"Hit the road Jack", czyli o muzyce idealnej na każdą podróż
Hit the road, Jack Hit the road, Jack...
Hit the road Jack...
Z samego rana przeczytałam w dodatku tekst Natalii o wakacjach i mnie lekko rozmaśliło. Cały ten zbieg okoliczności sprawił, że siedzę tu sobie i słucham i skaczę i kwilę w kąciku.
Bez odpowiedniej playlisty podróż zdaje mi się niekompletna - nieważne czy wybieram się do Pcimia, czy na wyjazd liczony w tysiącach kilometrów. Nieważne też, jaki wybieram środek transportu, choć przyznam, że najbardziej lubię słuchać swojej muzyki w samochodzie. Przygotowanie do wyjazdu, to nie tylko pakowanie, ale zgrywanie wypasionej płyty lub ładowanie setek utworów do mojej empetrójki - tak, że aż trzeszczy w szwach. Już na tydzień przed wyjazdem testuję wytrzymałość nerwową swoich sąsiadów, puszczając sobie te kawałki, które mówią mi, że to zaraz i już. Są to też piosenki motywujące, które sprawiają że rosną mi skrzydełka, walizka mnie swędzi, a paluszki same wystukują na klawiaturze adresy stron linii lotniczych. To co? Jedziemy? Trzymajcie zatem kapelusze, bo możemy wylądować daleko stąd.
Za każdym razem gdy słucham tego kawałka The Animals budzi się we mnie małe, żądne przygody zwierzątko. Piosenka stanowczo nie do słuchania w poniedziałkowy poranek w pracy - zawsze mam ochotę cichutko spakować rzeczy z biureczka (no dobra, to by potrwało co najmniej trzy dni) i wskoczyć w pierwszy pociąg. Powstrzymuje mnie jedynie jakość usług PKP.
Zawieszam się też za każdym razem, kiedy słyszę wytarty już do bólu kawałek Tracy Chapman. Tak wiem, zero oryginalności, ale chrzanić oryginalność, liczy się wrażenie. Przez pięć minut mogę mieć przynajmniej nadzieję, że wszystko można i że wystarczy chcieć. I na wszelki wypadek sprawdzam, czy mam ważne ubezpieczenie, ile mam na koncie i dokąd za tę kasę dojadę. I raz się udało. Skończyłam słuchać i po prostu wyszłam z domu. Na trzy dni. Polecam.
Powinnam też mieć jakiś oficjalny zakaz słuchania Franka Turnera, niestety wrodzony masochizm powoduje, że zwykle ustawiam to sobie na loopie i to bardzo głośno. Przynajmniej sąsiedzi posłuchają jakiejś porządnej muzyki, zwalmy to na misję edukacyjną. Ale jak słucham o Amy, która przy łóżku trzyma swoje kowbojskie buty i kluczyki do samochodu, to czuję się tak interesująco rozedrgana w środku. Perwersyjna przyjemność. I trochę daje kopniaka w mózg. Co prawda nie śpię jeszcze z paszportem, ale obudźcie mnie w środku nocy, a zawsze Wam powiem, gdzie go mam.
Nie rozklejajmy się zbytnio, zawsze mogę sobie wyobrazić, co odpaliłabym wsiadając w tych kowbojkach do samochodu. A jest tego oczywiście cała masa.
Będę jednak bardzo grzeczna i się trochę ograniczę. W samochodzie najfajniej słucha mi się rzeczy starych, zdartych i wyświechtanych, kojarzących się z milionem rzeczy, bo dobre wspomnienia zawsze mnie odprężają. Niestety piosenki wybierane przeze mnie do samochodu mają irytującą właściwość zachęcania do mocniejszego niż stosowne naciskania pedału gazu. No bo jak nie popłynąć przy The Ramones? No jak?
Nieodłącznym towarzyszem podróży jest też oczywiście Tom Petty, bo jakże to tak bez niego. I tu bez marudzenia i przeskakiwania - cała dyskografia może lecieć sobie spokojnie, ale jakoś tak się złożyło, że historia miłego chłopca o imieniu Eddie, wyśpiewana tym kojącym głosem, zawsze robi mi dobrze w głowę.
