Nie doradzaj (swojemu) facetowi w kwestii stroju - grozi śmiercią lub kalectwem

Doradzanie mężczyźnie w kwestii doboru garderoby, to zadanie delikatne i wymagające umiejętności godnych policyjnego negocjatora. Łatwo bowiem spowodować masakrę i ofiary w ludziach. Bo mężczyźni wiedzą lepiej, że przecież w tej bluzie z kapturem, którą kupili siedem lat temu wyglądają super, a buty powinny być przede wszystkim praktyczne, zaś czarny tiszert pasuje do wszystkiego. Nawet nie próbujcie dyskutować!

Pisałam ostatnio o blogu  Mr. Vintage , który zachwycił mnie i podjudził do snucia wizji o pięknie ubranych mężczyznach. I że jakbym mogła, to bym tych wszystkich koszmarnie odzianych, w byle co i bez stylu, elegancko i ze smakiem przebrała. Dajcie no mi tylko władzę nad światem a zapełnię go George'ami Clooneyami i Wojciechami Waglewskimi. Wszyscy będą śliczni, stylów będzie rozmaitość, bo przecież nie będziemy wedle jednej matrycy cisnąć...

Fot. Mieczysław Michalak / Agencja Gazeta

Oczywiście, są mężczyźni, którzy świetnie się ubierają, mają wyczucie formy i stylu, potrafią bawić się modą i własnym wizerunkiem. Znam takich kilku, jeden nawet jest moim ojcem, więc przywykłam do widoku Dobrze Ubranego Faceta (DUF) od kołyski niemal (niemal, niemal, bo staremu jednak parę lat zajęło dojście do poziomu mistrzostwa).

Oczywiście, nie ma jednego wzorca DUF - rozmaitość stylów, upodobań, potrzeb jest ogromna. Trudno wymagać by tak samo nosił się pan, który na co dzień pracuje w banku i obowiązuje go ostry dress code oraz barman z modnej knajpy, czy inny tam dyrektor kreatywny. Wszyscy jednak mogą być DUF - uwzględniwszy wszelkie istotne różnice oraz indywidualne preferencje i gusta. I nie chodzi o to, by wszyscy pomykali w garniturach - można być DUF i bez tego. Raczej o to, by zrozumieć, że dżinsy nie wyczerpują tematu spodni i są inne buty poza sportowymi.

Oczywiście, są mężczyźni, którym w zostaniu DUF stają na przeszkodzie obiektywne trudności: niedostatki finansowe, choroby, wojny, rozpacz. Ja to wszystko rozumiem i usprawiedliwiam. Nie oceniam. Cierpię estetyczne katusze w milczeniu i z godnością. Wzdycham boleśnie, wznoszę oczy do nieba, wyławiam z tłumu te przyzwoiciej ubrane jednostki i na nich skupiam wzrok. Kijem Wisły nie zawrócę - wiem, bo próbowałam.

Kiedy byłam młodą  dziewczyną, to w swym naiwnym dziewczęcym serduszku pielęgnowałam takie marzenie, że ja swojego osobistego mężczyznę przyodzieję tak pięknie, że go rodzona matka nie pozna. Bo takiego nabierze poloru, klasy i stylu. On nabierze, bo ja mu doradzę - najlepiej na świecie, w końcu z serca to wszystko, z miłości i chęci czynienia dobra. Dziękować nie trzeba.

Bryan CranstonBryan Cranston AP AP

Podziękowań zaiste nie było. Był za to foch jak stąd dotąd. Bo raz że zamach na niepodległość i niezawisłość. Dwa, że te vansy są jeszcze całkiem dobre i w dodatku świetnie pasują do wszystkiego. Trzy, że on przecież wie lepiej w czym dobrze wygląda i co mu pasuje a poza tym najważniejsza jest wygoda, swoboda i luz. Po czwarte nie będzie nosił TAKICH spodni, bo nie, a koszul to po prostu nienawidzi od dziecka i nikt go nie zmusi. A ten upiorny sweterek to ma jeszcze od czasów liceum i go kocha. Z wzajemnością.

Od tamtego czasu upłynęło wiele, wiele... a właściwie to zaledwie kilka lat i zdążyłam nabrać tzw. życiowej mądrości. Owszem, doradzę ale dopiero na wyraźną (najlepiej przedstawioną na piśmie) prośbę delikwenta. Mogę asystować w zakupach, wygłaszać umiarkowanie krytyczne uwagi, przynosić do przymierzalni kolejne wzory i fasony, zupełnie przypadkiem dobierając te, które mają sens i upychając w ciemnych kącie te koszmarnie brzydkie oraz siedemnastą taką samą bluzę (Ale ona jest zupełnie inna niż tamta. Ma tu takie bardziej i inny kolor. Niestety ten też jest zgniłozielony).

Metodą cichej wody udało mi się osiągnąć całkiem sporo: wdrożyć do garderoby elementy jak najbardziej pożądane i wyrugować całkowicie te budzące odruch wymiotny. Oficjalnie jednak nie wtrącam się i broń boże nie próbuję kształtować na (u)podobieństwo swoje. Wiele awantur i przegranych bojów później. Bo otwarta walka w kwestiach odzieżowych zawsze kończy się porażką. Mężczyzna uprze się dla zasady i za cholerę nie zmieni przyzwyczajeń a i atmosfera może się od tego niepotrzebnie napiąć.

Dlatego oprócz cierpliwego sączenia jadu, wzdychania do zdjęć Dobrze Ubranych Facetów, pokazywania paluszkiem i z dziecinnym zachwytem "O, zobacz jakie to ładne " (żadne: kup to, czy choćby: przymierz) zalecam całkowite odpuszczenie tematu. Z moich skromnych obserwacji wynika, że facet raz doznawszy odzieżowego oświecenia będzie umiał sam sobie poradzić i za rączkę go prowadzić nie trzeba. Niech sam te szlify i ostrogi zdobywa, a może i jaki kolejny Mr. Vintage czy inny Szarmant się narodzi. Natomiast próbując rozwiązań siłowych ryzykujemy, że się zatnie jak scyzoryk i będzie w żywe oczy twierdził, że on koszuli nie może, bo ona ma te guziczki, a wiadomo, że mężczyzna kontra guziczki jest z góry na przegranej pozycji.

fot. Marc O'Polo

Mam natomiast taką makiaweliczną dość ideę: dziewczyny jeśli widzicie w swoim otoczeniu, wśród bliższych i dalszych znajomych, jakieś odzieżowe grzechy wołające o pomstę do nieba, to nie przyglądajcie się im bezczynnie. Bo o ile od swojej baby żadnej rady nie przyjmą, bo im honor nie pozwala, to koleżeńska uwaga, że ależ dobrze ci w niebieskim a gdyby zamiast tej rozciągniętej koszulki była to koszula to już w ogóle hohoho, może zdziałać cuda. A potem te cuda będziecie na co dzień oglądać, więc wszyscy wygrywają. Dziękować nie trzeba.

Zobacz wideo
Więcej o: