Co ja zjadam? Czyli rzecz o mych smutnych pastach i podrabianych hummusach

Biały ser, zielony groszek, czerwona fasolka, mięta, pietruszka, orzechy. I cebula, dużo cebuli. To nie jest zestaw towarzyski, ale nie poradzę, z tych produktów (i jeszcze kilku innych) przygotowuję najróżniejsze przeciery, pasty i gziki.

Hummus powinien być z cieciorki, a dobra pani domu powinna przestrzegać przepisów. Ja jestem najgorsza, moje humusy też, dlatego mamy wywalone na to, co mówią przepisy. Jak powiedział mi ostatnio Jamie Lidell, czyli pan, który nagrywa odjechane płyty, życie jest za krótkie, żeby grać według cudzych zasad. Ma rację chłop. Intuicyjnie więc wybieram potrawy, które można w łatwy sposób zmienić, udziwnić, a czasem wręcz wywrócić do góry nogami. Tak powstają moje kulinarne dziwactwa. Na przykład oszukane hummusy.

Czemu oszukane? Bo żaden z tych, o których zaraz wam opowiem, nie zawiera grama ciecierzycy (a mógłby, da się, sprawdzałam). Zanim jednak przejdę do konkretów ustalmy dwie rzeczy. Po pierwsze, jeśli wam nie będzie smakowało - trudno. Mi  to smakuje i tylko dlatego, że nie jestem osamotniona w tym smakowaniu postanowiłam podzielić się pewnymi ogólnymi wskazówkami. Po drugie, gotowanie bez popijania jest jak tańczenie o architekturze, tylko że bez muzyki. Można, da się, ale z muzyką zawsze raźniej. Z piwem też. A teraz do rzeczy.

Bez chmielu nie ma gotowania

Gra w zielone

Do tej zabawy potrzebne wam będą:

Puszka groszku zielonego

Pół cebuli (drobno posiekanej)

Dwa ząbki czosnku

Garść kolendry

Oliwa

Blender

Przygotowanie tej pasty jest tak banalne, że możecie to zlecić siedmioletniemu dziecku. Wsypujemy wszystko do jednego pojemnika i mielimy. Zabawny fakt numer jeden: można dodawać zamiennie ziarna kolendry, jak też świeże liście. Zabawny fakt numer dwa: w ogóle nie musicie używać kolendry, zielona pietruszka też będzie fajowa. Zabawny fakt numer trzy: oliwy dodajecie tyle, żeby pasta nie była za sucha. Jak nie lubicie oliwy, żadnej - ani oliwy z oliwek, ani z ziaren sezamu, ani oliwy z pestek winogron, to może od razu idźcie przemyśleć swoje życie słuchając Buriala, bo ja nie zamierzam słuchać fochów, że nie, że łeee.

Trzy kolory: Czerwony

Puszka czerwonej fasoli

Dwie łyżki musztardy francuskiej (chodzi o to, żeby to była musztarda z ziarenkami gorczycy)

Dwa ząbki czosnku

Pół cebuli (oczywiście, że bardzo drobno posiekanej)

Znów stopień trudności jest niemal żaden. UWAGA! Żeby nie było nudno możecie trochę zmienić kolejność. Najpierw zmielić na pastę czerwona fasolę z musztardą, a cebulkę wsypać dopiero po wszystkim, żeby fajnie chrupało.

Trzy kolory: To chyba żółty

Puszka białej fasolki

Pół natki pietruszki drobno posiekanej

Pół cebuli też drobno posiekanej

Dwie łyżki chrzanu

Dwa ząbki czosnku

Rozmaryn

Oliwa też może być

Jeśli udało się wam dobrnąć aż tutaj, domyślacie się chyba co trzeba zrobić? Oczywiście, że unieszkodliwić Godzillę mega zastrzykiem ze środków nasennych, a następnie wywieźć na daleką wyspę dużym lotniskowcem i czekać na sequel. A co się tyczy tej pasty - to wrzucić wszystko i mielić aż będzie raczej gładkie.

Groch z fasolą.

Serze czujże miętę

200 g białego sera

Pół natki pietruszki drobno posiekanej

Dwie garści posiekanych orzechów włoskich

100 g jogurtu greckiego

Bierzemy miskę, wrzucamy to wszystko, mieszamy. Kiedy znudzi się wam taka forma możecie dyskretnie podmienić pietruszkę na świeżą miętę, możecie też dodać i pietruszkę, i miętę. Możecie ten zestaw solić, ale może być także podawany z miodem. Różne są zboczenia, a ja jestem tolerancyjna.

Gzik po natolińsku

400 g białego sera

200 ml jogurtu greckiego

Ćwierć kostki sera feta

100 g sera żółtego wędzonego

Pół cebuli, no, kto mi powie jak przygotowanej?

Dwa ząbki czosnku

Zwykły przepis na gzik jest taki nudny... Z tego miejsca przepraszam oczywiście wszystkich Poznaniaków, nie odbierajcie tej uwagi personalnie. Po prostu tam się nic nie dzieje, więc  postanowiłam wprowadzić lekki zamęt. Do białego sera zmieszanego z posiekaną połówką cebuli i natką pietruszki dodajemy otarty na tarce z drobnym oczkiem ser feta i tak samo zmaltretowany ser wędzony. Mieszamy, dolewamy jogurt. Mieszamy. Gotowe.

Gzik się robi

Znów coś z fasolką

Puszka fasolki białej

Pół białej papryki

Pół zielonej papryki

Pół cebuli

Czosnkowy sos chilli Tao Tao

Jeśli myślicie, że tym razem obędzie się bez siekania, jesteście w błędzie. Bierzecie pół cebulki, pół papryczki białej i pół zielonej, siekacie to towarzystwo na mikrokosteczkę, dorzucacie fasolkę i dolewacie sos. BANG! To wszystko. Ale trudna sałatka, prawda?

Sałatka z bobu

Bób (pół kilo)

Cebulka (pół, posiekana)

Pietruszka (zielona, sporo, posiekana)

Czosnkowy sos chilli Tao Tao (tyle, ile chcecie)

Sekret tej sałatki tkwi w tym, że bób trzeba najpierw ugotować, potem nie zjeść, obrać, wreszcie wrzucić do miski. Do tej samej miski bób już zawierającej dodajemy następnie resztę składników, mieszamy i możemy zeżreć od razu, możemy schować do lodówki i czekać aż się przegryzie i dopiero wtedy zjeść co by te francoskie dziouchy.

Szaleństwo: sałatka z bobu, gzik i pieczone ziemniaczki

To tyle w dzisiejszym odcinku. Jeśli jednak frapuje Was, z czym można to wszystko zjeść, to oczywiście można z niczym, to bardzo dobry dodatek. Można z pieczonymi ziemniakami, z plackami naan, z pitą, z tortillami, a nawet z kromkami chleba wrzuconymi na nasmarowaną masłem patelnię i opieczonymi na chrupko. Wszystko można.

Więcej o: