Ułoży cegły, naprawi fotel, zaprojektuje stół - spotkanie z bardzo utalentowaną Olgą

Imponują mi ludzie zwyczajni - niezwyczajni. Tacy, którzy potrafią realizować się w kilku różnych dziedzinach. Nic dziwnego więc, że pewnego dnia moja koleżanka powiedziała mi "musicie się poznać, to niesamowita osoba, na co dzień pracuje z informatykami, po godzinach sama remontuje mieszkanie, a w wolnych chwilach pisze teksty piosenek i śpiewa". Tak, to brzmiało jak kandydatka na bohaterkę mojego kolejnego tekstu.

Jedno z osiedli w ramach  dzielnicy pełnej bloków z wielkiej płyty. Skręca się w boczną drogę, mija sklep, jedzie wzdłuż muru, potem drzwi, klatka schodowa, kilka stopni i już. Drzwi się otwierają i nagle cały ten świat znika, jest tylko ono, królestwo Olgi. Nie czuć tu zgiełku i szybkiego tempa narzucanego przez stolicę. Za oknem wyciszająca zieleń drzew, a w środku prawdziwa fuzja stylów. Po lewej ściana z cegieł, po prawej betonowe płyty, widok za wielkimi oknami odbija się w podłodze, kanciasty, masywny złoty fotel sąsiaduje z takim szarym, lżejszym. Wszystko tu jest z innej bajki, wszystko jednak ze sobą gra. A gościa ogarnia spokój. Olga przyznaje, że najbardziej na świecie lubi szukać harmonii. Często w pozornie nie pasujących do siebie elementach.

Królestwo Olgi, urządzone tak, jak tego chciała

- Lubię fusion, wychowywałam się we wnętrzach gdzie było sporo antyków - wspomina. Dodaje, że ma słabość do stylu shabby chic, ale nie jest ona na tyle duża, by urządzać całe wnętrza właśnie w ten sposób- stawiając na stare lub postarzane meble, jasne barwy, koronki.

- Mam tu więc trochę przaśności, przez beton jest loftowo. To, czego mi tu jeszcze brakuje, to elementy glamour, na przykład lampa z kryształkami Swarovskiego - wyjaśnia. A kiedy o tym mówi w jej oczach pojawia się iskra. Olga uwielbia projektować wnętrza. Stara się też być na bieżąco z trendami, wiedzieć, jakie kolory są na czasie, jakie nowe pomysły i rozwiązania pojawiają się na rynku. Śmieje się, że co miesiąc przepuszcza walizkę pieniędzy na czasopisma poświęcone designowi użytkowemu, dekoracji i architekturze wnętrz. Gdy o tym rozmawiamy w telewizji właśnie zaczyna się nowy program, coś o domach świata. Kanał? Oczywiście Domo+, bo jak mówi gospodyni, może to oglądać 24 godziny na dobę. A w zasadzie mogłaby, gdyby nie praca.

Olga na co dzień jest bowiem poważną panią na stanowisku project managera w dużej korporacji. Zajmuje się pionem IT w grupie PZU.

- Zarządzam projektami informatycznymi: twarde harmonogramy, budżety, wykresy. Kiedy ponad dwa lata temu przychodziłam na to stanowisko, byłam jedną z pierwszych kobiet w naszej firmie, które weszły w ten męski świat - wspomina. Okazuje się, że dla Olgi to był zupełnie inny świat. Z natury i z wykształcenia jest humanistką. Wygląda więc na to, że nie tylko zawód, ale i hobby nie wpisują się w jej naturę, a może po prostu, jak przystało na kobietę z krwi i kości, Olga ma więcej niż jedno oblicze? Jedno z nich ujawnia się, gdy zrzuca formalny strój i zabiera się za przerabianie, projektowanie, tapetowanie i malowanie. Jak mówi - po pracy ucieka w rzeczy miękkie. Mało tego, rzeczom tym poświęca także swoje urlopy.

- Jedni jeżdżą na dalekie wyprawy, a ja zamykam się w domu i majsterkuję, remontuję, przestawiam. I tak już od sześciu lat - mówi, ale bez żalu. Ona po prostu jest z innej gliny. Jak mówi - jedni od razu wskakują do łodzi i wypływają w rejs, a ona najpierw musi zbudować sobie przystań, do której będzie lubiła wracać. Na podróże jeszcze przyjdzie czas.

Skąd w niej taka potrzeba? Pracy ma dużo, w dodatku najczęściej efekty swojego zawodowego wysiłku obserwuje po bardzo długim czasie, a tymczasem Olga ma naturę raptusa, ona musi widzieć wszystko już, zaraz, teraz, natychmiast! Remonty, przeróbki, modyfikacje w domu pozwalają jej obserwować wymierne efekty szybko podjętych działań. A ponieważ działa impulsywnie, musiała też znaleźć kogoś, kto nadąży z realizowaniem takich nagłych i niespodziewanych wizji. Tego kogoś znalazła w samej sobie.

- Rodzi mi się pomysł i jakbym miała znaleźć ekipę, która mi ten pomysł zrealizuje, musiałabym czekać miesiącami, postanowiłam więc wszystkiego nauczyć się sama - przyznaje. A skąd u niej takie umiejętności majsterkowania?

- Z tymi umiejętnościami jest tak, że w zasadzie to ich nie ma. W zasadzie wszystko zależy od tego, co się wyniesie z domu rodzinnego. A moja mama też się nie bała robić różnych rzeczy sama, więc jak się pojawiała akcja, że zmieniamy wystrój pokoju, to łapałyśmy razem za pędzle, malowałyśmy ściany. I tak się działo na przykład raz na kwartał. Wychodzi więc na to, że dorastałam z tym. Moja mama także interesowała się wnętrzarstwem, sama aranżowała hobbystycznie pokoje znajomych - mówi Olga. Ona więc zaraziła się tym od własnej mamy, ale, jak przyznaje, takie zachowania mogą być trudne do zniesienia dla bliskich.