Polska drogówka może być mi jedynie wdzięczna, że z taką pieczołowitością dobieram muzykę nawet do krótkich przejazdów. Do mojego osobistego rankingu najdroższych piosenek wpada na jedno z czołowych miejsc (zaraz po jednym takim kawałku Sepultury ) utwór boskiego Iggy'ego. I to koniecznie to właśnie wykonanie. Bardzo, bardzo głośno. A że nie ma nic wspólnego z podróżowaniem? Nie szkodzi - z przyjemnością robię wyjątek.
Do radosnego fałszowania, najlepiej radosnym chórkiem (przetestowane) doskonale nadają się piosenki znane od lat, te właśnie, których słowa pamiętasz i głowy nie wyrzucisz. Mam takie cztery (kobiety kłamią - pomnóżcie sobie przez dziesięć). Po pierwsze uwielbiane przeze mnie czule Lynyrd Skynyrd...
Druga, to kawałek, którego klip zapierał dech w piersiach małej Agatce oglądającej MTV. Do dziś czasem chcę zwiać z domu przez okno, tylko to cholerne czwarte piętro...
Dość nietypowo, ale wlicza się do Fantastycznej Czwórki także kawałek o chodzeniu. Co prawda metoda to niepraktyczna i dość męcząca, ale faktycznie czasem myślę, że są takie cele, do których ja bym te pięćset mil to i w podskokach...
A teraz szczera końcówka, czyli wstydliwe wyznanie. Bo nie wyobrażam sobie dobrej zabawy bez zawycia choć raz "Carry on Wayward Son" . Idealnym uzupełnieniem byłoby wycie tego w Chevy Camaro z tego samego roku, co ta urocza piosenka, ale nie można mieć wszystkiego (serio?).
Tęsknota mnie ogarnia, zatem (już prawie) na koniec może coś na wyciszenie. Jeden utwór, przy którym mogłabym prowadzić całą noc. Co prawda lekko mnie odmóżdża, ale to wrażenie, gdy słyszysz tylko TO i widzisz tylko kawałek oświetlonej reflektorami drogi, nic więcej - bezcenne. Wyjątkowo zmieniłabym płytę tylko po to, żeby posłuchać utworu cudownych The Cars - oczywiście "Drive" ...
Nie wiem, czy kiedyś pozbędę się tak silnego uczucia do jechania przez długie kilometry, tylko z widokiem zmieniającym się za szybą. Nieważne czy jestem kierowcą, czy odgniatam sobie pośladki jako pasażer. Jechać, jechać, jechać. Bo jak mówi The Boss - "Baby this town rips the bones from your back, it's a death trap, it's a suicide rap. We gotta get out while were young`cause tramps like us, baby we were born to run".
Słuchajcie pana, bo mądrze prawi.
To ja już sobie pójdę widoczki pooglądać. A Wy może jeszcze coś mi tu podrzucicie? Chyba każdy ma swoją piosenkę na drogę. Podzielcie się, dajcie mi pożywkę. Lekarstwa aplikowane dousznie zawsze działają cuda. Choć czasem myślę, że to jednak tylko placebo.
To pa.
W drodze W drodze
-
Kiedy przycinać piwonie? Termin jest kluczową kwestią, aby pięknie kwitły
-
42-latek i jego pies zachwycili w "Mam talent". Wzruszyli jury do łez
-
Czego pragnie ośmiolatek w Dniu Dziecka? "Mamo, popatrz na mnie" SPONSOR: TOYOTA
-
Action sprzedaje wzorzysty kombinezon za niecałe 32 zł! To hit tego lata. Inne znajdziesz w Mohito i Reserved
-
Najwygodniejsze sandały na lato od 49,99 zł. Modne modele z Deichmann, CCC i Lidla
- Darmowy turnus rehabilitacyjny. Niektórym ZUS opłaci pobyt w sanatorium
- Zmarszczki są wygładzone, worki pod oczami zredukowane. Ten pielęgnacyjny HIT trzeba mieć w kosmetyczce
- Racewicz inspiruje stylizacją. Sukienka w tym kolorze to perełka na lato! Zjawiskowe modele oferują sieciówki
- Takich paznokci jeszcze nie było! Ten trend podbija internet. Wakacyjny manicure w nieszablonowym wydaniu
- Wsyp łyżeczkę do wazonu i wymieszaj. Kwiaty będą stały znacznie dłużej