Jedzenie na wycieraczce, czyli dlaczego zdecydowałam się na dietę z dowozem
Jestem chyba najlepszym przykładem tego, jak odżywiać się nie należy. Przy bardzo wczesnym wstawaniu jest zdecydowanie nierozsądnym zjadanie śniadania w okolicy południa - dodajmy: jeżeli jestem w pracy. Jeśli pracuję z domu, śniadanie na ogół pojawia się na tapecie około piętnastej, a ja do tej pory żywię się olbrzymią ilością kawy. Nie wynika to z tego, że mojej lodówce mieszka echo. O nie! Moja lodówka pęka w szwach od miliona wspaniałości, które jednakże mają jedną wadę, Trzeba je jakoś przetworzyć, a mi się zwyczajnie nie chce. Do tego rzadko bywam głodna, tak naprawdę to słowo mogłoby w moim słowniku nie istnieć, zastąpi je doskonale słowo "łakoma". Zjeść potrafię konia z kopytami, słonia z trąbą i traktor z przyczepą - najlepiej gdyby były zrobione z WOŁOWINY. Tatar na kubełki, pyszne hamburgery, te sprawy. Nie ważę tony tylko dlatego, że jeżeli mam wyjść z domu i pojechać coś zjeść, to wolę sobie zalać żołądek jeszcze większą ilością kawy.
Natalie Dee mnie rozumie... (www.nataliedee.com)
Dlatego, gdy w gabinecie lekarskim usłyszałam słowa "Musimy panią nauczyć jeść" , to pojawił się naprawdę duży problem. Ja mam jeść śniadania? Wykluczone. Nienawidzę jadać wcześnie, bo czuję się jak bardzo pękata kulka i jest mi zwyczajnie niedobrze. Ja mam jeść PIĘĆ razy dziennie? I jeszcze mam to sobie sama robić? Umarło mi się.
I wtedy z pomocą przyszli dobrzy ludzie, którzy powiedzieli mi o tym, że istnieją cudowne firmy, które załatwią ten problem za mnie. Ja faktycznie będę zmuszona jedynie do wielkiego wysiłku spożycia wszystkiego, co zostanie mi przywiezione. Pomyślałam, że spróbuję.
Zajrzałam na stronę polecanej firmy , sprawdziłam ofertę i jadłospisy i pomyślałam, że 1500 PLN za miesiąc podstawiania choćby i hamburgera (och, przesadzam) pod nos, to chyba jednak drogo. A potem złapałam za kalkulator i policzyłam, ile wydaję miesięcznie na jedzenie. A jeszcze później policzyłam, ile kosztuje mnie jedzenie, które wyrzucam. Okazało się, że nie tylko będę miała wszystko z głowy, a jeszcze w portfelu zostanie mi kilka całkiem przyjemnych banknotów.
Stwierdziłam też, że skoro już oddaję swoje losy w czyjeś ręce, to wybiorę sobie dietę odchudzającą, bo przecież grzechem byłoby nie spróbować upieczenia dwóch pieczeni przy jednym ogniu. I jak to ja - od razu na głęboką wodę, czyli dieta 1000 kalorii. Koleżanki popukały się pobłażliwie w czółka i rzekły, że umrę. Faktycznie, nawet przy moim zlewczym stosunku do jedzenia, spożywam dziennie dużo więcej niż 1000 kalorii. Ponieważ to moment prawdy, to powiem, że czyszczenie lodówki o trzeciej w nocy chyba jednak się liczy Umówmy się też, że jakbym miała sama zastosować taką dietę, to chyba już po drugim dniu pizgnęłabym kalkulatorem o ścianę w trakcie procesu obliczania kalorycznej wartości posiłku.
Natalie Dee mnie rozumie... (www.nataliedee.com) Zamiast jajka z niespodzianką
Zamiast jajka z niespodzianką
Zamówiłam sobie zatem dietę próbnie - na tydzień. No i nadszedł ten dzień - na mojej wycieraczce wylądowało zgrabne pudełeczko. Miło - wstajesz rano, otwierasz drzwi, a tam czeka paczka z niespodzianką. Porwałam mój pakiecik błyskawicznie i ruszyłam do boju. Największym zaskoczeniem było to, że jest tego tak dużo. Dieta 1000 kalorii kojarzyła mi się raczej z głodowymi porcyjkami no i oczywiście z czymś, co musi być mało smaczne. Tymczasem w pięciu pudełeczkach znalazłam naprawdę fajne rzeczy!
Śniadanie było wyzwaniem nie tylko ze względu na moja ogólna do niego niechęć, ale także na to, że jestem strasznie marudna. Nienawidzę szczerze wszelkich dań i przekąsek na słodko - owocowych jogurtów, placków z owocami, a zupa owocowa jawi mi się wyłącznie jako koszmar z lat przedszkolnych. Gdy zobaczyłam zatem w opakowaniu śniadaniowym solidną porcją jogurtu, dziwnych płatków i owoców, to mnie troszkę zemdliło. Jeszcze gorszym był widok podwieczorku, który składał się z pieczonego jabłka z sosem waniliowym. Ale podjęło się decyzję, trzeba wytrwać. Zatem zjadłam i o dziwo - nie umarłam. Co prawda przyznam, że po zjedzeniu śniadania o ósmej, kolejny posiłek o jedenastej był wyzwaniem. I to ogromnym - od rana czułam się pełna i nie bardzo wiedziałam, czy sobie poradzę. Zjadłam jednak nadspodziewanie smaczne drugie śniadanie, a trzy godziny później wyjątkowo dobry obiad - cukiniowe placuszki z pyszna surówką, a na kolację baaardzo smaczną rybę z ryżem. Histeria z powodu ewentualnego braku smaku, okazała się mocno przesadzona. Jedzenie jest bardzo dobrze przyprawione i nadspodziewanie smaczne. Trochę szok. Spać poszłam najedzona i nie przypominam sobie dokonania tej nocy zbrodni czyszczenia lodówki.
Dieta z pudełka Dieta z pudełka
Zestaw dla leniucha
Trzeciego dnia (już!) okazało się, że gdy porywam paczkę z wycieraczki, to nie mogę się tego śniadania doczekać. Opcja z "przełóż na talerz, ewentualnie podgrzej minutę" jest fantastyczna i nie wiem, jak mogłam w ogóle tracić tyle czasu na przygotowywanie posiłków, które ani nie były smaczne, ani zdrowe. Trzeciego dnia zadzwoniłam zatem na infolinię i zamówiłam dowóz ostatecznie na cały miesiąc. Jakie będą tego efekty? Jestem bardzo ciekawa. Jak na razie policzyłam, że mogę sobie kupić takie jedne buty. Co do kilogramów - uczciwie nie wiem czego oczekiwać. Nie ważyłam się dobre dwa lata, jestem fanka podejścia, że liczą się obwody. Moje obwody może nie są doskonałe, ale nie są także tragiczne - będę je teraz pilnie monitorować. I oczywiście stawię się do raportu. Liczę jednak, że opowiecie mi coś na temat diety 1000 kalorii, podobno nie ma kobiet, które jej nie próbowały. Choć ja jakoś nie bardzo w to wierzę - nie każdy ma duszę masochisty.
Najważniejszym znajduję jednak niesamowitą wygodę tego rozwiązania i naprawdę solidną oszczędność, jakiej właśnie dokonuję. Dla osób zapracowanych jest to zaiste idealne rozwiązanie, zwłaszcza jeżeli do czynności kuchennych mają taki stosunek, jak ja. Myślę sobie też, że opowiem o tym mojej znajomej, która z przyjemnością by się poodchudzała, ale powiedziała mi kiedyś, że gotując dla dwojga dzieci i męża, słabnie, gdy pomyśli o oddzielnym przygotowywaniu posiłków dla siebie. Nie sposób mi jej nie zrozumieć.
-
Gwiazda "Hotelu 52" na castingu do talent show. Jurorzy niezadowoleni
-
Zmiel i połącz z wodą i drożdżami. Borowiki wyrosną na twoim parapecie
-
Wielu młodych Polaków ma ten problem. Rozwiązanie jest prosteMATERIAŁ PROMOCYJNY
-
Przyklej folię bąbelkową na okna. Zimą już zawsze będziesz tak robić
-
50-latko, tych ubrań pozbądź się z szafy. Postarzają i są niemodne. Zobacz stylowe alternatywy
- 50-tko biegnij do CCC. Skórzane buty Ginno Rossi już nie za 349,99 zł, a 199,99 zł. Też w Deichmann i Answear
- 99 złotych zamiast 199 za tę kurtkę ZARA. Kolor ma świetny, ale to detal zachwyca. Podobne w Mango i Reserved
- Hit dla 50-tek w Biedronce! 2-pak bluzek za 29,99 zł. Pelikany znikną w mig. Podobne w Lidlu i Sinsay
- Pochwaliła się filmikiem z zaręczyn. Internauci bezlitośni: "Facet, uciekaj"
- Nie 200 zł a 100 zł! Ta stylowa kurtka House zachwyca wszechstronnością. Podobna w Pepco i C&A