Stół według własnego projektu - marzenie zrealizowane.

- Większość ludzi lubi wiedzieć, gdzie co ma, żeby zawsze wszystko było tak samo, ja lubię zmiany: raz na pół roku przesunąć jakiś mebel, że nie wspomnę o grubszych remontach, przemalowywaniu ścian, zmiany faktury, struktury. Gdy chce się robić takie rzeczy, a nie siedzi się na walizce pieniędzy, to trzeba się przełamać i spróbować pewne rzeczy wykonać samemu i w ten sposób oszczędzić . Olga wyszła z założenia, że jeśli ktoś jest w stanie nauczyć się obijać fotel, albo kłaść tapetę, ona też da radę. Oczywiście wszystko zaczęło się od małych kroczków, metody prób i błędów popełnianych przy pracy.

- Wielu rzeczy nie umiem jeszcze zrobić. Na szczęście teraz jest prościej. Bez kłopotu znaleźć można filmy instruktażowe na youtube, jest jakiś know how. Potem wystarczy się spiąć i działać - zdradza dziewczyna. Dodaje, że nie rusza ani hydrauliki, ani elektryki, ale wszystko inne- jak najbardziej. Dużym wyzwaniem okazało się kładzenie cegły rustykalnej. Gdy robiła to po raz pierwszy, miała wrażenie, że wszystko idealnie wymierzyła, zapomniała jedynie, że cegła zacznie osiadać i tak pierwszy wymurowany słup zawiera u sufitu warstwę przyciętych w połowie cegieł. Przy ścianie poszło już gładko i równo, nauka więc nie poszła w las.

Największe blokowisko stolicy? Tu tego nie czuć

Dodatkowych atrakcji dostarcza sama architektura budynku. Choć to rzecz nieco młodsza niż większość bloków w okolicy, wciąż jeszcze nosi znamiona myślenia rodem z lat osiemdziesiątych. Ściany są krzywe, nierówne, nic do siebie nie przystaje, brak tu linii równoległych między podłogą, a sufitem, a ściana lewa i prawa są pod innymi kątami. To wyszło przy okazji tapetowania. Zamiast układać bardzo dopasowaną wzorami tapetę wedle wskazań poziomicy, Olga musiała to robić na czuja Wyszło nieźle, ale po tym nie ma już śladu. Ściana, na której widniały wzory już dawno jest pokryta betonem. Bo taką wizję miała właścicielka. Co więcej, sama naciągała ów beton i sama robiła w nim ślady płyt tak, że wszystko wygląda niesamowicie realistycznie.

- Wyzwaniem był też stół, który sobie wymyśliłam. Panowie, którzy robili mi stelaż ze spawanych rurek zupełnie nie znali się z panem, który robił mi deski, więc teoretycznie wszystko sobie wymierzyłam, rozrysowałam i fajnie, ale nie miałam pewności czy to się złoży do kupy, bo przecież, wystarczy, że komuś coś się przesunie o pół centymetra i już kłopot. No i wyszło tak właśnie, że jest przesunięcie o kilka milimetrów, deski są nieco dłuższe, ale drewno ma to do siebie, że pracuje, więc jak się uleży, to może nie będzie aż tak widoczne .

aaaaaa aa Fotel - ocalony, rzeźba - przerabiana, a ściana... zrobiona samemu.

Remonty wykonywane samemu to także inne emocje. Podobno nigdy do końca nie wiadomo, czy wszystko uda się zrobić tak, jak to sobie wyobrażaliśmy, czasem trzeba improwizować. Aby oszczędzić czas, energię i pieniądze, Olga często zamawia różne elementy wyposażenia wnętrz w internecie. Przyznaje też, że dużo ryzykuje, bo nigdy nie wie w jakim stanie kurier dostarczy jej towar. Designerskie krzesła, które sprzedający starannie zapakował i oznakował, kurier ustawił na samym spodzie ciężarówki wypełnionej ciężkimi stołami. Na szczęście lekkie z wyglądu siedzenia okazały się być trwalsze, niż właścicielka przypuszczała. Niektóre meble Olga znalazła na śmietniku. Przytargany w strugach deszczu fotel o wyjątkowym kształcie musiał długo czekać na moment, w którym zyska nową szatę. To była też ta sytuacja, w której Olga musiała powierzyć część pracy profesjonaliście.

-Najchętniej skończyłabym jeszcze kurs tapicerski, ale znalazłam jedynie technikum, a na to jestem już chyba za stara - śmieje się moja rozmówczyni. Czego jeszcze chciałaby się nauczyć? Wykonywania lamp i abażurów

-Strasznie mnie to kręci, ale muszę niestety odłożyć to na później, po prostu zaczyna brakować mi godzin w dobie - przyznaje Olga. Nic dziwnego, w wolnych chwilach, gdy nie pracuje i nie zajmuje się remontami, pisze teksty piosenek dla siebie i zaprzyjaźnionych muzyków. Choć zdaje się mieć napięty plan dnia, gdy tylko spytałam na Facebooku o to, gdzie znajdę dobrego szklarza, bo szyba w drzwiach rozbiła się w drobny mak, Olga z miejsca podała kilka praktyczniejszych sposobów na lifting drzwi i zaproponowała pomoc. I jak tu jej nie podziwiać?

Więcej o: