700 złotych na podręczniki? Dziękuję, na więcej dzieci mnie nie stać

Koleżanka uszczęśliwiła mnie informacją, że na podręczniki do gimnazjum, z atlasem i dodatkowym angielskim wydała prawie 700 złotych. Uznałam, że chyba kupowała ze złoconymi okładkami, przecież w poprzednim roku, za książki do podstawówki, płaciłam nieco ponad 400 złotych. Odwiedziłam księgarnię i kupiłam rozpoznawczo zestawy do dwóch (z dziesięciu) gimnazjalnych przedmiotów - 138 złotych. Auć!

Stare podręczniki -  szkoła nie odbiera, nikt nie chce, oddajemy na makulaturę.Stare podręczniki - szkoła nie odbiera, nikt nie chce, oddajemy na makulaturę. Stare podręczniki - szkoła nie odbiera, nikt nie chce, oddajemy na makulaturę. Stare podręczniki - szkoła nie odbiera, nikt nie chce, oddajemy na makulaturę.

Co za szczęście, że potrzebny mi jeden zestaw. Ale za dwa lata będę miała dwójkę w wieku podręcznikowym. I wiecie co? Marzyłam jeszcze o bliźniakach, ale kiedy myślę o komplikacjach finansowych, to chyba porzucę plany powiększania rodziny i zostanę przy mojej parce. I nie, proszę, nie mówicie: "przy dwójce, wychowa się i trzecie i czwarte". KAŻDE dziecko ma SWOJE potrzeby. A te potrzeby KOSZTUJĄ - mówiąc brutalnie i prostacko - konkretne złotówki. Bo buty po siostrze założy, spodenki z łatą na kolanie dodrze, wózek się odnowi, a pierwszy rowerek nawet nie draśnięty. Ale już jabłko, syrop, szczoteczkę, wizytę u dentysty, trzeba opłacić każdemu osobno.

I o ile wszystkie te wydatki przyjmuję ze zrozumieniem, to przy podręcznikach wpadłam w furię. Bo co jak ktoś musi posłać do szkoły trójkę dzieci? A piątkę? A siódemkę?

GDZIE SĄ KSIĄŻKI UŻYWANE!?

Sama prawie zawsze miałam używane podręczniki. Wcale nie snobuję się na nowe przy dziecku. Kupuję je, bo nie wiem gdzie podział się rynek wtórny. Kiedyś podręcznik odkupywało się za kilka złotych od kuzyna, albo na targu w szkole. Dziś kuzyn książki oddał na makulaturę, bo wyszły ich aktualizacje. A szkoła organizuje sprzedaż książek, ale nowych.

O co chodzi z tymi cholernymi aktualizacjami? O sprzedaż. Do tej pory wydawcy często zmieniali w podręczniku jedynie kolejność stron i wydawali jako "zaktualizowany". W ten sposób mieli gwarancję, że kupujący nie skorzysta z używanej książki, tylko kupi nową w wydawnictwie. Zarabiali kasę, my bankrutowaliśmy, producenci papieru wycinali lasy. W dużym uproszczeniu oczywiście. Dopiero rok temu wszedł w życie przepis, że podręczniki nie mogą być "aktualizowane" częściej niż raz na trzy lata. Teoretycznie można będzie korzystać z jednego podręcznika trzy lata. Chociaż nadal nie rozumiem - czy z aktualizacją książki do historii, matematyki, czy polskiego nie można poczekać chociaż jedną dekadę?

Powiedzmy jednak, że dzięki nowej regulacji odzyskamy mini rynek wtórny. Wprawdzie w moim miasteczku nie ma nawet księgarni, ale będę mogła kupić stare książki w Internecie. Ile oszczędzę? Na podstawie cen z allegro, oszacowałam, że przy trafnych zakupach na zestaw do szkoły podstawowej wydałabym mniej o 110-130 złotych. Dlaczego tylko tyle? Do każdego przedmiotu są dwa do czterech ćwiczeń do uzupełniania, czyli dla każdego ucznia trzeba kupić nowe. Oszczędzimy tylko na podręcznikach, ale też pod warunkiem, że znajdziemy wydania "zaktualizowane". Czyli rozumiem, że jeśli książka jest wydana w ubiegłego roku to zgodnie z nowymi przepisami można zaryzykować. Jeśli starsza, to może się okazać, że podręcznik przeszedł lifting i nauczyciele będą wymagać najnowszego wydania.

NIE BĘDZIE PODRĘCZNIKÓW NA CZYTNIKI?

Niestety odrzucono przepis o konieczności przygotowania podręczników na czytniki z możliwością drukowania ćwiczeń. To mnie najbardziej denerwuje, bo za te 700 złotych na książki, mogłabym kupić dziecku dobry czytnik, a on nie dźwigałby ton książek. Mało tego, na czytniku zmieściłby się również podręczniki np. z poprzedniego roku - fajna opcja przy powtórzeniach materiału. Setki innych pomocy. Lektury. Można by zabrać ze sobą całą "szkołę" w razie, gdy dziecko musi wyjechać i nadrabiać materiał podczas podróży.

Od razu wyjaśniam - nie jestem zwolenniczką przejścia z papierowych książek na czytniki. Chodzi mi tylko o rezygnację z drogich, ciężkich i wyrzucanych na makulaturę podręczników na rzecz ekonomicznego urządzenia, które daje masę dodatkowych możliwości i odciąża kręgosłup. Ale skoro to się nie wydarzy, to nie będę się już nakręcać.

PS. Próbowałam porównać ceny nowego zestawu do gimnazjum z księgarni i z allegro. Internet wyszedł raptem kilka złotych taniej. Dlaczego? Nie znalazłam wszystkich tytułów u jednego sprzedawcy, więc doszły mi cztery koszty wysyłek. Nie wszyscy allegrowicze podawali datę wydania przy najtańszych książkach, więc nie miałam pewności, czy podręcznik jest odpowiednio "zaktualizowany" i nie mogłam skorzystać z większości promocji. Czyli opcja oszczędzania przez Internet pewnie jest, ale dla tych co mogą poświęcić dużo czasu na poszukiwania, albo znają odpowiednie sklepy.

Więcej o: