybko, to moja nisza, w której jest coś niebieskiego, coś niezmiennego, coś ukradzionego, coś wiekowego. I szafa na trupy. We wrześniu zwykle wchodzę w "Staroświecką historię". Jeżeli ktoś sobie życzy etykietkę, to proszę bardzo.

Rośnie stos książek do przeczytania, robię listy (o listach kiedy indziej), znacząco wrzucam na Facebooka zajawki "chcęto" i "kupmi" (dlaczego nikt mnie nie słucha?), śliniąc się z lekka, lecz nieapetycznie, rozpakowuję kolejne zakupy, coś o zwyczajach biesiadnych w dziewiętnastym wieku, coś o tym, jak degenerowała się arystokracja i o tym, jak zarządzać ziemiańskim dworkiem.

Wszystko Magdy Szabo, co wyszło w Polsce - polecam intensywnie i do pierwszej krwi. Lubimy, jak nam się miesza w głowie, prawda?

SzaboSzabo Szabo

U Szabo lubię chłodną, precyzyjną frazę, jest jak fasada, za którą kłębią się mroczne klimaty - seks, władza, pieniądze, krew nie woda, obsesje, pozory, wszystko to w religijno - obyczajowej panierce i z historią w tle.

Wiecie, piszę to i widzę, jak nieatrakcyjnie brzmi, wszak kostiumowych romansów z cyckami na pierwszym planie mamy aż za wiele, też czekam na nowe odcinki "Borgiów" i "Gry o tron" . Może powiem tyle, że długie godziny spędziłam guglając zdjęcia Emmy Gacsary i Kalmana Juniora, że bardzo żałowałam, iż język węgierski jest niepodobny do niczego (byłoby o tyle łatwiej), że z duszy i serca znienawidziłam filozofię życiową niezwykłej, pięknej, czarującej, uwodzicielskiej Lenke Jablonczay, że ta filozofia, mimo moich braków, towarzyszyła mi wbrew mojej woli przez lata, że nigdy nie uwolniłam się od niektórych jaskrawych obrazów: umierająca Lenke mówi "Miałam tyle tajemnic" , nastoletnia Maria Rickl u fotografa trzyma w ręku różę, jakby ściskała cebulę, Kalman Senior z fotela na kółkach objaśnia dzieciom układy gwiazd, dorosła Magda Szabo, córka Elka i Lenke spotyka się z niezapomnianym Jozsefem, wieczną drzazgą w głowie jej matki, brzydka Melinda zagryza usta, kiedy patrzy na męża swojej siostrzenicy, Kalman Junior widzi ubraną w skromną, szarą sukienkę Emmę Gacsary i urzeczony wchodzi za nią do kalwińskiego kościoła.

SzaboSzabo Szabo

W winnicy sarny podchodzą pod sam dom, panny sznurują gorsety, Bella Bartok pisze dziennik, kompletnie nieprzygotowane dziewczyny puszcza się w noc poślubną, zakonnica jest jak matka, w dzień młody człowiek i młoda panna siedzą, jak każe podręcznik dobrego wychowania, na brzeżkach krzeseł, letnią nocą ona otwiera mu okno i wpuszcza do panieńskiej sypialni, pachnie maciejka w ogrodzie i werbena w pościeli.

Nie wiem, nie umiem zarekomendować tej książki. Leży mi na żołądku od lat. Szabo tak ma, umie przeryć mózg, a ponieważ to historia jej rodziny, czyli fakty na faktach - jest jeszcze mocniej. Polecam wyznawcom ukrytej, słodkiej trucizny, koronek, chorej intensywności uczuć, traumy z młodości, kompleksów z rodzinnego domu i mistrzowskiego warsztatu.

Więcej o: