Ci wspaniali mężczyźni, których jedyną wadą jest to, że nie istnieją

Najważniejsi mężczyźni mojego życia - ci których nigdy nie przestanę kochać, choćby nie wiem co; ci którzy nie opuszczą mnie nigdy. Niestety, wszyscy co do jednego - fikcyjni. Ale przecież nikt nie jest doskonały.
 

Moja ukochana scena w jednym z ukochanych filmów i jeden z najwspanialszych filmowych cytatów wszech czasów - to godne otwarcie dla tego przeglądu. Mężczyzn wspaniałych,  budzących głębokie wzruszenia, mężczyzn na myśl o których miękną kolana i mgła zasnuwa oczy. I zupełnie mi nie przeszkadza ten nic nie znaczący fakt, że panowie owi nie istnieją, jeden z nich jest kapitanem statku kosmicznego a inny królikiem-samurajem. NIKT nie jest doskonały, pamiętajcie. Nawet mężczyźni idealni.

Dale Cooper

Przystojny, w prochowcu, słucha intuicji, ma nieskazitelne maniery. I jest najlepszy detektywem.

Po moim tekście o ulubionych detektywach koleżanka strzeliła mi focha (pozdrawiam Cię Olgo!), że co to za lista bez agenta Coopera z "Twin Peaks" . Zarzut zasadniczo słuszny i kajam się. Ale Coop ma specjalne miejsce w moim serduszku, nie tyle jako detektyw, co mężczyzna - jeden z tych, o których podejrzanie często myślę na zasadzie "ciekawe co u niego słychać?", choć NAPRAWDĘ wiem, że to postać fikcyjna (proszę nie wysyłać mnie do psychiatry). Podobnie jak Audrey Horne najbardziej na świecie chciałabym zostać uratowana przez tego bardzo specjalnego agenta. I wiem, że poszedłby po mnie choćby do piekła (a przynajmniej do Czarnej Chaty, a to już coś). Co mi przypomina Coop, że czarna kawa i kruche ciasto z wiśniami to także mój ulubiony zestaw.

 

Mal Reynolds

Niepokorny, sarkastyczny, w głębi duszy romantyk. Można mu ufać (choć lepiej nie, bo kradnie).

Podobna historia: podświadomie wciąż czekam aż kapitan po mnie przyleci. Weszłabym na pokład "Serenity" nie oglądając się za siebie, by w towarzystwie innych Brązowych Płaszczy uciekać przed totalitarnym Sojuszem i zażywać cudownych przygód w kosmosie. Mogłabym nawet zmywać gary na tym statku, nie muszę od razu naprawiać silnika jak Kaylee (najfajniejsza postać w "Firefly" - oprócz Mala rzecz jasna), byle kapitan od czasu do czasu obdarzył mnie jakimś swoim sarkastycznym żarcikiem. Albo zabrał na dobrą strzelaninę w barze - nie jestem wybredna.

 

Pan Darcy

Dumny, powściągliwy, chłodny. Ale w sercu: pożar!

Porozmawiajmy o oczywistościach: nie ma listy nieistniejących mężczyzn, którzy skradli nam serce bez tego arcy-dżentelmena. I podczas pierwszej lektury Jane Austen, hen w pensjonarskich czasach, i później po wielokroć: serduszko drżało, gdy pan Darcy się oświadczał. Elżbieto Bennet nie masz pojęcia ileż to razy miałam ochotę przełożyć cię przez kolano byś się opamiętała, idiotko jedna. Pan Darcy ci tu miłość wyznaje a ty strugasz obrażoną księżniczkę. Mnie weź, mnie!

 

Corto Maltese

Awanturnik, poszukiwacz przygód, kobieciarz i bałamut. Z wszelkich kłopotów wychodzi obronną ręką i z uśmieszkiem na ustach.

Być może mam słabość do kapitanów - nie byłaby to najstraszliwsza przypadłość jaką u mnie zdiagnozowano. Ale jak Aleksandra pragnie być koszulą Alana Rickmana, tak ja marzę o tym, by zostać nieodłącznym papierosem w kąciku ust Corto. Bohater komiksów Hugo Pratta jest tajemniczy, nieco mroczny i wiecznie wplątuje się w jakieś fascynujące kabały związane z burzliwą historią początków XX wieku od wojny rosyjsko-japońskiej po hiszpańską wojnę domową, z kilkoma drobnymi rewolucjami po drodze. Nie ma czasu na nudę z takim chłopakiem, ot co!

cortomaltese.com

Heathcliff

Dziki, niebezpieczny, wierny dalej niż po grób. Troszkę psychopata, ale fascynujący.

Pomijając upojną choreografię i za wysoki rejestr w jakim Kasia Krzak śpiewa swoje: "Heathcliff, it's me, Cathy, I've come home. I'm so cold, let me in your window", to mogłabym się pod całą piosenką podpisać. I tak, owszem - podczas lektury "Wichrowych wzgórz" ZAWSZE utożsamiałam się z tą dziką Katarzyną, która ucieka z pół-Cyganem na wrzosowisko. Wiem, doktor Freud na pewno by się tym zainteresował. Ale rozumiecie: może to i psychopata (nie Freud: Heathcliff), może kawał drania, ale ON JĄ TAK KOCHAŁ! Nie rozumiecie? No trudno.

Heathcliff, it's me, Cathy, I've come home

I'm so cold, let me in-a-your windowHeathcliff, it's me, Cathy, I've come home.  I'm so cold, let me in-a-your window."

 

Usagi Yojimbo

Prawy, odważny, wierny honorowemu kodeksowi - nawet jeśli łamie mu to serce. Samuraj.

Teraz to już na pewno zainteresują się doktorzy od głowy, ponieważ ten cudowny egzemplarz mężczyzny poniekąd jest... królikiem. Nie wińcie mnie - to wszystko sprawka Stana Sakai autora komiksów o Usagim, który z jakiegoś powodu uznał, że antropomorficzne zwierzęta pozwolą czytelnikom łatwiej odnaleźć się w świecie japońskich mitów i historii. Akcja rozgrywa się w epoce Edo a postać długouchego ronina wzorowana jest na legendarnym wojowniku Miyamoto Musashim. Opisane historie pełne są honorowych walk, podłych podstępów i trudnych wyborów (Usagi ma syna, który nie wie, ze to on jest jego ojcem). I są to historie od których dostaje się wypieków na pyszczku. Twarzy!

http://usagiyojimbo.com

Hellboy

Wielki, silny, piekielnie inteligentny. Walczy z demonami, jest synem Szatana.

Czerwonomordy bohater jest zasadniczo Antychrystem, ale bardzo miłym i ze skłonnością do gryzącego sarkazmu. Trudno się dziwić właściwie - to postać na wskroś ironiczna (choć i tragiczna trochę): został przywołany do naszego świata jako hitlerowska Wunderwaffe mająca sprowadzić apokalipsę na ten padół. Tylko, że piekielnego chłopca przejęli Amerykanie i małe pół-diablę (mamusia była wiedźmą) stanęło po stronie dobra - co wprowadziło niejakie zamieszanie w niematerialnym świecie. Kocham Hellboya - jego smutek, jego ironiczne odzywki, które wspaniale równoważą patos walki dobra ze złem. Poszłabym za nim do piekła (i wtedy agent Cooper musiałby mnie stamtąd wyciągnąć)... Proszę nie dzwonić po doktora Freuda, WIEM!

 

Geralt

Odważny, zgorzkniały, samotnik. Wilcze oczy i sprawne ciało mimo siedemdziesiątki na karku. I miecz.

Wiedźmin jest jednym z niewielu polskich bohaterów literackich, na myśl o których dziewczęce serduszko żywiej bije. Reszta to w przeważającej większości patologiczni nudziarze. Pomijając ekscytujące historie o potworach, magię i czarodziejskie amulety w Geralcie ekscytujące są opiewane przez Sapkowskiego łóżkowe przewagi bohatera. Kiedy Yenn mówi "jejku jej" to ja świetnie ją rozumiem. A słowa jednej z czarodziejek, że temu Wiedźminu, to ona by nawet na kamieniu dała, serio zrobiły na mnie wrażenie. W realu posługuję się też tą poręczną kategorią pozwalającą odróżnić ziarno od plew, ale zbiór bardzo w niej nieliczny. Wzdech.

Tom Bombadil

Szalony, roztargniony, nieodgadniony. Możliwe, że to on stoi za wszystkim co się wydarza. Taki sympatyczny bóg.

Rozumiem, że już po mnie jedzie karetka na sygnale a w niej mili panowie trzymają wygodny kaftanik? Nie umiem wytłumaczyć czemu, ale odkąd po raz pierwszy przeczytałam "Władcę pierścieni" w wieku lat 11 to istniał dla mnie tylko Tom. Oczywiście Legolas spoko, Aragorn nawet bardziej, ale to o Tomie i jego magicznych umiejętnościach śniły mi się sny. I nigdy nie wybaczę Peterowi Jacksonowi, że w swojej ekranizacji całkowicie wykreślił tę postać. FOCH!

Rhett Butler

Niebezpieczny, czarujący, bezczelny. Od razu się orientuje, ze nie jesteś damą - bardzo wygodne!

Powróćmy na tory względnej normalności - słabość do tej na wskroś samczej postaci na pewno daje się wytłumaczyć w kategoriach zrozumiałych dla tak zwanych normalnych ludzi. Porządne dziewczyny zawsze marzą o draniach i tak dalej. A nieporządne wiedzą, ze z draniami zabawa jest najlepsza, nieprawdaż. Poza tym u Rhetta to poza - przecież on TAK KOCHA tę wredną babę Scarlett, że o rany. Od patrzenia na tę miłość wrednej babie od razu lżej na duszy - bo może i mnie ktoś jednak kiedyś po(ś)lubi? Byle ze schodów nie zrzucał, to nawet mu ten wąs wybaczę!

 

P.S. Kolejność panów jest dość przypadkowa. Proszę się nie kłócić. Oni i tak są MOI!

Więcej o: