Wszystkie Stany umysłu: nie chcę Coca-Coli tylko amerykańskiego snu

W momencie, gdy Foch opublikuje ten tekst będę gdzieś nad Oceanem w drodze do Stanów Zjednoczonych, gdzie spędzę najbliższe dwa tygodnie. Oczywiście, jaram się jak race na Legii, bo to bardzo prestiżowy wyjazd: The International Visitor Leadership Program amerykańskiego Departamentu Stanu. Tak, chwalę się, bo jest czym - jestem jedyną zaproszoną na ten wyjazd studyjny osobą z Polski.

Ale nie o tym chce napisac. W wirze przygotowan do wyjazdu, zapewnien, ze nie dam sie zabic, porwac i okrasc, posrod pytan, co warto zobaczyc w wolnych chwilach i list sklepow do odwiedzenia uderzylo mnie jedno: jak bardzo zmienila sie nasza (a przynajmniej moja) percepcja tego kraju. I jak bardzo wraz z rozwojem internetu Ameryka przestala byc kraina mlekiem i miodem plynaca, pelna upragnionych towarow "Made in USA" .

Pamietam z dziecinstwa swieto, jakie nastawalo u kolegow i kolezanek wraz z nadejsciem paczki z Ameryki . Ja nie mialam nikogo z rodziny za Oceanem, co oczywiscie w moim kilkuletnim serduszku uwazalam za okrutna niesprawiedliwosc dziejowa. Inne dzieci dostawaly Barbie, Cole i gumy Donald, maslo orzechowe, walkmany (te prawdziwe! SONY!) ciuchy z wszytymi pod podszewke dolarami, kolorowe wrotki i Adidasy! Pamietam tez jak dzis scene: kilka mam stoi w koleczku ogladajac ze wszystkich stron wsciekle czerwone stringi z puszkiem na przedzie, przyslane sasiadce przez meza z Chicago, i zachodzac w glowe: jakze to mozna nosic?

Coca-cola, hamburgery i koszulki z "I 3 NY" byly symbolami wolnosci i dobrobytu. Czy cokolwiek z tego pociaga mnie dzis? Oczywiscie, ze nie. Coca-coli raczej nie pije, koszulke moze kupie dla zasady (badz "ironicznie" , hehe), hamburgery to smierc w bulce. Elektronika - ok, jest tansza, ale dostepna tak samo pod niemal kazda szerokoscia geograficzna. Pewnie nakupie sobie majtek z Victoria's Secret i koszulek z hipsterskich sklepow w Austin. Zjem cwierc wolu na barbecue w Teksasie. Moze sie zdecyduje i kupie GoPro albo Maschine . Ale nie jade podekscytowana taka mozliwoscia.

A o co prosza znajomi? O Kindle'a - bo jednak, jak chce sie cos kupic tak czy siak, to lepiej kupic taniej niz drozej, o Apple TV, z tych samych powodow i o liczne symbole owego amerykanskiego snu, w ktory dawno przestalismy wierzyc. Moze Cini Minis ("sa w Polsce, ale amerykanskie smakuja jakos inaczej!" ) i czekoladki Reese's przywroca choc na chwile wspomnienie tamtej ekscytacji, jaka czulo sie, gdy listonosz przynosil paczke?

 

Ja jade tam poszukac czegos zupelnie innego. Czegos, co dzis najbardziej chcialabym ze Stanow importowac do Polski i czego im zazdroszcze: mozliwosci. Przede wszystkim nauki, rozwoju, tworzenia i - stwarzania siebie. Tak, slowianska dusza, szalenstwo i powszechny dostep do darmowej edukacji sa wspaniale, ale umowmy sie - nie jestesmy krajem takich mozliwosci jak Stany Zjednoczone. U nas self-made man musi urobic sobie rece po lokcie, a na koniec i tak uslyszy, ze pierwszy milion ukradl. W Polsce, zeby zostac na uczelni trzeba miec wiele samozaparcia, chciec klepac biede, lub miec zapewnione przez rodzine solidne zaplecze finansowe. Jezeli mialabym wyjezdzac do Stanow, to tylko na uczelnie - oferuja liczne programy dla obcokrajowcow, dbajac o to, by zapewnic byt na dobrym poziomie nie tylko stypendyscie ale i jego, badz jej, rodzinie. Oni wiedza, ze tylko tego, co masz w glowie nikt nie jest w stanie ci odebrac. Ze to sie kryje pod pojeciem "kapital ludzki".

Kolezanka pracujaca w Google'u opowiadala mi swego czasu o tym, ze chyba rzuci te prace marzen i sprobuje czegos swojego, a jak nie wyjdzie - to wroci. Na moje pytanie, czy nie boi sie, ze nie bedzie miala do czego wracac odparla: "No co ty? Przeciez dla mojego pracodawcy to zysk - miec cenionego juz pracownika z kolejnym zyciowym doswiadczeniem" . Nie wiem jak to wyglada w Polskich firmach, ale cos czuje, ze niekoniecznie tak milo. A tego szacunku i wspierania prob rozwoju najbardziej bym chciala, o taka Polske walczylabym.

Bo wiecie, tak naprawde nie czekalismy przeciez wszyscy na to, az tutaj bedzie Coca-Cola. Czekalismy na ten amerykanski sen , ktory nigdy nie nadszedl. Dostalismy Cole i nic wiecej. Wciaz nie szanuje sie naukowcow, nie promuje tworcow, nie ma tego entuzjazmu i doceniania ludzi, ktorzy ciezko pracuja na sukces. Nie ma patrzenia w dal, jest tu i teraz. Kampania na juz, praca - na przyszlomiesieczna pensje.

Dobrobyt?

Strasznie smutny zrobil sie ten tekst, wiec zakoncze pozytywnie: wierze, ze moze byc inaczej. Wierze, ze da sie to zrobic w ciagu jednego pokolenia. Po prostu - postarajmy sie.

P.S. Kochane Foszki! Na pewno wiele z Was ma doswiadczenia z zyciem w USA - podzielcie sie. No i oczywiscie, jezeli Wam przychodzi do glowy, co takiego moge sobie kupic w Stanach lub macie wlasne rekomendacje dotyczace Waszyngtonu, Nowego Jorku i Austin - wpisujcie w komentarzach!

Zobacz wideo
Więcej o: