Stała się rzecz straszna. A ja się nie zgadzam na przemoc!

Zaczynając pisać poniższy tekst nie miałam pełnych informacji o stanie zdrowia Pana Wojewódzkiego. Kończąc go pisać już wiedziałam, że zdrowiu dziennikarza nie zagraża żadne niebezpieczeństwo. Tekst nie będzie o samym wypadku, ale o tym co mnie naprawdę wku...

TVN/X-NewsTVN/X-News TVN/X-News TVN/X-News

Postać Pana Wojewódzkiego jest kontrowersyjna. Osobiście nie przepadam za jego poczuciem humoru i przestałam dawno oglądać programy z jego udziałem. Niemniej, jestem zszokowana tym co się stało.

W dniu dzisiejszym dziennikarz został zaatakowany pod siedzibą radia Eska Rock i został oblany kwasem przez nieznanego sprawcę. Powiem szczerze, że jak to przeczytałam to zrobiło mi się na przemian zimno i gorąco. Obleciał mnie po prostu strach. Strach przed tym, że każdy z nas może paść ofiarą osoby zaburzonej psychicznie. Absolutnie nie próbuję mówić tu, że poczuwam się do bycia dziennikarzem czy osobą publiczną. Chodzi mi o sam fakt, że ktoś został zaatakowany na ulicy za swoje poglądy.

Wojewódzki coś powiedział i tak zdenerwowało to kogoś innego, że postanowił fizycznie przeciwko niemu wystąpić. Tak naprawdę, to każdy z nas może znaleźć się w podobnej sytuacji prawda?

Możemy powiedzieć coś w sklepie, w autobusie czy w klubie, co w drugiej osobie wyzwoli chęć mordu. Nie raz, nie dwa czytałam (państwo zapewne też) o atakach przemocy na bogu ducha winną osobę, które kończyły się tragicznie. Zaraz mi ktoś powie, że Wojewódzki nie jest bez winy, że potrafi zadzierać nosa i w ogóle jest be. Otóż ja uważam, że od wymierzania kary są sądy, a nie przypadkowe osoby i nikt nie ma prawa wymierzać na własną rękę sprawiedliwości, a już na pewno sprawiedliwością nie jest oblewanie kogoś kwasem lub pobicie go ze skutkiem śmiertelnym.

Jako obywatelka tego kraju, nie zgadzam się na to i nie daję przyzwolenia na takie zachowania. Czy osoba, która dziś zaatakowała dziennikarza była zaburzona psychicznie czy po prostu pozbawiona wszelkich hamulców społecznych nie mam pojęcia. Ale to co wiem, to to, że JA SIĘ BOJĘ TEJ OSOBY. Boje się, bo takich ludzi jest coraz więcej i coraz częściej wyłażą oni ze swoich nor i "działają". Puszczają im nerwy, puszczają im hamulce i cholera wie co jeszcze.

Jestem osobą strachliwą nie da się tego ukryć. Od wielu lat nie wracam autobusem nocnym bo się po prostu boję pijanych osobników obojga płci. Kiedy wracam taksówką do domu to proszę kierowcę żeby zaczekał pod klatką dopóki nie wejdę do budynku. Po zmroku nie chodzę sama po parku, który mam obok domu. Prawda jest taka, że staram się minimalizować ZŁO, które może mnie spotkać. Czy to już jest paranoja, czy profilaktyka?

Wolę myśleć, że to drugie. Ale najgorsze w tym wszystkim jest to, że ja myślę, o tym, że nie jestem bezpieczna. To nie jest fajne. Ja powinnam myśleć o tym, że jestem bezpieczna u siebie na ulicy, w swoim mieście czy w swoim parku. A tak nie jest. Bo właśnie w głowie mam takie wizje, które miały dzisiaj miejsce. Podchodzi do mnie jakieś dziwadło i robi mi krzywdę.

P.S. Czytelniku Foch_you pamiętam Twoją wypowiedź o koleżance, którą zaatakował facet w parku. To było straszne. Pozdrów ją ode mnie.

Więcej o: