Zapewniam, że informatycy na usługach Ministra Empatii nie stworzyli tajnej aplikacji służącej do kreowania niezrozumiałych zdań. Na klawiaturach naszych komputerów nie istnieje dodatkowy przycisk KOMPLIKATOR.
Wielu urzędników, po prostu nie potrafi pisać, w dodatku język polski niezwykle bogaty i pełen niuansów jest. Poza tym pismo urzędowe obarczone jest ładunkiem prawniczej poezji, a jak wiadomo od ostatnich klas szkoły podstawowej interpretacje wierszy są zadaniem karkołomnym i niejeden prymus jedynkę w tym temacie zaliczył.
Niestety adresaci urzędowych pism muszą się po prostu zmierzyć z tą bestią o wielu odrastających głowach. Jest to temat jak najbardziej do ogarnięcia, zapewniam. Pierwsze czytanie może być jak wysłuchanie koncertu jazzu laboratoryjnego. Kompletnie nie rozumiesz dlaczego kobieta ubrana w biały fartuch wydobywa dźwięki z menzurek i przyrządu do miareczkowania, ale jesteś pod wrażeniem możliwości zapełnienia kartek papieru wieloma słowami, z których na pierwszy rzut oka niewiele wynika. Przy okazji odkrywasz, że jedno zdanie zajmuje 2 strony. To tak zjawiskowe, że nie omieszkasz zamieścić stosownego statusu na feju. Dostajesz 135 lajków i wirtualne brawa. Podczas drugiego czytania wyławiasz kluczowe informacje takie jak: "obowiązek uiszczenia opłaty" , "utrzymać w mocy decyzję organu pierwszej instancji" .
Czytać można nawet z fusów...
Już tak na poważnie, to istotne są wszelkie terminy wskazane w piśmie - z reguły są na końcu - chodzi przede wszystkim o informacje dotyczące trybu odwołania się od decyzji lub wniesienia skargi. Generalnie normalne pismo powinno mieć układ klasycznego wypracowania: czyli wstęp, rozwinięcie i zakończenie. Czytając niektóre produkty urzędniczego aparatu można się w zasadzie ograniczyć do początku (tu autor powinien jednoznacznie wskazać jaki jest stan rzeczy) i zakończenia (w tej części, mówiąc kolokwialnie powinien ostatecznie stwierdzić czy jest dobrze czy źle i podać ścieżkę postępowania - czyli terminy i opcje wszelkich akcji odwoławczych).
Środek pisma zwany - "rozwinięciem" - jeśli posługujemy się nomenklaturą z lekcji polskiego, jest często polem do popisu dla prawników. W praktyce: trudno to zrozumieć. Jeszcze jedna ważna kwestia: zgodnie z obowiązującym prawem organ administracji publicznej powołując podstawę prawną, ma obowiązek wskazać co najmniej konkretny przepis, podając precyzyjnie jednostkę redakcyjną, w którym został on zamieszczony. Czyli nie może być tak, że jako podstawę prawną podano całą ustawę lub rozporządzenie, urząd musi wskazać konkretny artykuł lub paragraf .
Jeśli pismo jest naprawdę ciężkostrawne lub decyzja urzędu budzi sprzeciw i stany przedzawałowe lub po prostu chcesz coś ustalić w danej sprawie to zawsze można zadzwonić do autora i wyjaśnić sporne kwestie . Wbrew obawom i stereotypom w urzędach pracuje wielu normalnych ludzi (np. ja :)), skłonnych pomóc obywatelom/podatnikom/beneficjentom, ponieważ na tym właśnie polega nasza praca.
Jeśli jednak handlujesz stalą, robisz wałki na "Vacie" i dostaniesz pismo, które ma stempel urzędu kontroli skarbowej i 40 stron (czcionka 12 odstęp 1,5 wiersza), a to więcej niż kiedykolwiek przeczytałeś ("Nasza Szkapa" ma mniej, nawet to wydanie z ilustracjami), to zacznij się niepokoić.
Wasza zawsze pomocna Korespondentka z Wydziału Odzyskiwania Zdrowego Rozsądku